2. Nihonjin (19:52)
Czas całkowity: 37:47
reedycja z 2000 roku zawiera dodatkowo:
3. Birds Flying To The Cave (4:32)
4. Saying To The Land (8:21)
5. Moving, Looking, Trying, Jumping (1:39)
6. Wa Wa (0:48)
7. The Cave Down To The Earth (8:17)
8. Four Minds (5:53)
9. Transmigration (11:01)
Czas całkowity: 78:18
- Eiichi Sayu ( lead guitar, hammond organ, chorus )
- Kei Ishikawa ( vocal, bass guitar, electric sitar )
- Manami Arai ( drums, nihon-daiko, chorus )
1 komentarz
-
Lata 70-te w moim (i nie tylko moim) odczuciu to cudowny, dziewiczy okres rocka. Wtedy tworzył się tak zwany art-rock i wszystkie jego odmiany. Współcześnie troszkę znamy nasze europejskie korzenie, jednak przeciętny pochłaniacz dźwięków zna jedynie czubek muzycznej góry lodowej i to z reguły z kręgu anglosaskiego, nie mając już pojęcia o np. rocku z krajów Beneluxu, z Włoch znamy Premiatę, bardziej dociekliwi może jeszcze Banco, Australiia kojarzy się nam z AC/DC, a o Azji nie wiemy nic. Przez długi okres czasu żyłem w podobnej nieświadomości idiotycznie sądząc że tam nic ciekawego się nie działo& Pareset płyt na półkach z wczesnych lat siedemdziesiątych czyniło mnie w oczach znajomych wybitnym ekspertem od staroci.. I był czas że sam w to wierzyłem&. A potem przeczytałem jakiś wywiad Gillana (tego z Deep Purple) w którym wspominał wczesne koncerty w Japonii gdzie na sali czy też stadionie było 30000 ludzi. Przed Purplami grał jakiś miejscowy support, po czym 25000 ludzi poszło do domu nie czekając na występ gwiazdy... Tym suportem był Blues Creation. Ten wywiad zasiał w mojej duszy ziarno niepokoju. Długo szukałem... Nie było jeszcze Internetu, nie było Allegro, nie było Megadiscu&. Miałem to szczęście że dużo podróżowałem i wreszcie w malutkim sklepiku w Hiszpanii znalazłem ów Blues Creation. Kosztował chore pieniądze, ale już pierwsze dźwięki sprawiły że mina mi się wydłużyła...i kupiłem całą dyskografię. Pamiętam, był to rok 1989. Wówczas zrozumiałem, że nic jeszcze nie znam i wszystko przede mną.. Sprzedawca za cholerę nie rozumiał co mi się w tej muzyce podoba, sam miał to przez przypadek i był strasznie szczęśliwy że się tego może pozbyć, a ponieważ złupił mnie okrutnie - jako bonus dołożył mi innych Japońców - grupę FAR OUT. I to była przysłowiowa kropla przepełniająca czarę mojej ignorancji. Od tej pory szukałem, tropiłem i zdobywałem na każdym kontynencie wszystko to co co było nieznane u nas a w katalogach opisane jako art. Doszedłem do takiej wprawy i wręcz bezczelności, że wiem gdzie można wejść do małego sklepiku, poprosić o największe g... jakie jest na stanie byle było z lat 70-tych i można być pewnym udanego zakupu (Hiszpania i Portugalia). Ale tak jak wspomniałem - początkiem była japońska grupa Far Out - jedyna ich płyta została wydana 1973 roku i nosi tytuł 'Nihonjin'. To 'tylko' 2 utwory. 18-minutowy 'Too many People' i 20-minutowy , tytułowy 'Nihonjin' . Muzycznie to coś pomiędzy balladami purplowskimi a Pink Floyd z okresu Meddle. Uroczo proste, ale arcyfajne... Niby zwykłe balladowo-progresywne granie, ale jest w nim jakaś pasja, świeżość i uczucia, które wręcz wgniatają w fotel... Skład też klasyczny - gitara, bas, perkusja i wokal. A wokal to nie byle kto - Fumio Miyashita (gra też na gitarze, klawiszach i flecie) - jeden z najbardziej znaczących muzyków japońskich lat 70 i 80-tych . Następna jego grupa która przekształciła się z Far Out to legendarna Far East Family Band gdzie na klawiszach grali Kitaro i... Klaus Schulze (!!!) Szok? Też zbaraniałem& dopóki nie zdobyłem, ale to już zupełnie inna historia&.. Reasumując - Far Out - rewelacja z kraju kwitnących wiśni - absolutna jazda obowiązkowa dla wszystkich miłośników staroci, jak i dla tropicieli pięknej i ambitnej muzy.
Aleksander Król poniedziałek, 14, luty 2011 08:40 Link do komentarza