01. Imię i Nazwisko.
Krzysztof "KristOv" Owsiak
02. Grupa, lub projekt muzyczny w którym obecnie występujesz?
LOGIC MESS, wcześniej Crystal Lake
03. Ile miałeś lat kiedy stwierdziłeś, że chcesz zostać wokalistą rockowym? Czy był to świadomy wybór, czy raczej przypadek?
Od kiedy na początku podstawówki zasłuchałem się w Modern Talking w pokoju odgrywałem scenki śpiewane z czymś w dłoni, co imitowało mikrofon. Czasem rakieta tenisowa służyła mi za gitarę, ale i tak wokal był na pierwszym miejscu. Potem nastała era Europe, Scorpions, Guns'n'Roses, Metalllica - wtedy już wiedziałem, że scena rockowa ma mnie w swoich szponach i tak łatwo nie wypuści. Bez żadnego przygotowania razem z dwójką kolegów w 8 klasie podstawówki na dużej przerwie w szkolnym hallu daliśmy "koncert" 3 coverów Gunsów i Metallic'i , co stanowiło wydarzenie zaiste dramatyczne dla uszu słuchających. Perkusista oczekiwał machnięcia ręką, kiedy ma "wejść", gitarzysta o strojeniu gitary miał raczej blade pojęcie, ja na swoje usprawiedliwienie dodam, że przynajmniej od czasu do czasu pamiętałem, iż śpiewając należy oddychać. Basisty nie było, bo przecież po co. To bezprecedensowe wydarzenie nie powinno mieć miejsca, choć grupka fanek, która zawiązała się po naszym występie mogłaby mieć zgoła odmienne zdanie. Reasumując mój wybór był całkowicie świadomy (co nie oznacza, że podyktowany rozumem)...
Zdecydowanie największy wpływ miał na mnie zespół Iron Maiden i ich niesamowity wokalista Bruce Dickinson. Niesamowicie ekspresyjny; w ogóle cały zespół taki jest - na scenie robią więcej kilometrów na każdym koncercie niż niejeden długodystansowiec w czasie przygotowań do zawodów (nota bene jeden utwór z płyty Somewhere in Time nosi tytuł The Loneliness Of The Long Distance Runner). A tak poważnie podoba mi się koncepcja rock and rolla i sportowego trybu życia, sam wcielam ją w życie - dlaczego? No chyba wiadomo... Najpiękniejsze kobiety zawsze pociągali albo muzycy (najchętniej niegrzeczni chłopcy) albo sportowcy. Aby zmaksymalizować swoje szanse trzeba było wybrać obydwie opcje. Jestem zatem wokalistą-sportowcem, a co się z tym wiąże, to już inna historia :-)))
05. Śpiewasz po polsku czy w innym języku? Czym jest spowodowany ten wybór?
Śpiewam po angielsku. Jest to spowodowane kilkoma względami. Po pierwsze angielski jest jednym z najbardziej "plastycznych" języków jeśli chodzi o pisanie tekstu, jak i samą wymowę. Czasem wystarczą 3 słowa, podczas gdy po polsku trzeba by wypowiedzieć całą orację. Nasz język jest bardziej rozbudowany i kwiecisty. Poza tym angielski zdecydowanie lepiej brzmi (oczywiście warunkiem jest bardzo dobra wymowa, co było zawsze moim oczkiem w głowie przez naście lat nauki tego języka) szczególnie w muzyce, którą wykonuje nasz zespół. Po trzecie chcemy docierać do odbiorców na całym świecie, a nie ukrywajmy, muzyka ambitna w naszym kraju ma bez porównania mniejszą liczbę słuchaczy niż w Europie Zachodniej czy za oceanem tym i tamtym. Oczywiście pisanie po angielsku wiąże się z dużo większym wysiłkiem, w końcu nie jest to język ojczysty i rzucając się na głęboką wodę koncept-albumu trzeba brać pod uwagę różne niuanse językowe, żeby nie wypaść śmiesznie i nicht szprechen po angielskiemu ;-) . Daleki jestem jednak od ucieczki przed śpiewaniem po polsku. Nasz język jest specyficzny i trudny w wymowie, a mnie pociągają rzeczy trudne. I bardzo lubię śpiewać po polsku, mimo iż subiektywnie uważam, że lepiej brzmię po angielsku. Nasza płyta i można się spodziewać, że następne też, będą jednak ze względów wyżej wymienionych całkowicie anglojęzyczne. Nie ma obawy - zamieścimy na stronie autorskie tłumaczenia tekstów.
