A+ A A-

Beyond The Event Horizon | Abstrakt |Thesis | Warszawa | Beerokracja | 26.03.2017

postposnaniaNiedzielny wieczór to szczególny czas. Trzeba się wyciszyć, przygotować na nadchodzący tydzień, ugotować obiad do pracy, uprasować spodnie, itd. Oczywiście można też rzucić to wszystko i ruszyć do centrum na koncert.
Pochodzący z Poznania Beyond The Event Horizon organizuje obecnie trasę pod hasłem PostPosnania. Zabierają w trasę kolegów z rodzinnego miasta i uzupełniają wesołą ekipę kimś z lokalnego podwórka miasta, w którym akurat grają. I tak powstaje uroczy, niedzielny wieczór.
Koncert otworzył poznański Abstrakt. Zespół na początku miał drobne problemy techniczne. Brzmienie było dziwne, zwłaszcza jeśli chodzi o gitary, do tego wszystko dudniło, było za dużo basu i zbyt słabo było słychać wokalistę. Pierwsze utwory były zresztą bardzo ciężkie, zawierały dużo riffów, które może i były fajne, ale chyba ciężko było to wszystko okiełznać. W drugiej połowie koncertu zespół zaczął grać bardziej lirycznie, sięgał po kawałki z drugiej, właśnie powstającej płyty i nagle zrobiło się dużo lepiej. Brzmienie trochę złagodniało, stało się bardziej przejrzyste i przestrzenne, choć nadal czasem ginęły gdzieś klawisze (widziałem, że „grają”, ale ich nie słyszałem). Nowe utwory Abstrakt również są dość ciężkie, ale mają w sobie drugie dno. Ogromną zaletą zespołu jest również bardzo charyzmatyczny i przykuwający uwagę wokalista, który posługuje się różnymi technikami wokalnymi, co urozmaica nie tylko twórczość grupy, ale też i prezencję sceniczną (kto lubi słuchać wokalistów, którzy cały czas śpiewają tak samo?). Ciekawym dodatkiem był również znajdujący się za muzykami ekran, na którym wyświetlano wizualizacje, a w przypadku Abstrakt wręcz krótkometrażowe filmy, które bardzo mocno podbijały atmosferę i tworzyły spójną całość z muzyką. Ekran funkcjonował zresztą podczas wszystkich występów. Po przewalczeniu początkowej nieśmiałości, muzycy nabrali większej pewności siebie i swobody. Pod koniec panowie tak się rozkręcili, że aż zeszli ze sceny. A może była po prostu za krótka.
Już rozpoczęcie koncertu Thesis uświadomiło mi, że poprzednicy Warszawiaków mieli pecha do brzmienia. Dwa pozostałe zespoły nie miały większych problemów technicznych i brzmiały bardzo dobrze. Thesis mogło spokojnie produkować i eksponować swoje dźwięki bez szczególnych przeszkód. Czysto, selektywnie, ale z odpowiednią mocą. Scena niestety nie powiększyła się i wciąż była za krótka, co boleśnie odczuł mikrofon Kacpra lądując z hukiem na podłodze, ale poza tym występ był prawie idealny. Prawie, bo jak dla mnie trochę za krótki. Brakowało utworów z „Z dnia na dzień na gorsze”. Grupa postawiła na nowy materiał, znany (z najnowszej epki „Płoń”) i nieznany (zupełnie nowe, niepublikowane jeszcze nigdzie utwory). Nowości bardzo dobrze brzmiały na żywo, ale trochę brakowało „hitów” z przeszłości. Nie brakowało za to energii i zaangażowania. Nie tylko Kacpra jak zwykle roznosiło po scenie, każdy z muzyków dawał z siebie wszystko. Dla Thesis był to szczególny wieczór, a przynajmniej jeden ze szczególnych wieczorów, ponieważ zespół niestety rozstaje się ze swoim basistą, Janem Kaliszewskim, czego muzycy nie ukrywają i było o tym wiadomo już od jakiegoś czasu. Trzeba jednak przyznać, że panowie robią to z wielką klasą i wyczuciem, a także charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru (Kacper: „Jak pewnie większość z Was wie, Jasior opuszcza nasz zespół i przechodzi do konkurencyjnej kapeli”, Jan: „Dlaczego konkurencyjnej? A już było tak miło i przyjemnie”). Na szczęście koncert nie przebiegał w smutnej atmosferze, wręcz przeciwnie, gdyby informacja o odejściu Jana nie była podana do wiadomości publicznej, nie dałoby się tego odczuć. Warszawiacy byli sobą, podczas grania skupieni i poważni, w przerwach na luzie i weseli, ale zawsze z pasją i zaraźliwą energią. Podobała mi się również „mowa końcowa” Kacpra: „dziękujemy serdecznie wszystkim za przybycie, zdajemy sobie sprawę, że w niedzielny wieczór jest dużo innych rzeczy do roboty niż wyjście na koncert”. Wcale nie, zdecydowanie lepiej iść na koncert.
