A+ A A-

The Eclectic Measure

Oceń ten artykuł
(19 głosów)
(2007, album studyjny)
1. I and You and Me (I) (1:26)
2. The Eclectic Measure (6:56)
3. Forgotten Souls (3:45)
4. My Ambiguity of Reality (1:55)
5. The Antagonist (3:56)
6. Halfway to the Stars (3:38)
7. I and You and Me (II) (6:25)
8. Ominous (but fooled before) (5:41)
9. The Point of no return (7:42)
10. Deus Ex Machina (6:57)

Czas całkowity: 48:21
- Steve Houtmeyers ( Guitare électrique, Guitare acoustique, Vocals/voix )
- Tom Vanlaer ( Guitare basse, Moog synthesizer, Orgue Hammond )
- Steven Marx( Saxophone ténor, Saxophone baryton, Fender Rhodes )
- Dave Houtmeyers ( Drums, Percussion, Tympani )
Więcej w tej kategorii: « Legacy

1 komentarz

  • Krzysztof Michalczewski

    "Siedem nauk dla zmarłych.
    Napisane przez Bazylidesa
    w Aleksandrii, mieście
    gdzie Wschód dotyka Zachodu.

    Sermo I

    Zmarli powrócili z Jeruzalem, gdzie nie znaleźli tego, czego szukali. Domagali się przystępu do mnie i żądali ode mnie nauki, i tak ich nauczałem:
    Słuchajcie! Rozpoczynam od nicości. Nicość jest tym samym co Pełnia. W nieskończoności pełne znaczy tyle, co i puste. Nicość jest pusta i pełna. Możecie też równie dobrze powiedzieć coś innego o nicości, na przykład jakoby była biała albo czarna czy też jakoby nie istniała albo istniała. Nieskończone i wieczne nie ma żadnych właściwości, albowiem posiada wszystkie właściwości...".

    Pochodzący z Syrii Bazylides był gnostykiem. Początkowo nauczał w Persji, a później w latach 130-140 naszej ery w Aleksandrii. Twierdził on między innymi, że istnieje najwyższy Bóg, któremu na imię Abraxas. Bóg ten stworzył pięć sił pierwotnych: ducha (nous), słowo (logos), opatrzność (phronesis), mądrość (sophia), potęgę (dynamis) i to on zesłał na ziemię Jezusa Chrystusa. W ikonografii przedstawiono go jako postać o ciele człowieka i głowie koguta, która zamiast nóg ma węże oplatające gałąź tworzącą podwójny krzyż, w jednej ręce trzyma ona bat, a w drugiej tarczę. Nogi w kształcie węża symbolizują ducha i słowo, bat służący do odpędzania demonów oznacza potęgę, tarcza odpowiada mądrości, a kogucia głowa jest wyobrażeniem opatrzności. Abraxas symbolizuje też siedem znanych w Starożytności planet oraz siedem stopni oświecenia człowieka.
    Ale to nie Bazylides jest autorem "Siedmiu nauk dla zmarłych". Pod tym imieniem skrył się gnostyk współczesny, a mianowicie Carl Gustav Jung - szwajcarski psychiatra, przez jakiś czas przyjaciel i współpracownik Zygmunta Freuda, psychoanalityk, twórca psychologii analitycznej, autor między innymi określeń typu: introwersja, ekstrawersja, archetyp, cień, persona, animus i anima.

    "Siedem kazań dla zmarłych" to niewielki, składający się z siedmiu części, traktat, który pod względem formy i treści przypomina pisma gnostyków z przełomu I i II wieku naszej ery. Wyżej zamieszczony cytat jest fragmentem pracy zatytułowanej "VII Sermones ad Mortuos", a pochodzącej ze zbioru "Podróż na Wschód" (wydawnictwo Pusty obłok, Warszawa 1989, s.28), w którym znalazło się kilkanaście tekstów autorstwa Carla Gustava Junga związanych z Orientem.
    Jung napisał "Septem Sermones ad Mortuos" w 1916 roku i chociaż miał już wtedy 41 lat, to nazywał ten tekst "grzechem młodości". Za życia autora istniał on tylko w formie broszury, którą obdarowywał swoich znajomych i przyjaciół, ponieważ nie zgadzał się na wydanie tego dzieła w formie ogólnodostępnej książki. Nie było to z resztą konieczne, gdyż myśli zawarte w tym traktacie znalazły swoje rozwinięcie w późniejszych pracach Junga, zwłaszcza w tych dotyczących problemu indywiduacji człowieka. "Septem Sermones ad Mortuos" ogłoszono drukiem dopiero po śmierci Junga. Szkic ten kończy się anagramem, którego rozwiązania autor nie zdradził do końca swoich dni i który najprawdopodobniej nadal pozostaje nierozwiązany.

