A+ A A-

Good Planets Are Hard To Find

Oceń ten artykuł
(4 głosów)
(2009, album studyjny)
1. Good Planets are hard to Find
2. Space Elevator
3. Orbital
4. PP346-7
5. My Heel has a Beard
6. MTSST
- Tobias  ( Guitars )
- PIB  ( Drums )
- Thomas  ( Bass )
- Jocke  ( Bass, KG- Guitars, Sitar )
- Mogens  ( Hammond, Synths, Dr. Space- Synth )
- Luz  ( Percussion )

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Uwielbiam space rock. Nie tylko za samą muzykę czy atmosferę - moja miłość do niego wyrasta z jednego bardzo prostego faktu. Po prostu trudno w tym gatunku znaleźć słabą płytę. Ja przynajmniej nie spotkałem się do tej pory z albumem space rockowym, który by mi kompletnie nie odpowiadał.

    Nie inaczej jest w przypadku Oresund Space Collective. Ich album Good Planets Are Hard To Find (tytuł bardzo w stylu Hawkwind) to kawał solidnego space rocka. I choć nie jest to album nowatorski, odkrywczy ani genialny, to i tak sprawia mi frajdy i radości co niemiara.

    Oresund Space Collective zaproponował nam na tym wydawnictwie sześć długich kompozycji.
    Swoją przygodę z Good Planets Are Hard To Find rozpoczynamy wraz z utworem tytułowym i jest to najbardziej zaskakujący moment na płycie. Praktycznie zero space rocka, za to pełna psychodelia. Na pierwszym planie jest sitar a podstawą monotonny, transowy rytm. Kompozycja jest bardzo relaksująca i odprężająca. Prawie dziesięć minut, podczas których można po prostu rzucić się w dźwięki, pozostawić umysł w spokoju i być jak pusty bambus:)
    Dopiero kolejny utwór - Space Fountain nabiera space rockowego charakteru. Słychać, że zespół ma wyrobione brzmienie. Grają po staremu bez żadnego wysiłku. W partiach gitar zdecydowanie słychać szkolę Hendrixa, choć młodzi muzycy nie uciekają tez specjalnie od wpływów Hawkwind (tego z późniejszego okresu) czy Pink Floyd (pojawia się fragment mocno przypominający Echoes).
    Szesnastominutowy Orbital Elevator jest natomiast troszkę bardziej nowoczesny.. Zespół upodabnia się do Spirits Burning, ale zdradza także delikatne wpływy elektroniki spod znaku Archive, choć gra dużo bardziej gitarowo a jego beat nie jest tak nachalnie elektroniczny. W swych instrumentalnych momentach podobnie gra nasza rodzima Oranżada.
    Jeszcze dłuższym utworem jest opatrzony dość enigmatycznym tytułem PP746-3. Jest to kolejny space rockowy kolos - bez wyraźnie zarysowanych melodii, oparty na jednostajnym rytmie, ale za to bardzo przyjemny. Taki to już styl muzyczny, że nie każdy utwór da się zanucić.
    Przedostatni My heal has a Beard (co za tytuł!) nie przynosi większych zmian w stosunku do trzech poprzednich utworów. Stanowi mieszankę klasycznego i nowoczesnego space rocka a zamykająca album kompozycja MTSST' to powrót do psychodelicznych dźwięków sitara jakie pamiętamy z numeru tytułowego. Tylko, że tym razem są one rozciągnięte aż do dziewiętnastu minut.

    Good Planets Are Hard To Find to pozycja która na pewno ucieszy każdego fana space rocka. Charakterystyczny dla tego gatunku klimat nagrań oraz brzmienie to niewątpliwe atuty tego krążka. A żaden fan tego gatunku nie oczekuje chyba wiele więcej, niż włączyć album i popaść w trans wraz z muzyką.

    Solidna płyta zasługująca na solidną czwórkę i moją osobista rekomendację :)

    4/5

    Ps. Na koniec jeszcze jedna dość ważna informacja. Choć używałem w recenzji słowa kompozycja to tak naprawdę na płycie nie ma żadnych kompozycji w klasycznym tego słowa znaczeniu. Cała twórczość Oresund Space Collective to improwizacje. Choć rejestrowane w studiu, ale nagrywane na żywo, stuprocentowe jamy.

    Rafał Ziemba niedziela, 04, lipiec 2010 13:26 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.