To był jeden z najpiękniejszych i najwspanialszych wieczorów, jakie przeżyłem. Dwie gitary akustyczne i dwie wyjątkowe osobistości – Anneke van Giersbergen i Danny Cavanagh.
Anneke, ex-wokalistka holenderskiej grupy The Gathering, po odejściu z zespołu w 2007 roku zaczęła działalność artystyczną na własną rękę, od czasu do czasu występując u boku takich artystów jak Devin Townsend, Within Temptation czy Moonspell. Jedną z najtrwalszych i chyba najbardziej lubianych przez fanów kooperacją jest ta z Dannym Cavanaghem – kompozytorem, gitarzystą, wokalistą i współzałożycielem brytyjskiej formacji Anathema. Choć duet ten nie gra regularnych tras koncertowych, a jedynie szereg występów raz na jakiś czas w różnych miejscach świata, to te wydarzenia są nie lada gratką dla fanów The Gathering i Anathemy. A to dlatego, że sporo piosenek granych przez Anneke i Danny’ego pochodzi z repertuaru tych dwóch zespołów. Prócz tego są covery znanych i lubianych artystów oraz, jak w przypadku Anneke, całkiem dużo utworów jej autorstwa. Tego zimowego wieczoru, 26 stycznia w gdyńskim klubie Ucho, Annie i Danny wystąpili razem po raz pierwszy od dłuższego czasu. Całe show zostało podzielone na trzy części: najpierw występ Danny’ego, później Anneke i na końcu występ we dwoje. Nie obyło się bez problemów technicznych z nowym sprzętem, jednak wszystko to nie miało znaczenia, gdyż magia jaką stworzyli, pozwalała wybaczyć drobne potknięcia i oddać się chwili.
Sam klub położony jest niedaleko od dworca i centrum Gdyni i nie jest ciężko do niego trafić. Choć okolica wydawała się wątpliwa po ciemku (ponure osiedla i budowy) to sam klub okazał się swojego rodzaju oazą i schronieniem w styczniowy, zimny wieczór. Ognisko i rozstawione na zewnątrz pochodnie tylko potęgowały te wrażenie. Na głównej sali ustawione były stoliki i krzesełka – bardzo kameralnie, czyli tak jak na taki występ przystało. Publika dopisała, co bardzo zaskoczyło Anneke, gdyż jak powiedziała, Holendrom nie chce się wychodzić na koncerty przy temperaturze -4, a nam, Polakom, niskie temperatury nie są straszne.
Koncert rozpoczął Danny Cavanagh. Zaczął dość nieśmiało i niestety przez problemy techniczne z nowym looperem nie mógł poczuć się na scenie wystarczająco pewnie. Looper, jak miałem okazję się wtedy przekonać, to potężne narzędzie, które może znacząco wzbogacić utwór (poprzez dodawanie kolejnych partii instrumentu), ale może też go popsuć, gdy wcześniej... nie przeczyta się instrukcji obsługi. Niektóre utwory, zamiast ściszać się na końcu, zostały po prostu obcięte przez nieumiejętne posługiwanie się looperem. Danny potrafił jednak wybrnąć z niezręcznych sytuacji żartem i uśmiechem. Zdenerwowany, obiecał po występie wyrzucić to ustrojstwo. Koniec końców, Danny dobrał taki repertuar, że koncert nie mógł się nie udać. Zagrał same najlepsze kompozycje Anathemy, zaczynając od „Untouchable, Part 1”, idąc przez „Deep”, „Are You There?”, „Angles Walk Among Us”, a kończąc na „Fragile Dreams” i „Flying”. Pomiędzy te utwory wplótł dwa covery Pink Floyd – drugą część „Another Brick in the Wall” i „High Hopes”. Zszedł ze sceny przy dużych brawach, pozostawiając na twarzach słuchaczy szczery uśmiech.