    W pierwszym kazaniu skrywający się pod imieniem Bazylidesa Jung naucza o Pleromie, która jest wszystkim i niczym, pusta i pełna, ma właściwości i ich nie ma; o człowieku, który jest częścią Pleromy, ale się od niej odróżnia, bo ma właściwości; o przeciwieństwach typu dobro-zło, jasne-ciemne, żywe-martwe, piękne-szpetne; o Stworzeniu. Z kazania drugiego dowiadujemy się, że jest Bóg najwyższy, który jest tym co wspólne Bogu i szatanowi, czyli jest aktywnością. Na imię mu Abraxas i jest on tym, co ciągle się staje i zmienia. Kazanie trzecie Bazylides poświęcił też Abraxasowi, który jest samym życiem i w którym jest dobro przypisywane Bogu i zło pochodzące od szatana. Kazanie czwarte zawiera naukę o dwóch bogo-diabłach, z których pierwszy jest płonącym erosem, a drugi rosnącym drzewem życia. W kazaniu piątym mówi się o tym, że świat bogów zaznacza się w płciowości i duchowości, mowa jest też o duchowości oraz płciowości mężczyzny oraz kobiety. Kazanie szóste to ciąg dalszy rozważań na temat duchowości i płciowości.
    W kazaniu ostatnim Bazylides przekonuje, że człowiek jest wrotami, przez które przechodzą dusze z większego świata zewnętrznego do mniejszego świata wewnętrznego; a tworząc ten świat wewnętrzny człowiek staje się tym samym, czym jest Abraxas.

    A oto jakie wydarzenia poprzedziły napisanie "Septem Sermones ad Mortous":

    "Zaczęło się od wewnętrznego niepokoju, nie wiedziałem jednak, o co chodzi, ani czego ode mnie 'chciano'. Czułem wokół siebie osobliwie ciężką atmosferę - czułem się tak, jakby w powietrzu naokoło pełno było widm. Potem w domu zaczęło straszyć: najstarsza córka zobaczyła w nocy białą postać przeciągającą przez jej pokój. Druga córka - niezależnie od pierwszej - opowiedziała, że nocą dwa razy ktoś zdarł z niej kołdrę. Dziewięcioletni syn miał koszmar. Rano zażądał od matki kredek i - choć nigdy dotąd nie rysował - przedstawił swój sen na rysunku. Nazwał to 'Obrazem rybaka': środkiem płynie rzeka, na brzegu stoi rybak z wędką. Właśnie złowił rybę. Na głowie rybaka znajduje się komin, z którego buchają płomienie i unosi się dym. Z drugiego i brzegu, szybując w przestworzach, przybywa diabeł. Przeklina, oburzony, że kradną mu ryby. Nad rybakiem jednak unosi się anioł, który powiada: 'Nie rób mu krzywdy, bo on łowi tylko złe ryby!'. Obraz ten syn namalował w sobotę.
    W niedzielę, o piątej po południu, u drzwi wejściowych rozległ się dzwonek. Był jasny letni dzień; w kuchni, skąd widać, co się dzieje na otwartym placu przed drzwiami, przebywały dwie służące. Ja sam znajdowałem się blisko dzwonka: słyszałem, jak dzwoni, widziałem, jak porusza się młoteczek. Rzuciliśmy się do drzwi, żeby zobaczyć, któż to taki - nie było nikogo! Osłupiali, spojrzeliśmy po sobie. Atmosfera była gęsta, proszę mi wierzyć! Byłem pewny: teraz coś się wydarzy. W domu jakby kłębiła się wielka rzesza - wielka rzesza duchów! Stały wszędzie, cisnęły się do drzwi, miało się wrażenie, że brak powietrza, by zaczerpnąć tchu. Naturalnie, nie dawało mi spokoju naglące pytanie: 'Na miłość boską, a co to?'. Wtem duchy zakrzyknęły chórem: 'Wracamy z Jeruzalem, gdzie nie znaleźliśmy tego, czegośmy szukali'. Słowa te odpowiadają pierwszym linijkom "Septem Sermones ad Mortuos".
    I wtedy słowa jakby same zaczęły spływać na papier. W trzy wieczory rzecz była napisana. Gdy tylko zacząłem pisać, chmara duchów ulotniła się. Już nie straszyło. w domu zapanował spokój, atmosfera oczyściła się - aż do następnego wieczora, kiedy to w powietrzu znowu coś się zaczęło zbierać. I tak przez kolejne dni. Był rok 1916".
    (Carl Gustav Jung, "Wspomnienia, sny, myśli", Wydawnictwo Wrota, Warszawa 1999, s.196).

