A+ A A-

Antimatter, Beyond The Event Horizon, Appleseed - Poznań, U Bazyla (14.11.2018)

Antimatter wyjątkowo lubi przyjeżdżać do Polski. Ale nic w tym dziwnego skoro zawsze przyjmowani są z wielkim entuzjazmem. Tym razem projekt Micka Mossa odwiedził nas w celu promocji świeżo wydanego albumu "Black Market Enlightenment", który ukazał się kilka dni przed rozpoczęciem polskiej mini-trasy. Zapraszam do relacji z koncertu w Poznaniu.

Grupie towarzyszyły tego dnia dwa poznańskie zespoły - Appleseed oraz Beyond The Event Horizon. Pierwszy z nich punktualnie zameldował się na scenie i rozpoczął swój koncert. Grupa nie jest mi obca, dwukrotnie gościliśmy ich w moim mieście, tj. Lesznie, na współorganizowanych przeze mnie koncertach. Wiedziałem więc, że spodziewać się mogę koncertu na dobrym poziomie, ale ciekawy byłem też tego w jakiej kondycji jest zespół po tych kilku latach. Zespół na koncie ma dotychczas tylko dwa albumy i to głównie na utworach z tych krążków oparł on swój występ. Dla tych, którzy nie kojarzą zespołu nadmienię, że grupa prezentuje mieszankę post rocka, rocka alternatywnego i rocka progresywnego. Taki misz-masz, którego całkiem dobrze się słucha. Podobnież brzmiało to w Bazylu tego wieczora, choć niestety mam kilka zastrzeżeń. Nie podobało mi się to, że wokalista stoi sobie przy mikrofonie z rękoma w kieszeni - może to taki "image sceniczny", a może poprzez wyluzowanie próba przezwyciężenia tremy, ale dla mnie wyglądało to dość lekceważąco. Zastrzeżenia mam też do dość długich przerw między utworami. Support ma ograniczony czas na swój występ, powinien zaprezentować się możliwie dobrze i wypełnić cały czas, którym dysponuje. A tutaj trochę cały występ rozmył przez to i stracił na dynamice. Poza tym był to całkiem udany występ, dobrze brzmiący i z nieźle dobranymi utworami. Brakowało mi też trochę ruchu na scenie, bo całość wyglądała mocno statycznie.

Podobne zastrzeżenia mogę mieć do Beyond The Event Horizon. Grupę na żywo widziałem już któryś raz, więc ich występy nie są mi obce. Zespół nie posiada jakiegoś zjawiskowego dorobku wydawniczego, więc również muzycznie mnie niespecjalnie zaskoczyli. Za to dziw, że wystąpili jako trio - czyżby jakieś zmiany w składzie? A może epidemia w szeregach grupy? Sam nie wiem, nie udało mi się też o to dopytać muzyków. A sam koncert był całkiem przyjemny, choć na scenie było za ciemno, ale nie na tyle, by było dobrze widać pojawiające się w tyle wizualizacje. Jakoś mi one ginęły w tym niebieskim świetle, a może po prostu złe miejsce na widowni wybrałem. Ale przez to koncert trochę mnie wizualnie wynudził, no bo cóż... demonami ruchliwości panowie z BTEH też nie są. Jeżeli jednak przymknąć oko na aspekty wizualne występu to sam koncert mógł się z pewnością podobać. Post rockowe i post metalowe kompozycje grupy stworzyły fajny klimat, całość brzmiała bardzo selektywnie i z odpowiednią mocą. Prawdę mówiąc jeśliby kto nie spojrzał w kierunku sceny na tym występie, a znał wcześniej Beyond The Event Horizon, to mógłby nawet nie usłyszeć braków w składzie.

W końcu przyszedł czas na gwiazdę tego wieczoru - Antimatter. Grupa zdaje się od kilku lat występuje w podobnym składzie. Ja widziałem ich jeden jedyny raz i to jeszcze w starym Bazylu, chyba w 2015 roku. Jedynie perkusista jest chyba inny niż wtedy. Ale najważniejsza osoba w zespole, czyli Mick Moss wciąż stoi na posterunku. Sam sprzedaje merch, sam zaprasza do robienia sobie z nim zdjęć, sam sobie jest technicznym, a nawet technicznym dla kolegów w zespole. Człowiek orkiestra po prostu! A w jak fantastycznej formie jest Mick, tego doświadczyłem właśnie w Poznaniu. Grupa zaczęła od pierwszego singla z nowego albumu, tj. "The Third Arm". Całość zabrzmiała genialnie. To co zrobił z nagłośnieniem akustyk zespołu zasługuje na wyjątkową pochwałę. Ale też muzycy już od samego początku zaprezentowali się znakomicie - Moss wokalnie brzmiał jak żywcem wycięty z płyty, pozostali muzycy podobnie.