06. Czy uważasz , że tekst w utworze rockowym jest jego ważną częścią, czy pełni on tylko rolę drugoplanową?
Dla mnie zawsze tekst pełnił rolę pierwszoplanową, wcale nie ze względu na moją rolę w zespole. Kiedy zespół, choćby nie wiem jak świetnie grający, śpiewa o przysłowiowej d.... maryni, teksty typu "kocham cię mocno tak", "w pustej szklance pomarańcze", czy generalnie rzecz biorąc teksty (jak ja to określam) w "systemie RPR" (Rozpaczliwe Poszukiwanie Rymu) odwracam się z niesmakiem, nie wiedząc czy chcą mnie obrazić, czy zwyczajnie robią ze mnie durnia. Ironizuję oczywiście, ale poszukuję zawsze inteligentnych tekstów, z konkretnym przesłaniem najchętniej zakończonych puentą, powodujących zastanowienie. Dla mnie genialnym wokalistą/tekściarzem oprócz Bruce'a jest Roy Khan z zespołów Conception i Kamelot. Świetne teksty pisze też np. James Hetfield. Nie lubię natomiast większości tekstów Johna Petrucci'ego z Dream Theater, gdyż są jak dla mnie zbyt rozmyte, właściwie można do nich przyłożyć dowolną interpretację, przypominają mi lekcje języka polskiego, gdzie podczas interpretacji wiersza, bez tej jedynej właściwej wykładni podanej przez panią profesor nie było wiadomo, co podmiot liryczny miał na myśli. No, może z wyjątkiem Alka Fredry - to był prawdziwy masakrator! I Ignac Krasicki też był dobry... Ale odbiegliśmy od tematu. :-) Tekst musi być czymś spójnym z muzyką, musi się z nią zazębiać, dopełniać, ubierać w słowa nastrój panujący w utworze. Przyznam, że kiedy usłyszałem po raz pierwszy materiał muzyczny, który miał stać się naszą płytą od razu ułożyło mi się to w jedną nastrojową całość i wiedziałem, że na koncept pasuje to idealnie. No i zabrałem się za pisanie... zaczynając od ostatniego numeru.
07. Czy sam piszesz teksty do wykonywanych utworów? Jakie tematy interesują Cię najbardziej?. Skąd czerpiesz natchnienie?
Zdecydowanie sam. Nie z powodów egocentrycznych. Śpiewanie tekstu, który ktoś napisał jest dla mnie tylko coverem. Chyba, że jest to ktoś blisko ze mną związany, jestem w stanie z nim sprawę obgadać, wczuć się w jego emocje. To coś innego. Tekst jest dla mnie czymś bardzo osobistym, acz nie zawsze musi traktować o rzeczach, które mnie dotknęły. Bardzo często wyobrażam sobie jakieś sytuacje, umieszczam siebie w ich środku i zastanawiam się, jak bym się zachował, co bym czuł, potem ubieram to w słowa. Nie mam jakichś szczególnych tematów. Generalnie interesują mnie wszelkie interakcje międzyludzkie, poprzez tworzenie jakiejś historii staram się umieścić w tekście swój pogląd na konkretne sprawy, zachowania. Choć jak tak się głębiej zastanowię, zawsze w moim pisaniu pojawia się jakiś motyw buntu, niezgody z czymś. Ja po prostu nie potrafię żyć z drzazgą pod skórą. Dla przykładu przez długi okres ostatnimi czasy tkwiłem po uszy w wielkim gównie, (przepraszam ale to najlżejsze wyrażenie, na jakie mnie stać) - napisałem o tym tekst, chyba najbardziej pesymistyczny, jaki mi kiedykolwiek wyszedł (bonus track na naszej nowej płycie). I kiedy w ostatnim refrenie śpiewamy chórem razem z chłopakami - strasznie to mną targa. Generalnie cała historia albumu opowiada o jednostce, która nie podporządkowała się ogółowi i jakie były tego konsekwencje. Może trochę dużo piszę o płycie, ale dlatego, że żyję tym od półtora roku, więc dla mnie to sprawa naturalna.
08. Praca w studio i sesja nagraniowa to …?
Hektolitry wypitej wody mineralnej!!! Hahahaha!!!! Serio!! Przynajmniej 6 litrów dziennie!!! Wody, wody, bez kreseczki nad o!!! Uwielbiam pracę w studio. Dlatego, że jestem długodystansowcem, gotowym na ciężką harówę, wiedząc, że czeka mnie na końcu namacalny efekt. Zdecydowanie tak lubię pracować. Niesamowicie rozwijające doświadczenie. Poza tym bardzo spajające zespół - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
