2. Alfa Centaura
3. Wam jest do śmiechu - mnie nie
4. Straight life
5. Dalarna
6. Blues X
- Liliana Urbańska (flute, vocal)
- Eddie Engels (trumpet)
- Włodzimierz Nahorny (alto sax, piano)
- Paweł Dąbrowski (bass)
- Józef Gawrych (conga)
- Tomasz Butowtt (drums)
1 komentarz
-
Organowy jazz najczęściej jest piosenkowy. Wystarczy tutaj spojrzeć na albumy Jimmy'ego Smitha, Jackiego Davisa, Milta Bucknera czy Shirley Scott. Co można natomiast o Sadowskim powiedzieć? Rodzima próba takiego charakteru nie ma. Wynikać to może ze specyfiki polskiej szkoły jazzu: oryginalne brzmienie ukształtowane w warunkach ciemności PRL i związanej z nią intelektualnej izolacji. Te nagrania klimatycznie, kompozycyjnie i aranżacyjnie odbiegały od zachodnich, co nie oznacza, że były gorsze. Tak samo jest z niniejszym albumem. Na Kosmodromie zbliża się do ówcześnie modnego stylu fusion. Jednocześnie pod względem aranżacyjnym nie odbiega specjalnie od popularnych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nagrań organowego jazzu.
Edwin Sieredziński środa, 20, maj 2015 21:56 Link do komentarza
Album ma dosyć mieszany charakter. Są fragmenty kontemplacyjne. Znajduje się wiele bardziej energicznych momentów, trochę również niepokoju budowanego przez nieregularne partie instrumentów. Momentami (ja w przypadku utworu "Alpha Centaura") można mieć skojarzenia z Donem Pattersonem - nieco żywszym i bardziej skomplikowanym graniem. W przeciwieństwie do większości utworów organowego jazzu - mamy tu wielowątkowe utwory - jak tytułowy "Na kosmodromie". A wpływy są najróżniejsze - funk, muzyka latynoamerykańska, soul, free jazz... Pod tym względem płyta również zbliża się do fusion - nurt ten cechował często gatunkowy eklektyzm. Pozostaje kwestia organów Hammonda. Sadowski nie ma tej energii jak Karolak, żeby wysunąć je na pierwszy plan. Często na nim znajdują się partie innych instrumentów - flet, saksofon, trąbka. Brzmienie organów przede wszystkim buduje tło, z rzadka wybijając się na pierwszy plan. Jednak to wszystko ze sobą dobrze współgra - aranżacja jest bardzo dobra. Wiele momentów z tego albumu ciężko jest po jego przesłuchaniu zapomnieć.
Przyjemny album z rodzimego podwórka pokazujący, że nawet w warunkach kulturalnej i intelektualnej izolacji potrafiliśmy nagrać rzecz ciekawą, nie ustępującą ówczesnym zachodnim produkcjom. Z mojej strony pięć gwiazdek.