Druga płyta Strange Pop, solowego projektu Michała Dziadosza, to podróż do przełomu lat 70. i 80. XX wieku. Stąd tajemniczy tytuł „1979-1982”. Muzyk znów skoncentrował się na klasycznych brzmieniach i tradycyjnych formach, rozszerzając swój warsztat o bardziej przestrzenne, choć z drugiej strony surowsze obszary dźwiękowe. Tekstowo to album koncepcyjny o zrywaniu toksycznych relacji.
Pod względem gatunkowym możemy liczyć na umiarkowaną alternatywę ze sporą dawką art. rocka, koncentrującą się przede wszystkim na naturalności. W czasach, w których muzyka staje się coraz bardziej sztuczna, Michał Dziadosz, nieco bezczelnie, odwołuje się do rozwiązań sprzed 40-50 lat, kiedy niedostępna była jeszcze komputerowa generyczność, a wszystko, co słuchacz dostawał wynikało z prawdziwych umiejętności i nieskażonego ducha. Sam artysta podkreśla, że nie ma szans wygrać w wyścigu z kwantyzacją i strojeniem. Dlatego stawia na nieprzewidywalność i niebezpieczeństwo, jakie wynikają z żywej muzyki.
Współczesna muzyka brzmi momentami tak, jakby była generowana przez sztuczną inteligencję. Nawet pełne składy, które umieją grać, często siedzą w studiu i cyzelują każdy dźwięk, wyrównują perkusję do basu, stroją wokale i dodają miliard efektów. To zabija artystyczny sens! To trochę jak z poprawianiem urody w programach graficznych. W pewnym momencie dojdziemy do punktu, w którym będzie istnieć tylko jeden wzorzec piękna, nie mający nic wspólnego z prawdą. W świecie muzyki już to się dzieje. Wszystko zaczyna brzmieć identycznie. Nie mam wpływu na to, co robią inni, ale mam wpływ na siebie. Postanowiłem więc położyć temu kres. Przynajmniej na swoim podwórku. Czy wiecie, że współczesne płyty nagrywane są czasem na 160 ścieżkach? Ja ograniczyłem się do maksymalnie 16. Poza tym jeśli coś jest nierówno, albo nie stroi, to tak miało być. To jest właśnie Strange Pop:)!
Muzycznie płyta stanowi kontynuację debiutu, ale bez powtarzania schematów. Czasem, niektóre brzmienia celowo nawiązują do „Ten Years Gone”, ale wyraźnie słychać, że Strange Pop jest w procesie i to właśnie nieustanna zmiana stanowi podstawę i klucz do zrozumienia pomysłu na te dźwięki. Pod względem lirycznym to opowieść o zrywaniu ze złą przeszłością i toksycznymi relacjami. Ale nie pod dyktando kolorowych magazynów. Podstawę stanowi głębokie wejście w siebie, odnalezienie tego, co nas blokuje i stanowcze odejście od niszczących schematów. Mamy więc historię o rozprawieniu się z toksycznym rodzicem, niedojrzałym „pseudo-przyjacielem”, o bezproduktywnym oczekiwaniu na cud, prawdziwej przemianie oraz jej nie do końca słodkich konsekwencjach. Wreszcie docieramy do momentu zerwania toksycznej relacji z…samym sobą. To głęboka, w dużej mierze osobista opowieść, w której wielu z nas odnajdzie cząstkę siebie.
Michał Dziadosz: kompozycje, słowa, aranżacje, śpiew, bas, instrumenty perkusyjne i klawiszowe, pianino, pianino elektryczne, realizacja, produkcja, mix.
Goście: Michał Wojtas – gitary (1), Daniel Kurtyka – gitary (2), Ryszard Kramarski – klawiszowe solo (3), Maciej Sochoń – gitary, efekty (4), Kovy Jagliński – gitary (5).
1. Last Time - 8:17
2. Friend - 5:15
3. Lost Years/Working Hour - 12:56
4. Nothing Really Happened - 05:49
5. All Days - 04:23