Moim zdaniem muzyka, którą zaprezentowałeś na „Rogalowie - piosenkach ku pokrzepieniu serc” jest unikatem na skalę światową. Jak się tworzy coś tak oryginalnego?
Bardzo miło jest to usłyszeć. Trzeba jednak pamiętać, że każdy człowiek jest postacią unikalną i oryginalną, „wystarczy” się tego trzymać. Oczywiście jest to niezwykle trudne, jako że tysiące mechanizmów społecznych, kulturowych i ekonomicznych próbuje nas zaprogramować i zamienić w łatwo sterowalne roboty. My się dajemy, nie dajemy, albo się nam coś wydaje, i tak toczy się odwieczna zabawa w kotka i myszkę. Podstawową sprawą jest nie bać się własnej wrażliwości, wyobraźni, intuicji, przekonań i wizji, nawet jeśli innym wydają się „przesadzone”, „oczywiste”, „dziwne”, naiwne czy dziecinne.
Za Siódmą Górą, choć założyłeś je niemal 20 lat temu, wydało dopiero drugą płytę. Dlaczego tak rzadko dajesz nam usłyszeć autorskie nagrania?
Pierwsze nagrania (nie było jeszcze wtedy dzisiejszej nazwy) powstały w grudniu 1985 roku, a idea i twór Za Siódmą Górą objawiły się gdzieś na przełomie 1987 i 88 roku. W 1989 zagraliśmy pierwszy koncert na wrocławskim festiwalu Literakcje zorganizowanym przez awangardową formację Galeria-Nie-Galeria. Przez kilka lat miałem nadzieję i chęć utrzymania regularnego zespołu. Z różnych względów się to nie udało, natomiast pozostał we mnie pewien rodzaj napędu i wrażliwości, który od czasu do czasu domaga się uzewnętrznienia i pozostawienia własnego znaku. Może to być uratowanie starego domu, zapomnianej, lampowej konsolety, czy posadzenie czereśni. Kiedy ciśnienie staje się bardzo intensywne, powstają nagrania. Muzyki zewowej, czy piosenek, które były ze mną od początku. Nigdy nie utrzymywałem się z grania, nie miałem zewnętrznej presji na sprawy Za Siódmą Górą , nie lubię rutyny, ani profesjonalnego banału. Gram/nagrywam wyłącznie kiedy chcę i muszę (mam tu na myśli mus wewnętrzny) i kiedy czuję, że projekt dojrzał, że jest wystarczająco dobry. Natomiast pewne idee oblekają się w dźwięki bardzo powoli (Rogalów powstawał co najmniej 20 lat). Z „dzisiejszego” punktu widzenia, to niewiarygodnie długo, ale tak to jest. W tzw. międzyczasie błąkało się sporo materiału, być może powstaną na tej bazie kolejne płyty. Sam nie wiem.
Jesteś władcą absolutnym Za Siódmą Górą. Według jakiego klucza dobierasz współpracowników? Są wśród nich zarówno znajomi z wydawanych przez OBUH podziemnych formacji, jak i markowy sesyjny gitarzysta Jacek Wąsowski.
Za Siódmą Górą jest autorskim tworem myśli, emocji i wyobraźni, pojęcie władztwa jest mi kompletnie obce (napisałem nawet o tym piosenkę „Power”, która zaczyna „Muzykę jakiej świat nie widzi”). „Rogalów” powstawał między remontem starego budynku na wsi (mieściła się w nim jednocześnie szkoła/mleczarnia/piekarnia, a potem świetlica i sklep) – a jego ponowną odbudową – po pierwszym remoncie wybuchł w nim pożar i połowa domu spłonęła. Metody przy nagrywaniu „Rogalowa” przypominają proces budowy domu metodą gospodarczą. Tyle ile mogę wykonuję sam, a o wykonanie „prac specjalistycznych” proszę rozmaitych kompanionów. Kluczem są ich umiejętności, wrażliwość, wolny czas i chęci.
