A+ A A-

Ceremony: Buddha Meet Rock

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
(1971, album studyjny)
1. Prologue (1:43)
2. Shomyo - part 1 (12:45)
3. Gatha (5:16)
4. Kirisange (6:45)
5. Shomyo - part 2 (5:50)
6. Inori - part 1 (2:18)
7. Inori - part 2 (4:36)
8. Epilogue (2:15)

Czas całkowity: 41:28
- Yusuke Hoguchi ( Organ )
- Kimio Mizutani ( Guitars, Sitar )
- Hideaki Takebe ( Bass )
- Kiyoshi Tanaka ( Drums, Percussion )
- Rarry Sunaga (Percussion, Gongs )

1 komentarz

  • Krzysztof Pabis

    Już na początku tej recenzji należy podkreślić, że nie jest to z pewnością album dla każdego amatora rocka progresywnego, czy też muzyki rockowej w ogóle. Nie dlatego, że jest on w jakiś szczególny sposób trudny, ale z przeciwnego powodu. Jest to tak naprawdę dość prosta muzyka, w wielu miejscach oparta na powtarzaniu pewnych stałych elementów, ustawionych w monotonnej sekwencji. Z tego powodu dla niektórych słuchaczy może się ona okazać nużąca. Nie jest to także album, który łatwo wpisuje się w dokonania innych japońskich zespołów rockowych z lat siedemdziesiątych. Z pewnością nie można go porównywać z płytami takich grup jak Blues Creation, Far Out, Speed Glue and Shinki czy Cosmos Factory, co nie oznacza jednak, że jest to płyta gorsza.

    Całość rozpoczyna krótki orkiestrowy prolog. Jest on wprowadzeniem do utworów, które można określić jako hipnotyczny, rockowy podkład do medytacji. Czasem spokojne, a w innych znów miejscach drapieżne gitarowe improwizacje są tu połączone z buddyjskimi śpiewami (shomyo). Tą stylistykę bardzo dobrze oddaje tytuł płyty. Pierwszoplanowym instrumentem jest tu gitara, choć wielbiciele orientalnych brzmień odnajdą tu także sitar. Do tego dochodzi bardzo dobra sekcja rytmiczna. Można powiedzieć, że jest to ciężka psychodelia z elementami orientalnymi. Rock zachowujący atmosferę buddyjskiej świątyni.

    Przynajmniej częściowo muzykę zawartą na tej płycie można też określić jako sprzyjającą wyciszeniu i pozwalającą oderwać się od kłopotów dnia codziennego. Słychać to zwłaszcza w utworach takich jak Prayer - part 1 czy Gatha. Nie zabrakło tu także fragmentów pełnych ekstatycznych jęków i okrzyków wybrzmiewających na tle całkiem przyzwoitego gitarowego wymiatania (Prayer - part 2). Nieco zaskakujący jest jazzujący epilog z partiami orkiestry i śpiewami ptaków. Płyta ta stanowi jednak spójną całość i jest z pewnością warta zauważenia. Myślę, że obiektywnie album zasługuje na mocną trójkę z plusem, choć zdaję sobie sprawę, że znajdą się osoby, które ocenią go znacznie wyżej. Ja chyba również zaliczam się do tej ostatniej grupy.

    Krzysztof Pabis czwartek, 04, sierpień 2011 20:26 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.