Koncertowa karuzela w tym roku jest bardzo barwna. Polska scena rocka progresywnego obfituje w wiele bardzo ciekawych zjawisk, które po za tym, że mają do zaoferowania coś wyjątkowego od strony muzycznej, to jeszcze wizualnie prezentują się bardzo wyjątkowo.
15 listopada w warszawskim klubie Hydrozagadka wystąpiły trzy formacje ocierające się o bardzo klasyczne brzmienia. Zagrali kolejno: The Fracture, Katedra oraz The White Kites.
Pierwszy zespół to młody warszawski kwartet oscylujący wokół eklektycznych brzmień zawieszonych od hard rocka i heavy rocka, poprzez klimaty a'la Zepellin po rozbudowane i połamane partie brzmiące bardziej progresywnie. Zespół brzmi trochę jak francuskie Nemo i naprawdę potrafi zaskoczyć słuchacza swoją muzyką, notabene wyłącznie instrumentalną. Katedra to formacja już uznana. Kierowana przez ekscentrycznego wokalistę i gitarzystę Fryderyka Nguyen zabiera słuchacza w krainę bigbitu przybrudzonego odrobiną zmysłowej psychodelii. Termin "Flower-Power" pasuje tutaj jak ulał, a koncerty zespołu z Wrocławia są prawdziwą dawką autentycznych emocji i energii o bardzo wysokiej częstotliwości. Grający jako ostatni, gospodarze z Warszawy - zespół The White Kites niczym mnie nie zaskoczyli. Zagrali po raz kolejny cudowny koncert, zabierając widzów w wyimaginowany świat groteski i rockowej psychodelii z przełomu lat 60 i 70-tych. Frontaman Sean Palmer tradycyjnie odegrał kilka gagów, które rozbawiły warszawską publiczność. To był bardzo wyjątkowy wieczór...
Serce rośnie! Mamy w Polsce bardzo wyjątkową scenę niszowego, rockowego grania. Nie boję się użyć terminu "światowy poziom"...
Krzysiek "Jester" Baran
Poniżej dwie galerie zdjęciowe. Pierwsza autorstwa znakomitego warszawskiego fotografa Rafała Klęka. Druga, nieco skromniejsza autora niniejszego tekstu.
Foto Rafał Klęk
Foto Krzysztof Baran