Wiadomo, że uznajesz prymat dźwięku analogowego nad cyfrowym i każde wydawnictwo OBUH Records musi wyjść przede wszystkim na winylu. Wersję CD „Rogalowa” uznajesz jednak za pierwszą Twoją w pełni udaną rejestrację na płycie kompaktowej. Czy praca nad nią przebiegała w jakiś szczególny sposób?
Od siedmiu lat prowadzę jedyne w kraju w pełni analogowe studio nagrań. W ciągu tego czasu miałem możność doświadczenia wielu zjawisk dźwiękowych, w tym problemat braku możliwości adekwatnego przenoszenia nagrań analogowych na płytę CD. To znaczy różnica między nagraniem analogowym a jego wersją cyfrową jest dość fundamentalna. Chodzi o głębię, płynność, dźwięczność i tzw. charakter, które w formacie CD są w znacznym stopniu utracone. Niby jest to samo, ale nie tak samo, czytaj: do bani. Szczęśliwie poszukiwania remedium na ten stan rzeczy zawiodły mnie do Piotra Nykiela z Politechniki Warszawskiej, który te właśnie sprawy od jakiegoś czasu badał i próbował okiełznać. Rogalów Analogowy stał się poligonem doświadczalnym do walki z problemami kwantyzacji. Tak się fantastycznie i nie przypadkiem złożyło, że album „Rogalów – Piosenki ku pokrzepieniu serc” jest pierwszym, który zapoczątkował udany transfer duszy analogu na format CD za pomocą nowej, autorskiej metody Piotra Nykiela. Szkoda może, że stało się to dopiero teraz, w dobie mp3, który jest znacznie gorszym niż CD formatem, ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale. W każdym razie od tej pory wszystkie nagrania z Rogalowa Analogowego mają szansę zabrzmieć co najmniej tak, jak zostały nagrane.
Moja Babcia, która usłyszała u mnie „Rogalów..” i bardzo go polubiła, tak oto określa Twój śpiew: tak jak raper, ale ładnie. Jak skomentujesz tę opinię? Twój wokal rzeczywiście jest nietypowy.
Pozdrów serdecznie Babcię i powiedz, że świadomość, że polubiła te kawałki będąc już Babcią ogromnie mnie krzepi. Mój głos jest taki, jaki być powinien. Nie mam innego. Wierzę w to, co „śpiewam”. Zdaje się, że to słychać.
Pierwszy album Za Siódmą Górą, „Muzyka, jakiej świat nie widzi”, był dziełem mrocznym i niepokojącym, na „Rogalowie...”serwujesz pełną sielankę - czy to efekt dojrzewania czy raczej nabierania muzycznych doświadczeń?
Nie zgodzę się, że „Rogalów”serwuje sielankę. Jest raczej – poprzez pryzmat osobistych doświadczeń – dość żarliwym świadectwem dostrzegania niezwykłości w „zwykłym” (stwierdzenie „zwykłe życie” jest po prostu sprzeczne) życiu, które jest postrzegane jako szare i nieciekawe. Tudzież garścią refleksji nad człowieczym paradoksem. Tego typu zagadnienia leżą u samych początków idei Za Siódmą Górą. Mogą one manifestować się na różne sposoby. Ich wymowa jest w ostatecznym wymiarze oczywiście optymistyczna, stąd podtytuł „Rogalowa” - „Piosenki ku pokrzepieniu serc”. Przypomnę też, że „mroczna” „Muzyka jakiej świat nie widzi” kończy się utworem „Resurrecturis”, którego przesłanie jest w ostatecznym wymiarze również pokrzepiające.
Porzuciłeś też długie formy na rzecz nietypowych, ale jednak, piosenek...
Nigdy nie porzuciłem piosenek, które choć może nie były szerzej znane, to były ze mną od samego początku. Długie formy są również w zanadrzu. Za Siódmą Górą zawsze manifestowało się w dwóch podstawowych obliczach wyrastających z metafizycznego doświadczania codzienności. Pierwsze to muzyka zewów duszy, osobista muzyka „sakralna” (por. „Muzyka jakiej świat nie widzi”), druga to oblicze „świeckie”, czyli piosenki, albo kawałki energetyczne. Może z dłuższej perspektywy będzie to zupełnie jasne.
