Cold Sun
Druga połowa lat 60. w Austin w stanie Teksas to był ciekawy czas. Rozwijała się prężna scena psychodeliczna, ludzie szaleli na punkcie 13th Floor Elevators, narkotyki były wszechobecne i w ogóle było wesoło. Pośrodku tego wszystkiego znajdował się Bill Miller, dziwny nastolatek z dziwnymi zainteresowaniami (m.in. hodował duże gady), który z wypiekami na twarzy śledził co działo się na lokalnej scenie muzycznej. W 1968 roku stał się jej częścią, gdy wraz z zaprzyjaźnionym gitarzystą Tomem Mcgarrigle założył swój pierwszy zespół Cauldron, którego skład uzupełnił perkusista John Kearney, grający wcześniej z Rockym Ericksonem w pre-elevatorskim zespole The Spades. Cauldron szybko zmienił swoją nazwę na Amethyst i grywał w lokalnym I.L. Club, pierwszym podziemnym, psychodelicznym klubie w Austin. Zespół przechodził różne zmiany i roszady jego członków, m.in. opuścił go wokalista, który nie nadawał się na to stanowisko. W tym czasie Bill Miller odkrył instrument, któremu pozostanie wierny przez cały okres swojej kariery, mianowicie cytrę akordową. Wspomniany instrument został całkowicie przebudowany i zaadaptowany jako instrument elektryczny, zaś muzyka Amethyst była tak aranżowana by w pełni wykorzystać brzmienie elektrycznej cytry. Wciąż pozostawała nierozwiązana kwestia wokalisty, przez pewien czas Miller i Mcgarrigle dzielili między sobą jego obowiązki, w końcu wyłącznie Bill Miller śpiewał w zespole.
Podobnie jak w przypadku wielu innych zespołów, jedną z głównych inspiracji dla twóczości Amethyst były...narkotyki. Miller wspominał, że wszyscy mieli swobodny dostęp do pejotlu (popularna nazwa kaktusa jazgrza Williamsa). Otrzymywana z niego substancja jest silnie halucynogenna, wówczas w Teksasie, skąd pochodzi ta roślina, można było ją kupić w kwiaciarni. Zdaniem Millera, pejotl był mniej szkodliwy od LSD, które również wkrótce się upowszechniło. Innym źródłem inspiracji była mitologia starożytnego Egiptu (co słychać m.in. w utworze "Ra-Ma").
W 1969 roku do Amethyst dołączył nowy basista Mike Waugh, który zapoznał lidera zespołu z Johnem Ike'm Waltonem, byłym perkusistą 13th Floor Elevators. Walton szybko zastąpił dotychczasowego bębniarza grupy Johna Kearney'a i chociaż równie szybko odszedł, odegrał ważną rolę w tej historii. Z czasów grania w 13th Floor Elevators, Walton znał Billa Josey Seniora, właściciela lokalnej wytwórni muzycznej Sonobeat, którą prowadził wraz z synem. Walton zapoznał Josey'a Seniora z Billem Millerem. Efektem spotkania było demo, które Miller nagrał w jedną noc specjalnie dla wytwórni. Było to kilkanaście piosenek nagranych na żywo, lider Amethyst śpiewał i grał na swojej elektrycznej cytrze akordowej, podłączonej bezpośrednio do konsoli. Bill Josey Senior był na tyle zadowolony z otrzymanego dema, że zaproponował im dalszą współpracę. Miała ona polegać na tym, że zespół miał w dalszym ciągu rozwijać się i nagrywać kolejne utwory, zaś Sonobeat miała zadbać o to, by nagranymi piosenkami zainteresowała się jakaś duża wytwórnia. Jako że John Ike Walton nie był zainteresowany dalszą współpracą z Amethyst, rolę perkusisty przejął Hugh Patton i zespół był gotowy by wejść do studia. Pozostawała jeszcze kwestia nazwy. Amethyst była już nieaktualna, w trakcie sesji nagraniowej ktoś wpadł na pomysł Cold Sun i z tą nazwą grupa będzie kojarzona już do końca.
