Logo
Wydrukuj tę stronę

Elektroniczna muzyka z duszą – rozmowa z Markiem Wyrwasem (Lunar Synth)


Najlepsze rzeczy, jakie nas spotykają, to z reguły niespodzianki. Tak było i tym razem - Marek Wyrwas ze swoim projektem Lunar Synth wyskoczył jak diabeł z pudełka i z miejsca zdobył serca fanów polskiej elektroniki. Już jako uznany twórca opowiedział nam trochę o swoich inspiracjach i etyce pracy.

Czy jest Pan zadowolony z "Future City" w jego końcowym kształcie? To znakomity krążek!
Tak, udało mi się przekazać to co zaplanowałem, jednak jak każdy artysta zmieniłbym kilka fragmentów, ale to naturalne.

Chyba zmieniał Pan do ostatniej chwili, skoro udostępnione na Youtube promo ma nieco inny miks. Perfekcjonizm?
Dążenie do perfekcji powinno być celem każdego człowieka, a w szczególności muzyka. Każdy utwór starałem się dopieścić jak najlepiej zarówno od strony kompozycji jak również zastosowanych efektów, stąd pojawiły się drobne różnice między wersjami promocyjnymi umieszczonymi na Youtube, a utworami znajdującymi się na wydanej już płycie.

W Sieci znaleźć można Pana wcześniejsze utwory, ale ani śladu informacji czy były one wydane na płycie.
"Future City" jest moim debiutanckim albumem, wcześniejsze kompozycje, które udostępniłem na Youtube, są efektem nauki gry na syntezatorach oraz uczenia się obsługi sprzętu studyjnego.

Debiut od razu ląduje na pierwszym miejscu listy najlepiej sprzedających się płyt na Generator.pl. Dla polskich fanów Lunar Synth stało się rozpoznawalną marką!
Niewątpliwie tak, trzeba przy tym pamiętać, że muzyka elektroniczna jest niejako niszowym gatunkiem. Wniesienie czegoś odrobinę innego, a zarazem znanego, mówię o oczywistych inspiracjach twórczością Vangelisa, na pewno dołożyło się do takiej popularności "Future City".

Czemu właśnie taka dopieszczona, Vangelisowska formuła? I czy nie obawia się Pan tak otwarcie przyznawać do inspiracji? Zawiesił Pan na Youtube swoje wersje utworów greckiego mistrza.
Póki co nie umieszczałem na Youtube coverów, utwory opatrzone komentarzem "Tribute to Vangelis" są moimi autorskimi kompozycjami stylizowanymi na podobieństwo prac wielkiego mistrza. Taki zabieg od razu informuje potencjalnego słuchacza czego może się spodziewać . Muzyką Vangelisa nasiąkałem od najmłodszych lat, i to ona wywarła na mnie największy wpływ. Nie uważam aby otwarte przyznawanie się do jasnych dla słuchacza inspiracji jego twórczością było czymś złym, wręcz przeciwnie, w zasadzie prawie niemożliwe jest bycie oryginalnym, problem ten dotyczy wszystkich muzyków. Ogrom muzyki wydanej na przestrzeni dziesiątków lat powoduje to że często nawet nieświadomie wplata się często całe zasłyszane frazy we własne kompozycje. Pomimo oczywistych inspiracji staram się również dodawać własne oryginalne pomysły, co można usłyszeć np. w utworze „Cosmonautica”.

Jeżeli już mówi się o Mieście Przyszłości - to najczęściej kojarzy się je z jakimś dystopijnym, ponurym molochem. Pańskie Miasto przeciwnie - wydaje się być miejscem całkiem sympatycznym.
Owszem wydaje się ono sympatyczne, ale jak każde miasto ma ono również swoją ciemną stronę, przedstawiłem ją w utworze „Night Under The Bridge”. Jest to kompozycja bardziej mroczna od reszty z wyraźną nutą niepokoju.

A skąd w tym mieście Ważka? Utwór „Dragonfly” opatrzył Pan ciekawymi samplami chóru.
Ważka w różnych kulturach symbolizuje harmonię i spokój ale również zmianę i odnowę. Utwór ten miał nawiązywać do poprzednich kompozycji o wyraźnie azjatyckim zabarwieniu oraz miał "przechodzić zmianę nastrojów" zaczynając od żywiołowych dźwięków chińskiej cytry guzheng, przechodząc przez "monumentalny" fragment chóralny, a kończąc na refleksyjnym wyciszeniu przy elektrycznym piano. Dzięki temu zabiegowi symbolika ważki została niejako przedstawiona za pomocą muzyki.

