A+ A A-

The Last Tribe

Oceń ten artykuł
(6 głosów)
(2013, album studyjny)

1. Windmaster (6:26)
2. Dorian Grey (4:27)
3. The Last Tribe (1:56)
4. Lydia in the Playground (5:20)
5. Unimpossible (7:47)
6. Tarde Demais (3:40)
7. Vintitreis (4:19)
8. Whereisit (5:11)
9. Sand Horses (4:07)
10. Chromaterius (3:42)


- Nelson Coelho: Guitar
- Jorge Pescara: Touch Guitars
- Miguel Angel: Drums
- Releases information

Moonjune MJR 054

Więcej w tej kategorii: Bartók in Rock »

1 komentarz

  • Aleksander Król

    O brazylijskim prog - rocku pisałem już nie jeden raz, z dużym szacunkiem i podziwem. O ile pod koniec lat siedemdziesiątych europejski progres skręcił w kierunku neoproga, generalnie ugrzeczniając granie(poza nielicznymi, chlubnymi wyjątkami), to grupy Ameryki Południowej pozostały w kręgach muzyki ambitnej, niekomercyjnej i rzeczywiście progresywnej. Klasycznym przykładem jest Dialeto . Zespół powstał w Brazylii w 1987 roku , założony przez Nelsona Coelho (gitara) , od dzieciaka rozkochanego w takich grupach jak King Crimson, Jimi Hendrix, Frank Zappa, Pink Floyd, Led Zeppelin, Deep Purple, ELP, Yes, Genesis, Gentle Giant, Jeff Beck, Mahavishnu Orchestra, Brian Eno, itp. Ma na koncie 3 płyty . Ta trzecia , „The Last Tribe” właśnie gości u mnie w odtwarzaczu. Ciężko sklasyfikować to granie – może to jest awangardowy lub eksperymentalny rock, jak ich oceniają, ale chyba osobiście wolę określenie Heavy-Prog.
    Trio… Gitara, bas i perkusja. Ale myliłby się ten , kto spodziewałby się klasycznego grania, opartego na bluesie, rocku lub jazzie. Mamy tu Wielki Progres, pełny połamańców rytmicznych, arcyciekawej gry basisty i fenomenalnej wręcz gitary. Czym skorupka za młodu…. Ta płyta na zaprzyjaznionym portalu Progarchives.com ma status „arcydzieła muzyki progresywnej” i tym razem muszę się z tą opinią zgodzić. 10 utworów, 45 minut progresywnego szaleństwa, instrumentalnego odlotu na absolutnie najwyższym światowym poziomie. Cudowne przejścia od delikatnych klimatów akustycznych, do ciężkich niemal crimsonowskich riffów i szaleńczych improwizacji w których Nelson ani przez chwilę nie zapomina o lini melodycznej – to wizytówka tej płyty. To muzyka, do której nadal pasuje nazwa „ PROGRESYWNA ” . Nazwa , jakże sprostytuowana w obecnych czasach… Polecam tą płytę wszystkim umiejącym słuchać, bo choć nie są to łatwe dzwięki - każdego fana prawdziwego proga rzucą na kolana. W kategorii płyty roku – dla mnie faworyt, ale mam świadomość, że niestety kompletnie nieznany, więc z kiepskimi szansami….oczywiście jak zwykle moim, cholernie subiektywnym zdaniem….

    Aleksander Król czwartek, 27, czerwiec 2013 10:59 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.