Przyszedł czas na Anneke. Kiedy weszła na scenę, rozpromieniona i uśmiechnięta, wszyscy jakby się ożywili. W swoich pierwszych słowach doceniła Danny’ego za występ i poprosiła o brawa dla niego. Był to bardzo miły gest z jej strony, a jemu z pewnością zrobiło się przyjemnie, przez co może uspokoił się i nie wyrzucił przebrzydłego loopera. Niestety zanim Anneke zaczęła grać, miała miejsce pewna nieprzyjemność ze strony publiki. Jedna z dziewczyn stojących pod sceną zapytała się Anneke, czy Danny jeszcze wróci. Anneke uśmiechnęła się i grzecznie odpowiedziała ciekawskiej, że wróci, ale musi ona przeczekać jej występ. Na pewno Annie było przykro, a przecież wystarczyło tylko chwilę zastanowić się nad tym, co chce się powiedzieć i przede wszystkim zapoznać się z rozkładem występu, który nie był dla nikogo tajemnicą. Podobne teksty zdarzały się także później i odniosłem pewne wrażenie, że polska publiczność chciała wykazać się poczuciem humoru i dobrą znajomością angielskiego. Choć atmosfera z minuty na minutę była coraz luźniejsza, to niektórzy powinni się opamiętać i zachować kiepskie żarty dla siebie. Sama Anneke, obyta ze sceną i z publiką, wiedziała jak się zachowywać, jak odpowiadać i że – jak to mówią – show must go on. Na dodatek artystka odrobiła pracę domową i zapoznała się z instrukcją obsługi loopera, przez co pomyślnie dogrywała dodatkowe partie i ściszała utwory. Jej setlista zawierała piosenki weselsze niż melancholijne utwory Anathemy wygrywane przez Danny’ego. Opanowanie sprzętu przeniosło się na większą pewność siebie na scenie i nawiązanie lepszego kontaktu z publicznością. Anneke żartowała, śmiała się i czuła się bardzo swobodnie. Szczególnie spodobało mi się wykonanie jej utworu „4 years”, piosenki „Time After Time” Cyndi Lauper oraz kompozycji The Gathering „My Electricity” i „Locked away”.
Po skończonym secie Anneke nie schodziła już ze sceny. Nadszedł czas na gwóźdź programu – wspólny występ, na który wszyscy czekali. To, jak dobrze czują się razem ze sobą będąc na scenie, było widać od samego początku. Zaczęli od „Teardrop”, coveru Massive Attack, w wyjątkowej akustycznej wersji znanej wielu z ich koncertowego albumu In Parallel. Po ponurej kompozycji „Parisienne Moonlight” z repertuaru Anathemy, Anneke sięgnęła do swojego kubka, wzięła łyk herbaty i zapytała się Danny’ego, czy zna piosenkę Sama Browna o herbacie. Ten powiedział, że nie zna i że może na poczekaniu ułożyć swoją. Do wesołych gitarowych akordów zaśpiewał słowa: „wypiłbym filiżankę dobrej herbaty”, i gdy dodał rozbrajające „z cukrem”, publika ryknęła śmiechem. Tak oto powstała „Song about tea” Danny’ego Cavanagha (Piosenka o herbacie). Obydwoje wyraźnie rozluźnili się i raczyli nas pozostałymi kompozycjami. Pięknym „The Blower’s Daughter” z repertuaru Damiena Rice, wesołym „Hey Okay” Anneke van Giersbergen, emocjonalnym „Leaves” The Gathering czy płaczliwym „Jolene” Dolly Parton. Nie zabrakło także utworów Anathemy: „Untouchable, part 2” i na bis „Temporary Peace” oraz idealne zakończenie czyli „A Natural Disaster”.
Anneke z Dannym zeszli ze sceny pozostawiając po sobie wiele pozytywnej energii - chociaż paleta barw, jaką operuje ten duet, to w przeważającej mierze kolory przygnębiające. Muzyka raz jeszcze pokazała, że jest siłą, która potrafi wyciągnąć ze słuchacza negatywne wibracje, a puste miejsce zapełnić pozytywnymi. Artyści serdecznie dziękując wszystkim zapowiedzieli częstsze przyjazdy. Myślę, że nie tylko ja chciałbym, aby ich obietnica się spełniła. Wraz z nimi scena gdyńskiego klubu Ucho przerodziła się w magiczne miejsce i aż nie chce się uwierzyć, że właśnie na tej scenie Adam „Nergal” Darski porwał niegdyś Biblię.
Tekst: Rafał Warniełło
Zdjęcia: Tomasz Wilary
Filmiki z koncertu autorstwa Tomasza Wilary możecie obejrzeć pod TYM adresem.
Setlista:
Danny Cavanagh:
· Untouchable part 1
· Deep
· Another Brick in the Wall part 2 (Pink Floyd)
· Are You There?
· Angles Walk Among Us
· Fragile Dreams
· Flying
· High Hopes (Pink Floyd)
Anneke van Giersbergen:
· My Electricity (The Gathering)
· Yalin
· 4 Years
· Locked Away (The Gathering)
· I Want
· Beautiful One
· Time After Time (Cyndi Lauper)
· Drowning Man (U2)
Anneke & Danny:
· Teardrop (Massive Attack)
· Parisienne Moonlight
· Song about tea
· The Blower’s Daughter (Damien Rice)
· Hey Okay
· Untouchable part 2
· Leaves (The Gathering)
· You Learn About It (The Gathering)
· Jolene (Dolly Parton)
Bis:
· Temporary Peace
· A Natural Disaster