Logo
Wydrukuj tę stronę

Glenn Hughes Performs Classic Deep Purple Live | 29.10.2018 | Progresja | Warszawa

2018-p-glenGlenn Hughes to wulkan niespożytej energii i człowiek orkiestra. Dosłownie. Biorąc pod uwagę jego dorobek i długą karierę, prawdopodobnie już dawno mógłby zaszyć się gdzieś na Bahamach i cieszyć emeryturą. Są jednak tacy ludzie, którzy nie potrafią żyć bez swojej pracy, tym bardziej jeśli jest ona ich życiową pasją. Tym razem artysta wymyślił sobie powrót do czasów gdy występował w Deep Purple, z którym nagrał trzy znakomite albumy. Dlatego też wyruszył w świat pod szyldem „Glenn Hughes Performs Classic Deep Purple Live”.
Polski odcinek trasy odbył się w warszawskim klubie Progresja Music Zone. Glenn Hughes wszedł na scenę jak na prawdziwą gwiazdę rocka przystało. Długi wstęp, gra świateł, zapowiedzi i urywki z taśmy. Gdy muzyk w końcu pojawił się na scenie, publiczność ciepło przywitała go gromkimi owacjami. Widać, że Polacy kochają hard rocka i Deep Purple. Nie ujmując niczego solowej twórczości Hughesa, raczej każdy wiedział, że tego wieczoru będzie dominował jeden kolor. Purpura.
Koncert rozpoczął z hukiem „Stormbringer”. Od razu było widać, że Glenn nie będzie brał jeńców. Mimo upływu czasu i 66 lat na karku, muzyk zdaje się opierać procesom starzenia. Dobrze wygląda, jest niesamowicie energiczny, cały czas chodził po scenie, stroił miny i pozował do zdjęć. Uśmiech właściwie nie schodził mu z twarzy, zwłaszcza gdy patrzył w stronę fanów. Nie bez powodu Glenn Hughes ma pseudonim Voice Of Rock. Ktoś kto nie zobaczy i usłyszy go na żywo, nie zrozumie zasadności tego stwierdzenia. Artysta właściwie w pełni zachował swoje warunki głosowe, w dalszym ciągu śpiewa wszystkie partie prawie tak samo jak przed laty.
Poza tytułowym „Stormbringer”, z tego albumu usłyszeliśmy również „High Ball Shooter”. „Come Taste The Band” reprezentowały fantastyczne wykonania „Getting’ Tighter” oraz „You Keep On Moving”. Zwłaszcza ten ostatni stawiał włosy na karku. Najliczniejszą reprezentację miał „Burn”, choć wystrzałowy utwór tytułowy usłyszeliśmy dopiero na bis. Za to wcześniej zespół wykonał „Might Just Take Your Life”, „Sail Away”, „You Fool No One” i „Mistreated”. No właśnie, zespół. Przecież Glenn Hughes nie przyjechał sam. Przywiózł ze sobą ekipę wspaniałych muzyków, z których każdy zaprezentował długą solówkę na swoim instrumencie. Mnie najlepiej słuchało się gitarzysty Sorena Andersona, ale najbardziej widowiskowo grał perkusista Ash Sheehan, nie ujmując niczego obsługującemu instrumenty klawiszowe Jesperowi Bo Hansenowi.
Glenn Hughes sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. Nigdy nie usłyszałem aż tylu zapewnień, że ktoś mnie kocha, w ciągu dwóch godzin. Glenn cały czas zapewniał też, że jest szczęśliwy i zależy mu na tym, żebyśmy my też byli. Byliśmy. Poza tym, wspominał swoich ulubionych gitarzystów ze słynnego zespołu - Tommiego Bolina i Ritchiego Blackmore’a. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, Hughes sięgnął również po największe przeboje Deep Purple z albumu „Machine Head” – „Smoke On The Water” i „Highway Star”. O ile ten pierwszy lepiej usłyszeć w oryginale, o tyle ten drugi został wykonany fantastycznie. Oczywiście oba zostały chóralnie zaśpiewane przez publiczność. Jedynym utworem niepochodzącym z repertuaru Deep Purple był standard „Georgia On My Mind” (najlepiej znany w wersji Raya Charlesa).
Dwie godziny szybko minęły. Frekwencja w klubie była całkiem przyzwoita, mimo, że koncert odbył się w poniedziałek. Każdy dzień tygodnia jest dobry, by utwierdzić się w przekonaniu, że nigdy nie jest za późno. Glenn Hughes nie przypomina starego desperata, który na siłę łapie okruchy życia ze strachu, że za chwilę ono może się skończyć. Wręcz przeciwnie, celebruje życie i docenia każdy jego moment, ciesząc się, że znajduje się w obecnym czasie i miejscu. Mam nadzieję, że sam za 36 lat będę w takiej kondycji i nastroju. Prawdopodobnie wtedy Glenna z nami już nie będzie, ale ja wciąż będę miał w pamięci jego koncert, wspaniałe utwory i pozytywne nastawienie do świata.
Przybył, zobaczył, usłyszał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.