A+ A A-

Uriah Heep - Live

Oceń ten artykuł
(683 głosów)
(1973, album koncertowy)
Record One, Side A
1. Sunrise (3:50)
2. Sweet Lorraine (4:27)
3. Traveller In Time (3:20)
4. Easy Livin' (2:43)
Record One, Side B
1. July Morning (11:23)
2. Tears In My Eyes (4:34)

Record Two, Side A
1. Gypsy (13:32)
2. Circle Of Hands (8:47)
Record Two, Side B
1. Look At Yourself (5:57)
2. The Magician's Birthday (1:15)
3. Love Mchine (3:07)
4. Rock 'N' Roll Medley (8:17)

Czas całkowity: 71:12

dodatkowo na reedycji Expanded De-Luxe z 2003:
The Radio Show:
1. Something Or Nothing
2. I Won't Mind
3. Look At Yourself
4. Gypsy
The Film Mixes:
5. Easy Livin'
6. So Tired
7. I Won't Mind
8. Something Or Nothing
9. The Easy Road
10. Stealin'
11. Love Machine
12. Rock and Roll Medley
- David Byron ( vocals )
- Mick Box ( guitar, vocals )
- Gary Thain ( bass, vocals )
- Lee Kerslake ( drums, vocals )
- Ken Hensley ( keyboards, vocals )

1 komentarz

  • Konrad Niemiec

    Rożne opinię krążą o tej płycie. Wielu uważa, że to jedna z najlepszych płyt koncertowych pierwszej połowy lat 70. w hard rocku, inni, że Uriah Heep miało lepsze płyty, więc ta jest w łańcuszku, ale nie na początku. I jedni i drudzy mają rację. Zależy to tylko od miejsca patrzenia :)

    Poza 'Salisbury' dla mnie to najlepszy album Uriah Heep. Zespół wyjechał do Japonii i wzorem np. Deep Purple próbował podbić tamtejszą publiczność. Czy im się to udało - słychać na bootlegach. W tym przypadku wiemy, że utwory na tym albumie były mocno wyedytowane i pocięte. A szkoda. 'Gypsy' - główny i najbardziej powalający utwór z płyty miał na koncertach ponad 20 minut, ponieważ główną jego częścią byłą długa i niesamowita solówka na klawiszach. Dopełniała ją zawsze wspaniała solówka na perkusji i przez to każdy show miał swój kulminacyjny moment. 'July Morning' i 'Circle Of Hands' dopełniały rockową tradycję. Zresztą zespół był wtedy u szczytu popularności, więc wszystko co zrobił było przyjmowane jako rzeczy znakomite, a publiczność spijała z ust wokalisty każde słowo. Nawet ta japońska - jak mówią zespoły - najbardziej żywiołowa na świecie.
    Dla mnie osobiście to znakomita płyta. Może dzisiaj troszkę drażni wiązanka rock'n'rolli, ale tak się wtedy grało i na bis dobrego koncertu można było zagrać cokolwiek, a publika i tak by to kupiła. Po latach, broni się to mniej, ale wszystkie inne utwory to prawdziwy rockowy majstersztyk i polecam tę płytę wszystkim zakochanym w hard-rocku lat siedemdziesiątych.

    Konrad Niemiec czwartek, 22, marzec 2012 22:37 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Recenzje Art Rock

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.