09. Koncert i gra dla publiczności to…?
To, co tygryski lubią najbardziej... Zdecydowanie najbardziej lubię scenę z tej strony! Koncert to prawdziwy sprawdzian dla zespołu. To nie jest tylko prezentacja własnej twórczości. Najważniejszy jest kontakt z publicznością, interakcja. Stanowczo zabroniłbym wstawiania jakichkolwiek miejsc siedzących na koncertach!!! To w końcu nie żadna orkiestra symfoniczna, ani teatr, tylko pięciu gości grających ostro i konkretnie. Na następne koncerty zrobimy miejsca stojące w promocji, a siedzące po 150 Euro ;-) Pod sceną powinna być zabawa i interakcja. Zdaję sobie sprawę, że publiczność muzyki progresywnej woli siąść, zasłuchać się i odlecieć, jednak nasz zespół to raczej nie spokojne bujanie w obłokach szybowcem, to bardziej bombowiec dalekiego zasięgu, który wpada w ostre turbulencje. Bez pasów bezpieczeństwa ciężko wysiedzieć. Dlatego wiem, co zrobimy - będziemy grać każdy koncert 2 razy - pierwszy do posłuchania, drugi do szaleństwa pod sceną. To jest myśl! A wszystko za pojedynczy bilet! To jest oferta :-) Nie bierzcie wszystkiego, co czytacie tak bardzo serio, oczywiście każdy ma prawo reagować na swój sposób, to naturalne. Po prostu ekstrawertyk zawsze poszukuje ekspresji. A moje doświadczenie jako słuchacza pod sceną jest takie, że kiedy muzyka wylewa się z głośników, usiedzieć nie da rady. Pamiętam w 1997 roku koncert Bruce'a Dickinsona w Spodku. Mieliśmy z żoną miejsca siedzące. Długo nie trwało, kiedy pokonując barierki znaleźliśmy się wśród tłumu pod sceną. Szaleństwo!
10. Dbasz o głos? Szkolisz głos?
Oczywiście staram się dbać o głos i ćwiczyć go jak się da i ile się da, co dla takiego samouka jak ja jest rzeczą niezbędną. Pomagają mi w tym ćwiczenia Jaimie'go Vendery - tego, który głosem rozwala szklanki. Ja oczywiście oszczędzam szkło w domu. Ostatnio z racji bardzo częstych wyjazdów mam z systematycznym ćwiczeniem pewne problemy. Nie jestem niestety profesjonalnym muzykiem, czego bardzo żałuję, od najmłodszych lat byłem sportowcem (czego absolutnie nie żałuję), dlatego staram się obecnie choć w niewielkiej części nadrobić to, czego mógłbym nauczyć się w szkole muzycznej. Nie, żeby był to jakiś mój kompleks, mając warsztat jest po prostu łatwiej. A tak jest po prostu więcej roboty. W każdym razie jestem dla siebie bardzo surowym krytykiem we wszystkim, co robię. I traktuję to z odpowiednim dystansem. Spinka w niczym nie pomaga, no chyba, że w szybszym dostaniu się do "krainy wiecznych łowów" :-)
11. Czy jest jakiś artysta z którym chciałbyś wystąpić w duecie?
Oczywiście chciałbym wystąpić w duecie z B. Dickinsonem, Royem Khanem, Tobiasem Sammetem i jeszcze pewnie z kilkoma osobami, z polskich wokalistów zdecydowanie z Piotrem Cugowskim. Wyznaję filozofię, że wszystko w życiu jest możliwe, jeśli się do tego dąży, więc nie traktuję niczego w kategoriach "o, ja, chciałbym" tylko "chcesz, to zrób coś w tym kierunku". Oczywiście jak i we wszystkim potrzeba trochę szczęścia. Tak jak na przykład zawsze wiedziałem, że spotkam Bruce'a Dickinsona i z nim pogadam, no i się nie myliłem. Kilka lat temu nocowałem w Warszawie w pewnym hotelu i wracając nocą z imprezy patrzę, a raczej usłyszałem ten charakterystyczny głos w ogródku przed budynkiem. Byłem dość mocno zdziwiony. Przy stoliku razem z dwoma osobami siedział Bruce. Złożyłem mu życzenia z okazji 50-tych urodzin, choć po kilku piwach nie był skory do miłej pogawędki z kudłatym gościem w środku nocy, który na dodatek wciął się mu w rozmowę. Ale to dotarło do mnie dopiero rano i miałem z siebie niezły ubaw. W każdym razie rozmowa z Brucem jest zaliczona. Kto następny? :-)
