1 komentarz

• 

  Początek roku 1973 był rewelacyjnym okresem w muzyce. Ukazało się wiele wspaniałych płyt, które dziś znamy jako kanon lub takich, które po latach okazały się najlepszymi w dorobku wielu zespołów. Powstały takie giganty jak 'BRIAN SALAD SURGERY' Emersona, 'SELLING ENGLAND BY THE POUND' Genesis, 'LARKS' TONGUES IN ASPIC' King Crimson, 'FELONA E SONORA' LeOrme, 'ZARATHUSTRA' Museo Rosenbach, 'PHOTOS OF GHOST' Premiaty, 'TALES FROM TOPOGRAPHIC OCEANS' Yesów i dziesiątki innych równie wielkich. W tym nawale fantastycznej muzyki, zupełnie bez echa przeszła debiutancka i jak się okazało jedyna pozycja szwedzkiej grupy Panta Rei. Tę płytę można określić dwojako - sensacyjnie dobra i kryminalnie nieznana. Bez żadnej przesady - to jedna z najlepszych płyt progrockowych jakie ukazały się w Szwecji w latach siedemdziesiątych, choć sam początek niczego takiego nie zapowiada. No, ale im dalej, tym lepiej... Pięć utworów wypełnionych cudownie rozszalanymi gitarami, melodyjnymi solówkami (nieprawdopodobny warsztat), połamanymi rytmami, a w to wszystko okazjonalnie wpleciono flet i saksofon. Płyta jest też nieźle pokręcona stylistycznie - mamy tu elementy psychodelii, space rocka, ciężkiego gitarowego proga, chwilę potem folku i Canterbury, trochę Zappy i jazz-rocka. Jest space, jest hard, freak i orient. Pyszna mieszanka! 38 minut fantastycznej, żywiołowej muzyki, którą pokocha każdy fan mocnego, gitarowego grania z lat 70.

  Aleksander Król piątek, 23, marzec 2012 10:48 Link do komentarza