Czemu miało służyć maksymalne uproszczenie tekstów na „... Muzyce ku pokrzepieniu serc?”
To jest swoisty traktat o prostocie i niezwykłości rzeczy, takie wyjście spod tarczy, pod którą zwykle się kryjemy. To są piosenki dla dzieci, niezależnie od wieku. Piosenki dla tych, którzy szukają, którzy się wstydzą, którzy się boją, którzy są niepewni, którzy coś przeskrobali i którzy myślą, że nie mają szans. Jeśli tak czują, to tylko o nich dobrze świadczy. Niech wiedzą, że nie są sami, i że tak właśnie powinno być. Póki jest w nas dziecko, nie wszystko stracone. Dlatego nie ma na tej płycie grama ironii, szyderstwa czy cynizmu. Mamy tego wszędzie po pachy. Tu się odsłania Za Siódmą Górą. To jest ANALOG. Oczywiście można to wszystko bardzo łatwo wyśmiać i wykpić, ale jakoś damy radę. Może tak długo musiałem czekać, żeby rechot niestraszny był?
Opisujesz uroki wiejskiego życia. Sam mieszkasz w niewielkiej wiosce na Lubelszczyźnie. Nie używasz komunikatora gadu-gadu. Czy przypadkiem nie jesteś izolacjonistą?
To raczej drobna cząstka uroków naszego życia w ogóle, gdziekolwiek się znajdujemy. Rogalów to tylko symbol. Każdy może mieszkać w Rogalowie, nawet jeśli jest z Warszawy, cha, cha.
Tomasz Budzyński nazwał Cię kiedyś Hobbitem. Po przesłuchaniu „... Piosenek ku pokrzepieniu serc” jestem skłonny się z nim zgodzić - przynajmniej w części. Podobnie jak ludek z Shire'u wydajesz się cenić spokój i ciszę we własnej, małej ojczyźnie, a i rodzima przyroda w Twoich utworach w magiczny sposób ożywa. Odnalazłeś baśń we własnym życiu czy może „Rogalów...” to wyraz tęsknoty za nią?
Baśń jest w życiu każdego z nas. Odnajduję ją prawie codziennie. Natomiast porównanie do Shire ma coś do rzeczy. Hobbity wydają się zapieckowymi poczciwcami, ale kto inny wyrusza na takie wyprawy?
1Barwne opisy instrumentów użytych do nagrań zajmują w książeczce niemal tyle samo miejsca, co słowa utworów. Nie traktujesz chyba swojej twórczości do końca poważnie?
Niczego do końca nie traktuję poważnie. Nie dajmy się zwariować.
Czy na kolejne utwory Za Siódmą Górą znów będziemy musieli czekać ponad dekadę? Nie wątpię, że na nowej płycie znowu kompletnie odmieniłbyś własną muzykę.
W gruncie rzeczy to ciągle ta sama muzyka. Środki mogą być różne, ale jak się uważnie wsłuchasz, to wszędzie wieje ten sam duch. Nie wiem kiedy ukaże się następna płyta. Może nigdy? Zapytajmy wróżki.
Twoim modus operandi jest spacer po krawędzi rozmaitych stylów. Czy jest jakiś gatunek, którego nie tknąłbyś nawet kijem?
Kiedyś myślałem, że czymś takim jest country. Przyznam jednak, że przy okazji „Rogalowa” popełniłem kawałek countrowy. Trochę pod wpływem filmu „Spacer po linie”, w którym zagrał mój ulubiony aktor młodego pokolenia Joaquin Phoenix. Utwór „Co forsa robi z człowieka” nie wszedł jednak ostatecznie na płytę. Na pewno obca jest mi cała sfera dresowo-dęsowych zachowań dźwiękowych, ale to chyba oczywiste.
Czy kiedykolwiek wydasz reedycję „Muzyki, jakiej świat nie widzi”? Cały czas jest dostępna jako download, ale to nie jest przecież Twoja ulubiona forma dystrybucji...