12. Czy jest jakiś utwór w którym zaśpiewałeś z którego jesteś szczególnie dumny?
Każdy utwór, który nagrałem na płytę Logic Mess napawa mnie dumą. Nie ze względu na jakąś niezwykłość moich dokonań. Ale prosto z faktu, że marzyłem o śpiewaniu w zespole, który gra muzykę na takim poziomie i zmierzeniu się z takim wyzwaniem. Kiedy dostałem propozycję w 2009 roku dołączenia do (wtedy) Crystal Lake i otrzymałem płytę do przesłuchania, pomyślałem, że to żart. Chłopacy muszą być naprawdę w niezłej desperacji. Szczerze uważałem, że nie nadaję się, bo poprzeczka jest zbyt wysoka. Ale powiedziałem sobie, że nic nie mam do stracenia, dopóki nie znajdą sobie porządnego wokalisty. Oczywiście jesli się czegoś podejmuję, to daję z siebie maxa. Miałem wtedy dość długi rozbrat ze śpiewaniem, a mój angaż to w dużej mierze była sprawka Piotra Wypycha (instr. klawiszowe), z którym graliśmy wcześniej razem w zespole Artpark. Miałem w głowie jakiś bezsensowny schemat, że progress to musi być wysoki niemal operowy wokal, więc to nie dla mnie. Głupie to, bo człowiek stara się nie szufladkować, a jednak gdzieś podświadomość działa i wprowadza w jakąś paranoję. Okazało się, że mój bas wcale nie przeszkadza, no i tak rozpoczęło się moje oswajanie z myślą, że przynajmniej w przypadku tego zespołu jest nieco inaczej i może przez to ciekawiej. Zobaczymy jak to, co nagraliśmy zostanie ocenione. Jestem dumny z tego, ile pracy i serca w to wszyscy włożyliśmy i dalej to przecież robimy. Jeszcze jedną sprawę chcę poruszyć skoro już o dumie mowa - niesamowity jest dla mnie fakt, jak bardzo trzeba się starać, żeby takie przedsięwzięcie, jakim jest zespół, czyli solidnych pięciu chłopa utrzymać w ładzie i w składzie. Kompromis i dobra wola. I chęć działania razem. To jest pozytywne i nakręcające.
13. Czy zajmujesz się komponowaniem muzyki, aranżujesz utwory, tworzysz linie wokalne?
Kiedy piszę tekst od razu układam linię wokalną, a właściwie najpierw układam linię, a potem dopasowuję słowa. Oczywiście dbając o treść. Kompozytorem jest praktycznie w całości Marcin Gawełek (gitarzysta). Utwory aranżujemy wspólnie, każdy wnosi coś od siebie, a utwory niesamowicie ewoluują. Wersje z 2009 roku bardzo różnią się od tych, które będą na płycie, co jest rzeczą dość oczywistą. Dla mnie fantastyczną rzeczą jest to, jaka chemia jest między Marcinem jako twórcą muzyki, a mną jako twórcą tekstu. Słyszę linię gitary, czysty kanał i juz wiem, o czym musi opowiadać ten utwór. Oczywiście wszyscy w zespole mają ogromny wkład w to, jak wyglądają utwory, ale Marcin jako kompozytor nadaje im charakter i klimat już na etapie komponowania. Facet ma niesamowity dar widzenia całego obrazka, zanim powstanie - to wielka sztuka. Myślę, że dlatego tak świetnie się rozumiemy, bo w większości nie główkujemy (co przy takiej muzyce może wydawać się dziwne, ale tak jest), dajemy się ponieść emocjom i to sprawia, że przekaz jest spójny. Oczywiście są fragmenty, gdzie bez kartki i liczydła nie da rady :-).
14. Czy masz jakieś hobby nie związane z muzyką?
Kocham moją rodzinę - to moje największe przedsięwzięcie i hobby. Od 27 lat gram w tenisa, najpierw jako zawodnik, od 15 lat jako trener. Napisałem powieść - komedię fantasy (nie wydaną jeszcze). Uwielbiam góry, pewnie dlatego, że w moich żyłach płynie góralska krew po ojcu. Intensywnie ćwiczę (najwięcej w siłowni), żeby nie statusieć. Uwielbiam gotować, sam dbam o swoją dietę, przez czas jakiś miałem swoją restaurację z dietetycznym jedzeniem. Kiedyś miałem kiepski okres w życiu - byłem 120 kilowym grubasem, po czym wziąłem się za siebie i w 10 miesięcy pozbyłem się 35 kg. Od tego czasu na serio podchodzę do spraw zdrowia i diety. Skoro człowiek jest naturalnie w stanie dożyć 120-125 lat w zdrowiu, jest to kolejne wyzwanie, które aż mnie kusi, żeby mu sprostać. Tylko kto ze mną tyle wytrzyma???
15. Czy zaglądasz na ProgRock.org.pl ?
Zaglądam to właściwe słowo. No, aż tak całkiem źle z tym zaglądaniem nie jest.