ProgRock.org.pl

Switch to desktop

Salisbury

Oceń ten artykuł
(291 głosów)
(1971, album studyjny)
Strona A
1. Bird Of Prey (4:05)
2. The Park (5:38)
3. Time To Live (4:02)
4. Lady In Black (4:33)

Strona B
1. High Priestess (3:39)
2. Salisbury (16:02)

Czas całkowity: 37:59

dodatkowo na reedycji z 1996:
1. Simon The Bullet Freak (3:27) originally single b-side, also on North American versions of 'Salisbury' (1971)
2. High Priestess (3:13) edited version released as a single

oraz na  EXPANDED DE-LUXE CD z 2003:
1. Simon The Bullet Freak - single b-side (=US album version)
2. Here Am I - out-take, previously unreleased version
3. Lady In Black - edit, previously unreleased version
4. High Priestess - alternate version
5. Salisbury - edit, previously unreleased version
6. The Park - alternate version, previously unreleased
7. Time To Live - alternate version, previously unreleased
- David Byron ( lead vocals )
- Ken Hensley ( organ, piano, slide & acoustic guitars, harpshicord, vibes and vocals )
- Mick Box ( lead guitar, acoustic guitar, vocals )
- Paul Newton ( bass guitar, vocals )
- Keith Baker ( drums )
- John Fiddy ( brass and woodmind on "Salisbury" )

2 komentarzy

  • Rafał Ziemba

    Rozpływam się przy tej płycie. Podobnie jak w przypadku pierwszej płyty Spring jest tu wszystko co powinno ująć każdego fana rocka. Hardrockowe Bird Of Prey, hippisowski w klimacie The Park, mega hit wszech czasów Lady In Black oraz epicki Salisbury to najjaśniejsze punkty tego albumu. Dodajmy do tego bardzo hippisowskie teksty wyśpiewywane przez Byrona pięknym głosem (zwróćcie państwo uwagę, że był to jeden z najczyściej śpiewających wokalistów) i mamy obraz tej płyty, która tak bardzo trafiła w swój czas w 1971 roku. Czas kiedy wybuchł hard rock do którego wydaje mi się Uriah została jakby na siłę trochę wciągnięta i dlatego zawsze pozostawała w cieniu za Zeppami, Purplami i Sabbathami. Ale czy to ma tak naprawdę jakiekolwiek znaczenie w kontekście tej płyty? W zasadzie w przypadku takich płyt na piątkę trudno pisać recenzję, gdyż trzeba przedstawić piękne dźwięki za pomocą prostych słów. A takie majstersztyki jak Salisbury są - podobnie jak byty wg Gorgiasza - nieopisywalne. 5/5

    Rafał Ziemba poniedziałek, 26, marzec 2012 21:38 Link do komentarza
  • Konrad Niemiec

    To płyta ponadczasowa. Ze wszech miar. I to nie dlatego, że znajduje się tu przebój nad przeboje czyli 'Lady In Black', lecz dlatego, że to, że jest to jedyna płyta Uriah Heep nagrana z 24 osobową orkiestrą symfoniczna i dlatego, że to arcydzieło. Album ten został zarejestrowany pomiędzy październikiem a listopadem 1970 roku w Studiach Lansdowne w Londynie. Dodajmy, że jak na początkujący zespół jest to nagranie powalające - wszak jest to druga płyta wydana przez Uriah Heep.

    'Salisbury' to największa stolica biskupia w Wiltshire w Anglii. Miasto jest położone na południowym wschodzie Wiltshire, blisko krawędzi Równiny Salisbury. Pierwsza katedra Salisbury została zbudowana na wzgórzu przez Biskupa Osmunda pomiędzy 1075 i 1092 rokiem. Około 13km od Salisbury znajduje się Stonehenge, który jest światowym dziedzictwem UNESCO. Związek albumu z tym miejscem wyjaśnia historia angielskiej wojskowości, otóż Salisbury to największy poligon angielskiej armii. To tak jakby w Polsce nagrać płytę DRAWSKO POMORSKIE. Ale w tym 1971 roku, kiedy ruchy radykalne nasilały swoje działania, widok czołgu na poligonie i tytuł płyty związany z ćwiczebnymi działaniami wojennymi mówiły za siebie.

    Sam album zaś jest prawie solowym dziełem Kena Hensley'a, w przeciwieństwie do albumu pierwszego, który był dziełem dwójki kompozytorskiej Box/Byron. I dlatego to ta płyta powinna wejść do kanonu muzyki rockowej. To krok milowy rocka.

    Po pierwszej - a jakże rockowej i prawie hard-rockowej - płycie zespół poszedł w inną stronę. Tutaj jest już prawdziwy muzyczny progres. Tu nie ma ostrych gitarowych riffów, czy przestrojonych, ciężkich organów Hammonda jak na płycie następnej. Tu jest muzyka, klimat i nieziemskie aranżacje. Orkiestra symfoniczna zrobiła zwoje. Złagodziła rockowe dźwięki, ale i poszerzyła muzyczną bazę dodając polotu do zwykłych rockowych kompozycji. Tutaj zespół brzmi świetnie, światowo, rockowo, pełnie, progresywnie i symfonicznie. Instrumenty smyczkowe i dęte wzbogacają brzmienie i nadają tej muzyce barw przemyślanego arcydzieła. Niestety nigdy wcześniej ani nigdy później nie wznieśli się na takie wyżyny intelektualnego grania.

    Płyta znakomita, a utwór tytułowy jest ponadczasowy. Nigdy więcej nie usłyszycie w Uriah Heep takiego grania. Nigdy już nie będzie takich klimatów by smyczki ścigały się z rockową gitarą. Niepowtarzalne i niesamowite. Ten utwór zdarzył się i szkoda, że nigdy więcej się nie powtórzył. Choć kocham rockowe klimaty Uriah Heep, to ta płyta zawsze będzie dla mnie niedoścignionym wzorem i poprzeczką, której nigdy później nie zdołali pokonać. Nagrali potem, wiele świetnych rzeczy, ale 'Salisbury' na zawsze będzie ich największym prog-rockowym dziełem. Reszta to już hard rock. Polecam wszystkim miłośnikom klimatów lat 70. Dla mnie ocena może być tylko jedna 10/10. To lubią tygrysy.

    No i może jedna uwaga - tę płytę większość z Was zrozumie dopiero po 4-5 przesłuchaniu. I nie jest to obraza tylko komplement - miejscami ta płyta naprawdę wymaga skupienia i dostrzeżenia smaczków, których tu wiele!!! Polecam wszystkim wielkim słuchaczom.

    Konrad Niemiec poniedziałek, 26, marzec 2012 21:38 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.

Top Desktop version