„Muzykę jakiej świat nie widzi” mam „na biurku” i jak tylko zbiorę fundusze, ukaże się w poprawionej kolorystycznie (oryginalna edycja była pod tym względem położona, nie miałem wtedy wystarczającego doświadczenia z reprodukcją obrazów) okładce i z pieczołowicie odtworzonym przez Piotra Nykiela analogowym dźwiękiem. Sam się nie mogę doczekać.
Zdradź nam kto w najbliższym czasie nagra swoje płyty w Twoim studio Rogalów Analogowy?
Skończyliśmy właśnie nagrywanie albumu grupy Radio Bagdad. Wkrótce mamy miksować album hippisowskiej legendy z Krakowa, czyli zespołu Zdrój Jana. A potem wygląda na to, że wkroczy Spięty, wokalista Lao Che, z materiałem na swoją pierwszą płytę solową. A w międzyczasie Za Siódmą Górą zbiera siły. Jeśli ktoś ma ciekawy projekt, niech wali jak w dym.
Jak wyglądają Twoje plany wydawnicze na najbliższe miesiące?
Plany są zawsze gigantyczne, a rzeczywistość skrzeczy. W każdym razie już za moment będzie gotowy podwójny album (wersja winylowa, oryginalna płyta CD nie wytrzymuje porównania pod względem dźwiękowym i edytorskim) Tomasza Budzyńskiego: Luna. A pod drzwiami czeka kilka wydawnictw: reedycja wydanego ongiś przez nas LP „Dziewczyna z Aszchabadu” Jerzego Miliana na CD, podwójny album CD Laterny: "Lato", wspomniana reedycja CD Za Siódmą Górą: "Muzyka jakiej świat nie widzi" i podwójny, zapowiadany juz w zeszłym wieku album Za Siódmą Górą: „Światło na stole z łzą w oku” w wersji analogowej i cyfrowej. Wszystkie płyty CD zawierają materiał analogowy przeniesiony na cyfrę nowatorskimi metodami Piotra Nykiela i brzmią „analogowo” jak żadne inne płyty (z wyjątkiem oczywiście „Rogalowa”). Jedyna dziura w tej cudownej mozaice - to fundusze. Jeśli ktoś może jakoś pomóc, to byłoby fajnie.
Bardzo miło jest to usłyszeć. Trzeba jednak pamiętać, że każdy człowiek jest postacią unikalną i oryginalną, „wystarczy” się tego trzymać. Oczywiście jest to niezwykle trudne, jako że tysiące mechanizmów społecznych, kulturowych i ekonomicznych próbuje nas zaprogramować i zamienić w łatwo sterowalne roboty. My się dajemy, nie dajemy, albo się nam coś wydaje, i tak toczy się odwieczna zabawa w kotka i myszkę. Podstawową sprawą jest nie bać się własnej wrażliwości, wyobraźni, intuicji, przekonań i wizji, nawet jeśli innym wydają się „przesadzone”, „oczywiste”, „dziwne”, naiwne czy dziecinne.
Za Siódmą Górą, choć założyłeś je niemal 20 lat temu, wydało dopiero drugą płytę. Dlaczego tak rzadko dajesz nam usłyszeć autorskie nagrania?
Pierwsze nagrania (nie było jeszcze wtedy dzisiejszej nazwy) powstały w grudniu 1985 roku, a idea i twór Za Siódmą Górą objawiły się gdzieś na przełomie 1987 i 88 roku. W 1989 zagraliśmy pierwszy koncert na wrocławskim festiwalu Literakcje zorganizowanym przez awangardową formację Galeria-Nie-Galeria. Przez kilka lat miałem nadzieję i chęć utrzymania regularnego zespołu. Z różnych względów się to nie udało, natomiast pozostał we mnie pewien rodzaj napędu i wrażliwości, który od czasu do czasu domaga się uzewnętrznienia i pozostawienia własnego znaku. Może to być uratowanie starego domu, zapomnianej, lampowej konsolety, czy posadzenie czereśni. Kiedy ciśnienie staje się bardzo intensywne, powstają nagrania. Muzyki zewowej, czy piosenek, które były ze mną od początku. Nigdy nie utrzymywałem się z grania, nie miałem zewnętrznej presji na sprawy Za Siódmą Górą , nie lubię rutyny, ani profesjonalnego banału. Gram/nagrywam wyłącznie kiedy chcę i muszę (mam tu na myśli mus wewnętrzny) i kiedy czuję, że projekt dojrzał, że jest wystarczająco dobry. Natomiast pewne idee oblekają się w dźwięki bardzo powoli (Rogalów powstawał co najmniej 20 lat). Z „dzisiejszego” punktu widzenia, to niewiarygodnie długo, ale tak to jest. W tzw. międzyczasie błąkało się sporo materiału, być może powstaną na tej bazie kolejne płyty. Sam nie wiem.