Zdziwił mnie jednak fakt, że zespół po pierwszym utworze już wrócił do starszych nagrań. Promowanie nowej płyty widać nie musi polegać na odgrywaniu jej w całości. Usłyszeliśmy więc "Stillborn Empires", "Can of Worms", "Intergrity" czy "Black Eyed Man" z ostatniego wydawnictwa grupy pt. "The Judas Table". Z jeszcze starszych utworów można było usłyszeć także choćby "The Last Laugh" (powrót do debiutu "Saviour"!) czy "Paranova" i "Monochrome" z wydanego w 2012 roku "Fear Of A Unique Identity". Ciekawostką był w pojedynkę wykonany przez Moss'a "Conspire". Muzyk wykorzystał moment pewnych problemów technicznych perkusisty i żeby nie pozostawiać publiczności osamotnionej zagrał spontanicznie ten właśnie utwór. Takie problemy techniczne to mogą się zdarzać - był to jeden z piękniejszych momentów całego koncertu. Moss, gitara, mikrofon i publiczność. Fantastyczny klimat i świetne wykonanie.

Kiedy problemy się skończyły zespół wrócił do nowego albumu (wcześniej był jeszcze "Partners in Crime" z nowego albumu). "Between The Atoms" ze znakomitym riffem przewodnim oraz fantastycznym finałem zabrzmiało potężnie, zupełnie jak na metalowym koncercie. Później znów kilka starszych kawałków, w tym cover Pink Floyd "Welcome to the Machine". Mroczniej zrobiło się przy okazji "Wide Awake In The Concrete Asylum", a całkiem nostalgicznie kiedy zabrzmiało "Redemption". Po niemal 1,5 godziny grania zespół nie miał dość i dorzucił do swojego koncertu jeszcze brawurowo i premierowo (nigdy wcześniej nie grany) utwór z nowej płyty, tj. "Sanctifiction". Nie jestem stuprocentowo zaznajomiony z dyskografią Antimatter, ale zdaje mi się, że nigdy wcześniej podwójna stopa tak jak w tym utworze nie występowała. A finał tej kompozycji mógł naprawdę wbić w ziemię! Potem grupa zeszła na moment ze sceny by niemal tradycyjnie zaprezentować na bis "Leaving Eden" - wciąż bodaj najbardziej rozpoznawalną kompozycję spod szyldu Antimatter.

Czego zabrakło? "The Weight Of The World" chociażby, ale przecież nie można mieć wszystkiego, to nie koncert życzeń. Zdziwił mnie jednak dość niewielki udział nowych utworów w całym secie, wciąż marzę o usłyszeniu "Existential" na żywo. Spodziewam się jednak, że grupa po prostu nie ma jeszcze wszystkich nowych kawałków ogranych. Cieszy i zadziwia jednak fakt, że tak swobodnie przebierają między kompozycjami z różnych okresów swojej działalności - także tych najbardziej odległych. Kompozycje z pierwszych wydawnictw zestawione z tymi najnowszymi zabrzmiały ponadto bardzo dobrze, jakby były ponadczasowe. Ani się nie zestarzały, ani też nie odbiegają stylistycznie od nowszych nagrań.

Jak już wspomniałem: całość zabrzmiała perfekcyjnie. Nie wiem czy w Bazylu nastąpiły jakieś zmiany w nagłośnieniu czy to zasługa akustyka, ale tak dobrze brzmiącego koncertu jeszcze w tym klubie nie słyszałem. A może po prostu ta muzyka, nieco spokojniejsza, wolniejsza i bardziej melodyjna jest prostsza do ogarnięcia na konsolecie? Nie mnie to oceniać, wiem za to, że dźwiękowo nie mam kompletnie żadnych zastrzeżeń. Antimatter jest w znakomitej formie i przyjechał promować znakomity album. Dla mnie - jeden z najlepszych koncertów tego roku i mam nadzieję, że Mick Moss i spółka odwiedzą Polskę już niedługo, właściwie to tak, jak to robili dotychczas. Czekam więc na koncerty w przyszłym roku!

_
Fot. Karolina Waligóra

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.