Bardzo dobra pozycja dla fanów Lemmyego, badaczy rocka oraz maniaków psychodelii. Ortodoksyjni fani art rocka raczej nie znajdą tu nic dla siebie;) Zaiste dziwna była to kapela i dziwna płyta. Perkusja pojawia się tylko w dwóch numerach, poza tym mamy tylko gitarę, tablę (rzadko się spotyka żeby ktoś grający na takim instrumencie zakładał zespół rockowy), bas i wokal. Niby niewiele, ale robi swoje. Przede wszystkim możemy obserwować jak kształtował sie Lemmy (tu jako Ian Willis) jako kompozytor. Fajnie jest posłuchać jak riff z utworu Sky Is Burning jest prawie identyczny z wydanym 30 lat później na płycie Snake Bite Love (oczywiście Motorhead) utworem Dead And Gone. Dobrze jest mieć ta pozycję w kolekcji żeby zobaczyć jaka przepaść potrafiła dzielić amatorów od profesjonalistów. Dobrze w końcu dlatego, że kompozycje z tego albumu są ciekawe i szybko wpadają w ucho (że już nie wspomnę tego gitarowego zgiełku w Dark Lord). Reasumując, nic wybitnego, ale całkiem niezła płyta. Ja jako wielki fan Lemmyego wystawiam 4/5.