Jesteś władcą absolutnym Za Siódmą Górą. Według jakiego klucza dobierasz współpracowników? Są wśród nich zarówno znajomi z wydawanych przez OBUH podziemnych formacji, jak i markowy sesyjny gitarzysta Jacek Wąsowski.
Za Siódmą Górą jest autorskim tworem myśli, emocji i wyobraźni, pojęcie władztwa jest mi kompletnie obce (napisałem nawet o tym piosenkę „Power”, która zaczyna „Muzykę jakiej świat nie widzi”). „Rogalów” powstawał między remontem starego budynku na wsi (mieściła się w nim jednocześnie szkoła/mleczarnia/piekarnia, a potem świetlica i sklep) – a jego ponowną odbudową – po pierwszym remoncie wybuchł w nim pożar i połowa domu spłonęła. Metody przy nagrywaniu „Rogalowa” przypominają proces budowy domu metodą gospodarczą. Tyle ile mogę wykonuję sam, a o wykonanie „prac specjalistycznych” proszę rozmaitych kompanionów. Kluczem są ich umiejętności, wrażliwość, wolny czas i chęci.
Wiadomo, że uznajesz prymat dźwięku analogowego nad cyfrowym i każde wydawnictwo OBUH Records musi wyjść przede wszystkim na winylu. Wersję CD „Rogalowa” uznajesz jednak za pierwszą Twoją w pełni udaną rejestrację na płycie kompaktowej. Czy praca nad nią przebiegała w jakiś szczególny sposób?
Od siedmiu lat prowadzę jedyne w kraju w pełni analogowe studio nagrań. W ciągu tego czasu miałem możność doświadczenia wielu zjawisk dźwiękowych, w tym problemat braku możliwości adekwatnego przenoszenia nagrań analogowych na płytę CD. To znaczy różnica między nagraniem analogowym a jego wersją cyfrową jest dość fundamentalna. Chodzi o głębię, płynność, dźwięczność i tzw. charakter, które w formacie CD są w znacznym stopniu utracone. Niby jest to samo, ale nie tak samo, czytaj: do bani. Szczęśliwie poszukiwania remedium na ten stan rzeczy zawiodły mnie do Piotra Nykiela z Politechniki Warszawskiej, który te właśnie sprawy od jakiegoś czasu badał i próbował okiełznać. Rogalów Analogowy stał się poligonem doświadczalnym do walki z problemami kwantyzacji. Tak się fantastycznie i nie przypadkiem złożyło, że album „Rogalów – Piosenki ku pokrzepieniu serc” jest pierwszym, który zapoczątkował udany transfer duszy analogu na format CD za pomocą nowej, autorskiej metody Piotra Nykiela. Szkoda może, że stało się to dopiero teraz, w dobie mp3, który jest znacznie gorszym niż CD formatem, ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale. W każdym razie od tej pory wszystkie nagrania z Rogalowa Analogowego mają szansę zabrzmieć co najmniej tak, jak zostały nagrane.
Moja Babcia, która usłyszała u mnie „Rogalów..” i bardzo go polubiła, tak oto określa Twój śpiew: tak jak raper, ale ładnie. Jak skomentujesz tę opinię? Twój wokal rzeczywiście jest nietypowy.
Pozdrów serdecznie Babcię i powiedz, że świadomość, że polubiła te kawałki będąc już Babcią ogromnie mnie krzepi. Mój głos jest taki, jaki być powinien. Nie mam innego. Wierzę w to, co „śpiewam”. Zdaje się, że to słychać.