Skąd u Pana tak widoczne zamiłowanie do muzyki orientalnej?
Jest ono wynikiem moich zainteresowań mitologią i kulturą azjatycką, która znacznie różni się od naszej europejskiej. Jednak osobiście nie przepadam za typową muzyką z tamtego regionu, aczkolwiek nadanie takiego charakteru urozmaica moje kompozycje.

Znalazło się jednak i miejsce dla zdrowego, jazzowego swingu, choćby w "Afternoon in a Bar". Ma Pan bardzo szeroką paletę środków wyrazu.
Pochodzę z rodziny melomanów, aczkolwiek nikt oprócz mnie nigdy nie grał na żadnym instrumencie. Zawsze słuchaliśmy dużo muzyki, jazz, elektronika i klasyczny rock były i są obecne w moim codziennym życiu. Jestem dobrze osłuchany z tymi gatunkami, oddanie "swingującego" klimatu nie było problemem, jednak uzyskanie poprawnej artykulacji syntetycznego saksofonu wymagało odrobinę pracy. Nie mam problemów z mieszaniem różnych stylów muzycznych, a jednocześnie lubię wyzwania, dzięki nim zawsze uczę się czegoś nowego. Możliwe, że przy kolejnym projekcie wplotę w swoje kompozycje klimaty ethno i folk.

Jest Pan również multiinstrumentalistą. Jak wyglądała Pańska edukacja muzyczna?
Zaczynałem jako samouk na gitarze, od paru lat uczę się gry na wiolonczeli pod czujnym okiem nauczyciela, około trzech lat temu zacząłem grać na syntezatorach, tutaj również jako samouk. Instrumenty klawiszowe oraz cytra guzheng są dla mnie bardzo intuicyjne i bez jakichkolwiek lekcji po krótkim czasie bylem w stanie na nich grać dosyć skomplikowane kompozycje.

Nagrywając "Future City" nie skorzystał Pan z żadnych programów ani sekwencerów, wszystkie ślady nagrywał Pan tradycyjnie. Skąd takie podejście? Elektronicy lubią wyręczać się automatami.
Według mnie używanie sekwencerów, a w szczególności programów typu DAW do sterowania instrumentami zabija muzykę. Fakt, dzięki temu nie trzeba martwić się o idealne zgranie w czasie, ale jednak to wszystkie drobne błędy i niedoskonałości czynią muzykę prawdziwą. Bez tego otrzymujemy muzykę "maszynową", której często brakuje duszy. Jednak z drugiej strony jest to często dosyć męczące (szczególnie na etapie komponowania), gdy muszę kilkadziesiąt razy nagrać ten sam ślad, aby brzmiał idealnie. W efekcie przed ostatecznym nagraniem cała kompozycja musi być możliwie najlepiej dopracowana.

Jak przedstawia się kwestia koncertów Lunar Synth? Chce Pan wyjść do ludzi czy pozostać w zaciszu studia?
Na ten czas zamierzam pozostać w studiu, głównym powodem jest to, że mam tylko 2 ręce, a na koncercie potrzebowałbym co najmniej 4 jak nie 6 , a używanie jakichkolwiek sampli czy grania z tzw. pół-playbacku jest moim zdaniem oszukiwaniem publiczności, która przyszła na występ artysty a nie pokaz sprzętu komputerowego czy studyjnego. Nie jest jednak wykluczone, że w niedalekiej przyszłości zacznę koncertować.

Co więc przygotowuje Pan w studio? W którą stronę pójdą kolejne dokonania Lunar Synth?
Aktualnie pracuję nad kolejnym materiałem elektronicznym i tak jak powiedziałem wcześniej tym razem najpewniej postaram się wpleść akcenty folkowe, ale projekt na razie nie ma konkretnego kształtu, więc możliwe że wyjdzie z tego zupełnie coś innego niż zakładam

Czy znów możemy liczyć na koncept album?
Tak, na pewno będzie to kolejna interesująca opowieść muzyczna

Dziękuję za rozmowę!

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.