Początkowo zespół korzystał ze studia stworzonego w piwnicy domu Josey'a Seniora, ale cały materiał ostatecznie zarejestrowano w innym, również należącym do Sonobeat studiu mieszczącym się w dzielnicy North Lamar w Austin. Sesja nagraniowa nie obyła się bez trudności i niespodzianek. Jedną z nich był sposób nagrania dźwięków elektrycznej cytry akorodwej Millera. Nikt nie wiedział jak to zrobić, w końcu instrument bezpośrednio podłączono do konsoli, podobnie jak gitarę basową. Ciekawostką jest również przesądność Billa Josey Seniora. Wierzył on, że czas trwania debiutanckiej płyty Johnnego Wintera (również współpracującego z Sonobeat) jest szczęśliwą liczbą, dlatego nalegał by debiut Cold Sun trwał dokładnie tyle samo czasu. Wymusił by muzycy wydłużyli swoje utwory. Bill Miller dopisał kilka wersów do "Ra-Ma", po latach twierdząc, że były one po prostu słabe.
Zgodnie z umową zawartą między Cold Sun i Sonobeat, gotowe nagrania miały zostać rozesłane do dużych wytwórni, szczególnie Columbia była na celowniku Josey Seniora. Niestety, sytuacja finansowa wytwórni Sonobeat stała się wówczas dość napięta i prawdopodobnie z tego powodu nagrania Cold Sun nie miały należytej promocji. Dodatkowo, w 1970 roku muzyka psychodeliczna traciła na popularności, rozwijały się hard rock i rock progresywny, dlatego też twórczość kwartetu z Austin nie spotkała się z dużym zainteresowaniem, również na scenie lokalnej, mimo że zespół grał sporo koncertów w swoim czasie. Pod względem muzycznym, Austin zaczęło ciążyć w stronę bluesa i country, 13th Floor Elevators przestali istnieć w 1971 roku, rock psychodeliczny powoli odchodził w zapomnienie. W rezultacie Cold Sun nie podpisało żadnego kontraktu, a Sonobeat pozostała wytwórnią niszową. Bill Josey Senior współpracował jeszcze z kilkoma lokalnymi zespołami w nowym studiu mieszczącym się poza Austin, do momentu gdy zachorował i zmarł w 1976 roku.
Po zakończeniu współpracy z Sonobeat, Cold Sun tworzył kolejne utwory i grał koncerty w lokalnych klubach. Po tym jak basista Mike Waugh odszedł z zespołu, zastąpił go Mike Ritchey i w tym składzie grupa wegetowała do 1973 roku, gdy gitarzysta Tom Mcgarrigle permanentnie ją opuścił. W tym czasie Bill Miller przeprowadził się do Memphis, gdzie rozwijał swoją firmę. Jednak świat muzyki nie zapomniał o Billu Millerze. Nie zapomniał również młodszy brat Toma Mcgarrigle, Patrick. Patrick Mcgarrigle znał Roky Ericksona, który po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego chciał powrócić na scenę muzyczną. W tym celu Patrick skontaktował się z Billem Millerem, który zgodził się, dodatkowo zaprosił do projektu "jedynych muzyków w Teksasie, którym mógł zaufać", czyli ostatnią sekcję rytmiczną Cold Sun (Mike Ritchey i Hugh Patton). Tak powstał Bliebalien, który później przeobraził się w Roky Erickson and the Aliens.
To jeszcze nie koniec tej historii! Niejako epilogiem jest spotkanie, które w 1989 roku odbył Mike Ritchey z Richem Hauptem i Markiem Migliorem, szefami wytwórni Rockadelic. Ritchey zaprezentował obu panom mini album swojego dawnego zespołu (nie wiadomo jak wszedł w jego posiadanie). Reakcja była entuzjastyczna i natychmiastowa. Haupt i Migliore skontaktowali się z Billem Millerem, ale ten okazał się nieugięty i dopiero po długich negocjacjach zgodził się na oficjalne wydanie debiutu Cold Sun. Na swoich warunkach. Po pierwsze na okładce wydrukowano dwie nazwy: Cold Sun i Dark Shadows (podobno alternatywna nazwa zespołu, często mylnie brana za tytuł płyty). Po drugie w połowie nakładu we wkładce znajdowała się notka Mike'a Ritchey, w drugiej połowie bezwzględnie miała występować notka Billa Millera (tak też się stało). Po trzecie nakład ograniczono do 300 egzemplarzy. Ostatnią kwestią pozostała zapłata dla Millera za prawa autorskie. Stanowił ją wyłącznie plakat Simone Simon o rozmiarach billboardu - ostatni warunek Millera.
Gabriel "Gonzo" Koleński