Pierwszy album Za Siódmą Górą, „Muzyka, jakiej świat nie widzi”, był dziełem mrocznym i niepokojącym, na „Rogalowie...”serwujesz pełną sielankę - czy to efekt dojrzewania czy raczej nabierania muzycznych doświadczeń?
Nie zgodzę się, że „Rogalów”serwuje sielankę. Jest raczej – poprzez pryzmat osobistych doświadczeń – dość żarliwym świadectwem dostrzegania niezwykłości w „zwykłym” (stwierdzenie „zwykłe życie” jest po prostu sprzeczne) życiu, które jest postrzegane jako szare i nieciekawe. Tudzież garścią refleksji nad człowieczym paradoksem. Tego typu zagadnienia leżą u samych początków idei Za Siódmą Górą. Mogą one manifestować się na różne sposoby. Ich wymowa jest w ostatecznym wymiarze oczywiście optymistyczna, stąd podtytuł „Rogalowa” - „Piosenki ku pokrzepieniu serc”. Przypomnę też, że „mroczna” „Muzyka jakiej świat nie widzi” kończy się utworem „Resurrecturis”, którego przesłanie jest w ostatecznym wymiarze również pokrzepiające.
Porzuciłeś też długie formy na rzecz nietypowych, ale jednak, piosenek...
Nigdy nie porzuciłem piosenek, które choć może nie były szerzej znane, to były ze mną od samego początku. Długie formy są również w zanadrzu. Za Siódmą Górą zawsze manifestowało się w dwóch podstawowych obliczach wyrastających z metafizycznego doświadczania codzienności. Pierwsze to muzyka zewów duszy, osobista muzyka „sakralna” (por. „Muzyka jakiej świat nie widzi”), druga to oblicze „świeckie”, czyli piosenki, albo kawałki energetyczne. Może z dłuższej perspektywy będzie to zupełnie jasne.
Czemu miało służyć maksymalne uproszczenie tekstów na „... Muzyce ku pokrzepieniu serc?”
To jest swoisty traktat o prostocie i niezwykłości rzeczy, takie wyjście spod tarczy, pod którą zwykle się kryjemy. To są piosenki dla dzieci, niezależnie od wieku. Piosenki dla tych, którzy szukają, którzy się wstydzą, którzy się boją, którzy są niepewni, którzy coś przeskrobali i którzy myślą, że nie mają szans. Jeśli tak czują, to tylko o nich dobrze świadczy. Niech wiedzą, że nie są sami, i że tak właśnie powinno być. Póki jest w nas dziecko, nie wszystko stracone. Dlatego nie ma na tej płycie grama ironii, szyderstwa czy cynizmu. Mamy tego wszędzie po pachy. Tu się odsłania Za Siódmą Górą. To jest ANALOG. Oczywiście można to wszystko bardzo łatwo wyśmiać i wykpić, ale jakoś damy radę. Może tak długo musiałem czekać, żeby rechot niestraszny był?
Opisujesz uroki wiejskiego życia. Sam mieszkasz w niewielkiej wiosce na Lubelszczyźnie. Nie używasz komunikatora gadu-gadu. Czy przypadkiem nie jesteś izolacjonistą?
To raczej drobna cząstka uroków naszego życia w ogóle, gdziekolwiek się znajdujemy. Rogalów to tylko symbol. Każdy może mieszkać w Rogalowie, nawet jeśli jest z Warszawy, cha, cha.
Tomasz Budzyński nazwał Cię kiedyś Hobbitem. Po przesłuchaniu „... Piosenek ku pokrzepieniu serc” jestem skłonny się z nim zgodzić - przynajmniej w części. Podobnie jak ludek z Shire'u wydajesz się cenić spokój i ciszę we własnej, małej ojczyźnie, a i rodzima przyroda w Twoich utworach w magiczny sposób ożywa. Odnalazłeś baśń we własnym życiu czy może „Rogalów...” to wyraz tęsknoty za nią?
