A+ A A-

Człowiek za dużo myślący

Oceń ten artykuł
(8 głosów)
(2018, album studyjny)

01. Myśli - 0:22
02. Dziewczyna z obrazka - 4:08
03. Ptak - 5:46
04. List - 13:35
05. Był czas - 2:36
06. Evviva l'arte! - 5:13
07. My, ostatni romantycy - 9:52
08. Raj tuż za rogiem - 3:11
09. Nie skończę się - 6:28
10. Kiedy zgasło serce - 3:41
11. Zwyciężymy! - 2:28


 Czas całkowity - 57:28 



- Fryderyk Nguyen – wokal, gitara, gitara akustyczna, đàn tranh
- Michał Zasłona – instrumenty klawiszowe, dodatkowy wokal
- Maciej Stępień – wokal, gitara basowa, gitara akustyczna (11)
- Paweł Drygas – perkusja, dodatkowy wokal
- Teresa Grabiec – dodatkowy wokal
- Katarzyna Radoń – dodatkowy wokal
- Joanna Zieleń - dodatkowy wokal
oraz: 
- Piotr Kaczkowski - głos (11)
- Igor Pietraszewski - saksofon (3)
- Agnieszka Rusiecka - skrzypce (2)
- Zuznna Dzienniak - wiolonczela (2)
- Maria Białota - syntezator (4)
- Juliusz Hubert Tkacz - waltornia (7)
- Wojciech Lizurej - trąbka (6)
- Szymon Swoboda - shaker (9)
- Peugeot 207 - drzwi (7)
- Ptaszki na Górce Szczepińskiej (2)



 

Więcej w tej kategorii: « Zapraszamy na łąki

1 komentarz

  • Gabriel Koleński

    Człowiek, który myśli za dużo, zawsze ma w głowie wiele myśli jednocześnie. Biorąc pod uwagę zawartość muzyczną płyty „Człowiek za dużo myślący”, boję się zgadywać ile myśli muszą mieć w swoich głowach muzycy zespołu Katedra. Stworzenie takiego dzieła musi być nie lada wyzwaniem i trzeba mieć naprawdę dobrze poukładane pod czaszką (a może wręcz przeciwnie), by napisać taki materiał. Drugi album Katedry, zespołu wciąż młodego, jest konceptualny, rozbudowany i niezwykle bogaty. Historia, którą opowiada jest nieoczywista i może być różnie interpretowana, co z pewnością było założeniem autorów, ale z grubsza opowiada o zmaganiach człowieka obdarzonego talentem artystycznym z otaczającą go rzeczywistością. Poszczególne utwory są tak ciekawe, że szkoda nie napisać choćby kilku słów o każdym z nich.
    „Myśli” to tylko introdukcja a cappella, ale już tu słychać zalążek tego psychodelicznego odlotu, który panuje na płycie. Zapadający w pamięć natchniony, emocjonalny śpiew na tle gitar, organów Hammonda i instrumentów smyczkowych w „Dziewczynie z obrazka” budzi skojarzenia z twórczością Czesława Niemena czy Marka Grechuty. Spokojny początek i zakończenie na modłę wczesnego King Crimson czy Moody Blues w „Ptaku” są tylko zmyłką, ponieważ lwią część utworu stanowią ostre, przesterowane riffy gitarowe podbite hammondami, a wisienką na torcie jest solówka na saksofonie. Jeszcze więcej dzieje się w jednej z najbardziej rozbudowanych kompozycji z tego zestawu. „List” oferuje między innymi świetne partie wokalne, delikatne klawiszowe pasaże, chóralne zaśpiewy, solówkę gitarową, ale też bardzo ciężkie, psychotyczne łojenie i spokojniejsze, kosmiczne odjazdy, oczywiście w rozmaitej kolejności. Miniaturowy „Był czas”, w którym znowu odzywają się niesforne myśli i różne dziwne dźwięki, stanowi jedynie pomost pomiędzy kolejnymi kawałkami. W drugiej połowie albumu odnajdziemy „Evviva larte!”, w którym chaos częstych zmian rytmu jest kontrolowany przez prosty refren, który stanowi dosadnie zaśpiewany tytuł utworu. Później z kolei wchodzi spokojna zwrotka ze świetną melodią i żarliwym śpiewem oraz trąbką w tle, a całość narasta aż do finału. Emocje sięgają zenitu w zdającym się być artystycznym manifestem Katedry „My, ostatni romantycy”. Wrażenie robi już doskonały prowadzący riff gitarowy oparty na wyrazistym rytmie, a później muzycy dokładają do tego jeszcze przejścia z klawiszami, instrumentami dętymi, wszystko na najwyższym poziomie ekspresji i śmiałe deklaracje w tekście. „Gdzie jest mój raj?” pozwala chwilowo odpocząć, bo to po prostu ładna piosenka w starym stylu, jest żywiołowo, melodyjnie i trochę chóralnie, a wszystko to w oparach psychodelii i big bitu. Gdy już odetchniemy, nadciąga „Nie skończę się” czyli kolejna próba pobicia rekordu w największej ilości przejść na minutę. Klawiszowe pasaże i chóry wymieniają się z przesterowaną gitarą i damskimi wokalami. „Kiedy zgasło serce” to ostatni „normalny” utwór na płycie, w którym zwraca uwagę przede wszystkim emocjonalny śpiew i partie chóralne. Album wieńczy miniatura „Zwyciężymy!”. Na tle gitary akustycznej słyszymy urywki wywiadów z muzykami zespołu, potem trochę śpiewu, a na końcu fragment audycji Piotra Kaczkowskiego, który poleca zespół i życzy mu wszystkiego dobrego.
    Katedra dokonała nieprawdopodobnego rozwoju swojej twórczości i stworzyła album oparty na brzmieniach o wiele starszych od samych muzyków. Co najlepsze, efekt jest bardzo wiarygodny. Panowie (i panie w chórze) doskonale czują się w takim klimacie i nie tylko sprawnie wykorzystują dokonania idoli pokolenia moich rodziców (czyli 1950+), ale też uzupełniają je swoim talentem i podają w sposób bardzo atrakcyjny dla współczesnego słuchacza. Podobny patent stosowały zespoły typu Beardfish czy Graveyard, ale Katedra jest zdecydowanie bardziej „nasza”, polska, wręcz słowiańska w tym co robi i tu upatruję ogromną zaletę ich twórczości. Muzycy zdecydowanie nie są zaściankowi, ale nie zapominają skąd pochodzą i nie są ślepo zapatrzeni w zagraniczne wzorce. Zdecydowanie polecam ten album (a już dawno nie użyłem tych słów)!
    Gabriel „Gonzo” Koleński

    Gabriel Koleński środa, 02, styczeń 2019 18:08 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.