    Po zapoznaniu się z tym fragmentem wspomnień Junga trudno oprzeć się wrażeniu, że był on w tym czasie w bardzo poważnym kryzysie psychicznym. Wydaje się, że najważniejszym dokonaniem naukowym Junga jest teoria procesu indywiduacji. Oparł ją na obserwacji samego siebie i swoich pacjentów. Teoria ta w bardzo dużym uproszczeniu i skrócie przedstawia się następująco: indywiduacja to proces, który dzieje się w życiu każdego z nas. Polega ona na złączeniu w jedność naszej świadomości i nieświadomości. Według Junga przychodzimy na świat w stanie naturalnej nieświadomości i z niej wyłania się nasze świadome ja (ego). Nieświadomość jest znacznie większa od świadomości i dzieli się na nieświadomość indywidualną (to wszystko o czym z jakiś powodów wiedzieć nie chcemy, bo się tego boimy albo wstydzimy) i nieświadomość zbiorową (wspólna wszystkim ludziom i zawierająca instynkty oraz archetypy). Indywiduacja dzieli się na dwie części. Pierwsza z nich obejmuje pierwszą część życia, w czasie której kończymy szkoły, zdobywamy zawód, wchodzimy w związek małżeński, płodzimy potomstwo i osiągamy bezpieczeństwo finansowe, czyli adaptujemy się do wymogów życia zewnętrznego. W drugiej części przystosowujemy się do życia wewnętrznego, czyli zdobywamy wiedzę o sobie samym, by dotrzeć do jaźni - punktu centralnego łączącego świadomość z nieświadomością. Do tego celu, jakim jest jaźń, docierają tylko niektórzy, chociaż starają się wszyscy. Jaźń bywa też nazywana nadświadomością. Ten cel osiąga się przez poznanie i akceptację cienia - ciemnej strony naszej osobowości, tej o której wiedzieć nie chcemy. Kolejny etap to poznanie archetypu kobiety (anima) w przypadku mężczyzn i archetypu mężczyzny (animus) w przypadku kobiet, tak więc uświadomienie sobie pierwiastka płci przeciwnej w naszej psychice przybliża nas do poznania samych siebie. Poznanie persony, która jest maską okazywaną społeczeństwu i jednocześnie kompromisem między wymogami otoczenia a naszymi dążeniami, jest kolejnym krokiem w podróży w głąb siebie. Kolejny przystanek w podróży do jaźni to spotkanie z archetypem Starego Mędrca w odniesieniu do mężczyzn, a w przypadku kobiet archetypu Wielkiej Matki. Ta trudna i wyboista droga prowadzi nas wprost do jaźni, ale dotarcie do niej poprzedzone jest kryzysem na skutek 'zalania' świadomości najprzeróżniejszymi, do niedawna nieuświadamianymi sobie, treściami. Nieświadomość zbiorową można traktować jako krainę zmarłych, a wyprawę do centrum psyche jako wędrówkę przez krainę cieni ("Septem Sermones ad Mortuos"). Właśnie o tym kryzysie czytamy we wspomnieniach Junga. Pogodzenie się z tym co nieświadome sprawia, że przestaje ono być niebezpieczne i przestaje zagrażać naszej integracji, a tym samym powoduje powrót do równowagi. Osiągnięcie punktu centralnego naszej psychiki, jakim jest jaźń, czyni każdego z nas pełnym człowiekiem.