Główna gwiazda wieczoru, zespół Beyond The Event Horizon wszedł na scenę krótko przed 22 czyli niestety dość późno. Oczywiście nie zmienia to faktu, że grali bardzo dobrze. Poznaniacy znajdują się obecnie w podobnej sytuacji co Abstrakt. Od debiutu minęło już trochę czasu, więc przyszła pora na kolejną płytę. BTEH tworzy dość specyficzną muzykę instrumentalną, którą trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Błagam, niech nikt nie mówi, że to po prostu post rock, bo doprawdy puszczę pawia. Na żywo zespół przede wszystkim korzysta z brzmień klawiszowych i elektronicznych, które wydają się być wysunięte najbardziej do przodu, dzięki czemu tworzą odpowiedni, kosmiczny klimat całości, choć wiadomo, że w takiej muzyce nie może zabraknąć gitar. Koncert Beyond The Event Horizon to podróż do innego świata, mocno oddalonego, szalonego, ciekawego i zapewniającego wiele wrażeń. Przyznaję, że to dość niesamowite jak wspaniale taka muzyka broni się na żywo. Nie chodzi tu wcale o umiejętności techniczne czy ciężar, choć oczywiście zespół gra mocno. Na pierwszy plan wychodzi atmosfera odrealnienia, dalekiej wycieczki do niezbadanych jeszcze lądów. Najlepiej takiej muzyki słuchać na żywo z zamkniętymi oczami (dobrze, że w Beerokracji można siedzieć, bo jeszcze bym się przewrócił albo wpadł na jakąś nadobną niewiastę, co w sumie nie byłoby wcale takie złe). Kosmiczny klimat wzmacniały specyficzne wizualizacje (tak jak pisałem, ekran był używany przez cały czas, Thesis również wyświetlał wcześniej swoje filmy) oraz dym puszczany w odpowiednich momentach (widziałem, że muzycy dogadali się pod tym względem z jednym z kolegów z Abstrakt). Jednak, wszystkie sztuczki zdałyby się na nic, gdyby muzycy nie byli zdolni. Na szczęście, umiejętności im nie brakuje i panowie potrafią zarówno porządnie przyłożyć, jak i zagrać ciekawy pasaż lub poruszającą melodię.
Przyznaję się zupełnie szczerze, że by nie zasnąć na siedząco, tudzież nawet stojąco, opuściłem klub trochę wcześniej (piątek i sobotę spędziłem na Prog Rock Fest w Legionowie, więc koncert niedzielny traktuję jako swoiste afterparty). Nie zmienia to faktu, że wracałem do domu z dużą satysfakcją i szerokim uśmiechem na ustach, ponieważ wieczór był po prostu bardzo przyjemny i każde zmęczenie jest tego warte. Apel do wszystkich zespołów występujących tego wieczoru: tak trzymajcie i dajcie znać jak znów będziecie w okolicy!
Przybył, zobaczył, wysłuchał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.