Baśń jest w życiu każdego z nas. Odnajduję ją prawie codziennie. Natomiast porównanie do Shire ma coś do rzeczy. Hobbity wydają się zapieckowymi poczciwcami, ale kto inny wyrusza na takie wyprawy?
1Barwne opisy instrumentów użytych do nagrań zajmują w książeczce niemal tyle samo miejsca, co słowa utworów. Nie traktujesz chyba swojej twórczości do końca poważnie?
Niczego do końca nie traktuję poważnie. Nie dajmy się zwariować.
Czy na kolejne utwory Za Siódmą Górą znów będziemy musieli czekać ponad dekadę? Nie wątpię, że na nowej płycie znowu kompletnie odmieniłbyś własną muzykę.
W gruncie rzeczy to ciągle ta sama muzyka. Środki mogą być różne, ale jak się uważnie wsłuchasz, to wszędzie wieje ten sam duch. Nie wiem kiedy ukaże się następna płyta. Może nigdy? Zapytajmy wróżki.
Twoim modus operandi jest spacer po krawędzi rozmaitych stylów. Czy jest jakiś gatunek, którego nie tknąłbyś nawet kijem?
Kiedyś myślałem, że czymś takim jest country. Przyznam jednak, że przy okazji „Rogalowa” popełniłem kawałek countrowy. Trochę pod wpływem filmu „Spacer po linie”, w którym zagrał mój ulubiony aktor młodego pokolenia Joaquin Phoenix. Utwór „Co forsa robi z człowieka” nie wszedł jednak ostatecznie na płytę. Na pewno obca jest mi cała sfera dresowo-dęsowych zachowań dźwiękowych, ale to chyba oczywiste.
Czy kiedykolwiek wydasz reedycję „Muzyki, jakiej świat nie widzi”? Cały czas jest dostępna jako download, ale to nie jest przecież Twoja ulubiona forma dystrybucji...
„Muzykę jakiej świat nie widzi” mam „na biurku” i jak tylko zbiorę fundusze, ukaże się w poprawionej kolorystycznie (oryginalna edycja była pod tym względem położona, nie miałem wtedy wystarczającego doświadczenia z reprodukcją obrazów) okładce i z pieczołowicie odtworzonym przez Piotra Nykiela analogowym dźwiękiem. Sam się nie mogę doczekać.
Zdradź nam kto w najbliższym czasie nagra swoje płyty w Twoim studio Rogalów Analogowy?
Skończyliśmy właśnie nagrywanie albumu grupy Radio Bagdad. Wkrótce mamy miksować album hippisowskiej legendy z Krakowa, czyli zespołu Zdrój Jana. A potem wygląda na to, że wkroczy Spięty, wokalista Lao Che, z materiałem na swoją pierwszą płytę solową. A w międzyczasie Za Siódmą Górą zbiera siły. Jeśli ktoś ma ciekawy projekt, niech wali jak w dym.
Jak wyglądają Twoje plany wydawnicze na najbliższe miesiące?
Plany są zawsze gigantyczne, a rzeczywistość skrzeczy. W każdym razie już za moment będzie gotowy podwójny album (wersja winylowa, oryginalna płyta CD nie wytrzymuje porównania pod względem dźwiękowym i edytorskim) Tomasza Budzyńskiego: Luna. A pod drzwiami czeka kilka wydawnictw: reedycja wydanego ongiś przez nas LP „Dziewczyna z Aszchabadu” Jerzego Miliana na CD, podwójny album CD Laterny: "Lato", wspomniana reedycja CD Za Siódmą Górą: "Muzyka jakiej świat nie widzi" i podwójny, zapowiadany juz w zeszłym wieku album Za Siódmą Górą: „Światło na stole z łzą w oku” w wersji analogowej i cyfrowej. Wszystkie płyty CD zawierają materiał analogowy przeniesiony na cyfrę nowatorskimi metodami Piotra Nykiela i brzmią „analogowo” jak żadne inne płyty (z wyjątkiem oczywiście „Rogalowa”). Jedyna dziura w tej cudownej mozaice - to fundusze. Jeśli ktoś może jakoś pomóc, to byłoby fajnie.