    Jung potrzebował dowodów na prawdziwość swojej teorii. Szukał ich w pismach gnostyków i nie znalazł. Poszukiwał w pismach alchemików i odnalazł. Studia nad alchemią, którą traktował jako prepsychologię, zajęły mu dziesięć lat. Przekonał się, że dzieła mistrzów alchemii zawierają nie tylko magię, tajemne formuły i symbole, ale też opisy wewnętrznej przemiany jakiej podlega alchemik i która jest warunkiem koniecznym przeprowadzenia udanej transmutacji ołowiu w złoto. Okazało się więc, że indywiduacja jest procesem uniwersalnym i odwiecznym. Tak jak alchemię wywodzi się z gnostycyzmu, tak swoją psychologię głębi Jung wyprowadzał z alchemii.

    Spośród wielu teorii opisujących rozwój psychiczny człowieka (Sigmund Freud, Alfred Adler, Sandor Ferenczi, Otto Rank, Erik Ericson, Melanie Klein, Jacques Lacan, Karen Horney, Harry Stack Sullivan, Erich Fromm i inni) Steve Houtmeyers wybrał właśnie teorię jungowską. Dlaczego tę ? A dlatego, że ma ona dla niego specjalne i osobiste znaczenie. Oto co pisze na temat naszkicowanej na kartach "The Seven Sermons to the Dead" jungowskiej koncepcji rozwoju psyche (całość procesów psychicznych Jung nazywał także duszą) Steve Houtmeyers - były punkowiec, założyciel Hypnos 69, multiinstrumentalista, autor tekstów i muzyki:
    "Album 'The Eclectic Measure' powstał w oparciu o "The Seven Sermons to the Dead" autorstwa Carla Junga. Siedem nauk opowiada o jaźni jako androgynicznym bóstwie Abraxas i mówi o tym, że wiedza o samym sobie jest rezultatem przyswojenia przez świadomość treści zawartych w nieświadomości. Dzięki temu procesowi nasza dusza staje się jednością. Ta opowieść może pomóc tym wszystkim, którzy starają się dotrzeć do nieświadomości, tylko nie wiedzą od czego i jak rozpocząć swoje poszukiwania. A nie jest to takie proste, bo sama zmiana stylu życia i tego wszystkiego co robiłeś i o czym myślałeś zanim przyszedłeś na świat to za mało. To tak jak w sztuce, żeby stworzyć coś nowego, musisz zniszczyć stare. "The Eclectic Measure" jest o przeciwieństwach, o równowadze miedzy słońcem i księżycem, dobrem i złem, niszczeniem i tworzeniem. Kiedy już wszedłeś na tę kamienistą ścieżkę prowadzącą do nieświadomości, znajdziesz to czego szukałeś. Abraxas jest w każdym z nas."
    (krótki tekst zamieszczony w książeczce dodana do płyty)

    Odniesienia do "The Seven Sermons to the Dead" można odnaleźć nie tylko w tekstach utworów z "The Eclectic Measure", ale są one widoczne także na kartach broszury dołączonej do płyty. Na jej pierwszej stronie plastycy z Malleus Rock Art Lab umieścili postać boga Abraxasa w otoczeniu słońca i księżyca. Słońce symbolizuje duchowość męską, a księżyc kobiecą, bo Abraxas jak wiadomo ma naturę androgyniczną. Na kolejnych stronach przedstawili oni dwóch bogo-diabłów, jednego po postacią błogosławiącej ręki wychylającej się z chmury, a drugiego jako płomienie ognia wydostające się spod powierzchni ziemi. Na ostatniej znalazła się dwunożna i dwugogłowa postać (głowa wilka i młodzieńca) symbolizująca Boga dobrego i boga szatana w otoczeniu symboli bogo-diabłów. I jeszcze w pudełku na płytę artyści z Malleus umieścili ilustrację przylegających do siebie połówek słońca i księżyca, idealnie pasujących do siebie i tworzących tym samym jedność.

