Chede Chokra's

Oceń ten artykuł
(12 głosów)
(1970, album studyjny )
1. My Life  (9:04)
2. Butterfly  (4:28)
3. Harga  (2:48)
4. Evil War  (5:42)
5. Bingung  (4:22)
6. Insan  (4:02)
7. Madat  (4:03)

Czas Całkowity: 34:29
- Benny Soebardja  ( vocals, guitar )
- Bhagu Ramchand  ( vocals )
- Sammy Zakaria  ( drums, vocals )
- Janto Diablo  ( vocals, bass, flute )
- Soman Loebis  ( vocals, keyboards, piano, percussion )



Porozmawiaj o płycie Shark Move Chede Chokra's

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Ile znacie zespołów z Indonezji, które w latach siedemdziesiątych grały progresywnego rocka? No właśnie...

    Tak się dziwnie składa, że często w muzycznych poszukiwaniach ograniczmy się tylko do Europy, mylnie sądząc, że my Europejczycy mamy monopol na dobre, rockowe granie.

    Ja uwielbiam szukać zespołów 'egzotycznych'. Uważam, że rock brzmi tak samo dobrze na całym świecie. Niezależnie od tego czy jest Anglia, Hiszpania, Polska, Chile, RPA czy Indonezja właśnie.

    Tak się składa, że znam kilka kapel z tego azjatyckiego kraju. Jedną z nich jest Shark Move.

    Nagrany w 1970 roku (!) ich album zatytułowany 'Ghede Chokra's' lub jak inni wolą 'Chede Chokra's' to autentycznie jedna z najlepszych psychodelicznych płyt, jakie było mi dane słyszeć.

    Ten jedyny album Shark Move jest bardzo swoisty. Nagrany został tylko w jeden dzień, prawdopodobnie na tak zwaną 'setkę', co odbija się na jakości dźwięku. Perkusja brzmi jakby była wycięta z kartonu a przez cały czas trwania nagrań przewijają się różnego rodzaju szumy i syki. No cóż - takie prawo archiwów.
    Natomiast wszystkie kompozycje stoją na poziomie, jaki udało się osiągnąć europejskim kolegom Shark Move.

    Utwory zespołu są proste, choć siła ich tkwi w aranżacji i melodii, a najlepiej wypadają trzy numery śpiewane po angielsku - 'My Life', 'Butterfly' oraz 'Evil War'.

    'My Life' aż kipi świetnymi motywami. Rewelacyjny refren, w którym raz po raz przeplatają się ze sobą organy i gitara. Piękny początek grany na flecie, oraz gęsta, duszna atmosfera, która sprawia, że całość brzmi bardzo psychodelicznie, a nie hard rockowo (choć melodie które prezentuje Shark Move mogłyby znaleźć się na którejś z wczesnych płyt Uriah Heep). Podobną produkcję można odnaleźć na 'El Inca' boliwijskiej grupy Wara, oraz na 'Breathe Awhile' Arcadium.
    Trochę wczesnych Pink Floyd można odnaleźć w 'Butterfly'. Jest to przyjemna, psychodeliczna balladka, w mocno hippisowskim klimacie. Szczególnie wrażenie robi mocna końcówka numeru. Nie zachwyca natomiast angielski wokalisty. We wszystkich trzech numerach śpiewanych w tym języku, jedyną rzeczą która wskazuje na to, że tak jest w istocie, są tytuły numerów oraz poszczególne słowa, które daje się wyłowić ze śpiewu. Myzycy Shark Move dzielili jednak między sobą obowiązki wokalisty, więc i tak prawdopodobnie śpiewał ten, kto najlepiej angielski znał.
    Zupełnie inny w klimacie jest 'Harga'. Ten numer został już wykonany w ojczystym języku Shark Move, przez co zyskuje na oryginalności. Kompozycja jest spokojna, choć o niepokojącym klimacie. Utwór kończy się ciekawą partią fletu i gdyby nie to, można by porównać 'Harga' do twórczości Indian Summer. Tylko, że Shark Move nagrał płytę rok wcześniej :)
    Trzecim i ostatnim utworem wykonywanym w języku angielskim jest 'Evil War'. Ten kawałek to niesamowite skupisko chwytliwych melodii i ciekawych motywów, takich jak na przykład fragment grany jedynie na basie i perkusji. Bardzo ciekawa i nietypowa kompozycja. Gdybym miał komuś za pomocą jednego utworu przedstawić na czym polega rock psychodeliczny, to puściłbym mu właśnie to nagranie.
    Bardzo charakterystyczna linie melodyczną ma 'Bingung'. Powolny numer, oparty na rozbudowanym klawiszowym tle i nostalgicznym nastroju. Gitara schodzi na odległy drugi a może nawet i trzeci plan.
    Zupełnie odwrotnie pod tym względem prezentuje się 'Insan'. Choć klimat jest zbliżony do poprzednika, to jednak tym razem zespól osiągnął go trochę innymi środkami wyrazu. Podobnie jak w większości kompozycji, także i w tej możemy usłyszeć delikatne dźwięki fletu.
    'Ghede Chokra's' zamyka numer pod tytułem 'Madat'. Fundament stanowią lekko Pink Floydowe klawisze i chórek. Numer jest utrzymany w zdecydowanie pogodniejszym klimacie niż dwa poprzednie kawałki. Aż żal, że to już koniec albumu...

    Shark Move jest jednym z przykładów na poparcie mojej tezy, że rock był zjawiskiem uniwersalnym i zapanował w tym samym czasie na niemalże całym świecie. Jest także przykładem na to, iż można grać naprawdę pięknego i solidnego rocka progresywnego, nie będąc europejczykiem.
    Jeśli umiecie wyzbyć się ironicznego uśmieszku na twarzy, słysząc hasło 'indonezyjksi progresywny rock' i zadać sobie trochę trudu, żeby poznać 'Ghede Chokra's', to zaręczam wam, że przepadniecie w tej płycie. Jak to śpiewał zupełnie niezwiązany z tematem recenzji, ani w ogóle z progiem, Dezerter: 'wystarczy tylko chcieć...'

    4,5/5

    Rafał Ziemba sobota, 17, kwiecień 2010 21:52 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.