    Carla Gustava Junga nazywa się czasami gnostykiem XX wieku. W niektórych swoich pracach Jung przywołuje idee gnostycyzmu z początków naszej ery, komentuje je, nadaje im dzisiejsze znaczenie oraz tworzy nowe mity (np. w "Archetypach i symbolach"). Analogicznie muzycy Hypnos 69 zasłużyli sobie na określenie psychodelików początku XXI wieku. Na swoich płytach wygrzebują z częściowego zapomnienia rocka psychodelicznego lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, wskrzeszają go i nadają mu współczesne brzmienie. Tak jak Jung upodobnił swoje siedem kazań do tekstów gnostyków z przełomu I i II wieku naszej ery, tak muzycy belgijskiego Hypnos 69 nadają swojej muzyce cechy charakterystyczne dla rocka psychodelicznego sprzed wielu lat. I Jung, i Hypnos 69 kontynuują dzieło swoich mistrzów z bliskiej i odległej przeszłości.

    "The Eclectic Measure" nagrano w Artsound Studio Houthalen w Belgii na przełomie lipca i sierpnia 2006 roku. Tylko tych kilkanaście letnich dni wystarczyło muzykom Hypnos 69 do zarejestrowania naprawdę znakomitego materiału.
    Ten album opowiada o Człowieku i jego trudnej drodze do samopoznania i samorealizacji. Nie jest to długa opowieść, trwa ona 48 minut z sekundami i składa się z 10 również niedługich rozdziałów. Najdłuższy z nich trwa niespełna 8 minut, najkrótszy 1,5 minuty. Steve Houtmeyers ułożył do nich słowa i wymyślił piękne melodie.
    Osnową stylistyczną utworów z tego krążka jest klasyczna psychodelia, sporadycznie art rock i space rock. Jeśli w instrumentarium znalazły się: organy Hammonda, melotron, fortepian Rhodes, syntezatory analogowe, theremin, space echo, saksofony i klarnet, to można nagrać inny rodzaj muzyki? Raczej nie.
    To dobrze, że ta płyta nie ukazała się 35 lat temu, bo dzisiaj niewiele osób pamiętałoby o tej muzyce i o tej grupie, a tak wszystko jeszcze przed nią - sława, wywiady, czerwone dywany, blask reflektorów, pieniądze, luksusowe auta, a może nawet własny odrzutowiec.
    "The Eclectic Measure" to bardzo nastrojowa płyta. Nastrój poszczególnych utworów świetnie koresponduje z ich tekstem. Muzycy z dużą łatwością tworzą specyficzny klimat tajemniczego misterium, którego duch towarzyszy każdemu dźwiękowi. Umiejętnie i zgrabnie przechodzą od nastroju uroczystego i podniosłego do nastroju radości i uniesienia, nie popadając przy tym w niepotrzebny patos. Ta umiejętność tworzenia odpowiedniej atmosfery emocjonalnej wydaje się być specjalnością zespołu, co można zauważyć już na wcześniejszych płytach tej formacji.
    Chociaż każda z dziesięciu kompozycji jest odrębną całością, to realizatorzy nagrania zestawili je z sobą tak umiejętnie, że można odnieść mylne wrażenie, iż są one połączone w jedną nieprzerwaną suitę.
    Nie zabrakło tu pomysłowych i brawurowych popisów instrumentalnych, przede wszystkim Steve'a Houtmeyersa i Stevena Marxa. Sprawiedliwość trzeba oddać też pozostałej dwójce muzyków - gra Dave'a Houtmeyersa i Toma Vanlaera jest bardzo wyrazista, pełna energii i co najważniejsze - dobrze słyszalna.

    Większość swoich prac Carl Gustav Jung napisał trudnym, dość hermetycznym językiem i pod tym względem "Septem Sermones ad Mortuos" nie jest wyjątkiem. Muzycy Hypnos 69 podjęli się niełatwego zadania, jakim jest przybliżenie idei zawartych w tym pełnych aluzji traktacie przeciętnemu zjadaczowi chleba. Z tej próby wywiązali się koncertowo - nagrali płytę bardzo przystępną, również dla niezbyt psychologicznie i muzycznie wyrobionemu słuchaczowi.
    Ocena - 5/5

    Krzysztof Michalczewski piątek, 24, grudzień 2010 01:06 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.