A+ A A-

Towards The Blue Horizon Tour - 23.04.2017 - Wrocław A2

Towards The Blue Horizon Tour to wyjątkowa trasa koncertowa wyjątkowego zespołu. Zespołu, który powraca po traumatycznych, choć życiowych doświadczeniach. Zespołu, który się nie poddał i dla wielu zagadką było jak poradzi sobie w regularnej trasie po długiej, choć zrozumiałej przerwie. Zespołu, który zasłużenie określany jest najważniejszym dla polskiej muzyki progresywnej i jednym z ważniejszych w polskiej muzyce rockowej XXI wieku. Każdy więc szanujący się fan progresywnego rocka w Polsce powinien przynajmniej jeden z koncertów w ramach Towards The Blue Horizon Tour zaliczyć. I mam nadzieję, że tak było, bo kiedy piszę te słowa Riverside już objeżdża Europę (powróci jeszcze do Krakowa na koniec trasy). Z braku czasu bowiem dość późno zabrałem się za napisanie tej relacji, ale wreszcie jest. I jeszcze tytułem wstępu: wrocławski koncert był moim dziewiątym jeśli chodzi o Riverside, szykuje mi się więc mały jubileusz już niedługo - najpewniej jeszcze w tym roku.

Zaczynam jednak od samego począku. Do sali Centrum Koncertowego A2 wybrałem się dopiero pierwszy raz. Nie jest to jednak aż takie dziwne, bo to całkiem nowy punkt na mapie koncertowej Wrocławia. Ciekawiło mnie więc jak wypadnie to miejsce, które już z zapowiedzi oraz z relacji znajomych wydawało mi się być przynajmniej interesującym. Nie zawiodłem się - A2 robi wrażenie, przypomina nieco klimatem świetny gdański B90 (nazwa też jakby w tym samym stylu, prawda?), rozmiarami warszawską Progresję, choć może to być nawet trochę większy klub. Niestety jak to zwykle bywa są i minusy - w okolicy mało jest miejsc parkingowych, ludzie zostawiają auta gdzie popadnie, a sam teren wokół klubu też bardziej przypomina porzuconą dzielnicę przemysłową aniżeli centrum wielkiego miasta. To jednak nie wina klubu, więc koniec marudzenia i przejdźmy do rzeczy przyjemnych.

Na początek gdański kwartet Sounds Like The End Of Their World, na który nieco się spóźniłem. Wydaje mi się, że wszedłem na pierwszym, bądź drugim utworze ponieważ całkiem sporą część koncertu widziałem. Chłopaków miałem przyjemność oglądać już po raz trzeci - pierwszy raz było to w Lesznie, a drugi całkiem niedawno w roli supportu przed Obsure Sphinx w poznańskim Klubie U Bazyla. I tak jak oba tamte koncerty wspominam bardzo pozytywnie, tak tym razem niestety trochę się zawiodłem. Mam wrażenie, że duża scena ten zespół jeszcze delikatnie... przytłacza? Sam nie wiem jak to nazwać, ale nie czułem tej energii jaką dało się poczuć płynącą ze sceny na wspomnianych przeze mnie wcześniej koncertach. Ponadto moim zdaniem za dużo na scenie było dymu, przez co muzycy czasami wręcz znikali mi z oczu. A co do muzyki? Mam mieszane uczucia odnośnie nowego albumu, ale na koncertach te utwory prezentują się całkiem nieźle. Podsumowując był to taki koncert, który niespecjalnie mnie zainteresował ale idealnie sprawdził się jako akompaniament przy testowaniu wyposażenia baru w nowo poznanym klubie.

Drugim rozgrzewaczem był warszawski Lion Shepherd. Nie bardzo wiedziałem z czym ich muzykę połączyć, bo nawet niespecjalnie chciało mi się sprawdzić ich twórczość przed koncertem. Przyszedłem nieprzygotowany, ale choćby dzięki temu takie koncerty czasami potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć. Lion Shepherd zdawałoby się byli mi muzycznie kompletnie obcy, choć nazwa przewijała się gdzieś po sieci bardzo często. Jak się okazało - wcale nie tacy obcy. Zespół założony przez Kamila Haidara i Mateusza Owczarka nazywał się wcześniej Maqama i miałem nawet przyjemność ich widzieć niegdyś, w roli supportu Riverside rzecz jasna. Mają więc chyba jakiś talon na granie przed ikoną współczesnego polskiego prog rocka. Mniejsza o to - koncert rozpoczęli dość sennie. Co więcej, miałem dziwne wrażenie, że grają chyba utwór spod ręki... Mariusza Dudy. Bliźniaczo podobny do niektórych kompozycji Riverside, czy to tylko moje wrażenie? Rzecz się tyczy tylko pierwszego utworu (tytułów Wam nie podam, bo ich nie znam), później było już zupełnie inaczej. Nieco orientalne rytmy przywiodły mi na myśl chociażby Orphaned Land, mocniejsze fragmenty mogły się kojarzyć z Katatonią. Najciekawiej było na utworze, w którym Maciej Owczarek grał na mandolinie (choć nie jestem pewien czy to aby na pewno był ten instrument, bardzo podobny wizualnie i brzmieniowo). Mocne rytmiczne riffy na przemian z orientalnymi i spokojnymi przerywnikami zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Niestety pierwsze i ostatnie, a zaznaczam, że to już był niemal koniec koncertu. Pozostała część podobnie jak w przypadku pierwszego zespołu - bez szału. Może po prostu stałem się już zbyt wymagający...?

W końcu po dłuższej przerwie na scenie pojawili się Mariusz Duda, Michał Łapaj i Piotr Kozieradzki. Gromkie brawa jeszcze przed koncertem? Oczywiście, w tym wypadku jak najbardziej zrozumiałe i zasłużone. Po krótkiej zapowiedzi ze strony Dudy na scenie zameldował się również Maciej Meller - gitarzysta, który wspomaga Riverside na trasie koncertowej. Wiedziałem czego się po nim spodziewać, bo byłem na jednym z dwóch lutowych koncertów w warszawskiej Progresji, jednak pewnie dla większości wrocławskiej publiczności miał to być jego premierowy występ. Jak więc ocenić Mellera w Riverside? Myślę, że wyłącznie pozytywnie. Nie jest łatwym zadanie, którego się podjął, ale poradził i radzi sobie z nim wyśmienicie. Po pierwsze przejęcie stanowiska po Piotrze Grudzińskim wiąże się z ogromnym ładunkiem emocjonalnym, bo Panowie z pewnością się wcześniej dobrze znali. Po drugie zagrać tak jak Grudzień potrafił też nie jest łatwo - na szczęście Meller nie próbuje kopiować, czegoś może w jego grze brakuje, ale i coś dodaje od siebie. Koniec końców wpasował się w zespół najlepiej jak mógł. Aż tak dobrze, że trudno mi teraz wyobrazić sobie lepszą osobę na to miejsce.

Teraz kilka słów o tym co Riverside na tej wyjątkowej trasie prezentuje. Otóż mnie setlista niespecjalnie zdziwiła, raczej zdziwiło mnie to jak bardzo podobna jest do tej zaprezentowanej na lutowych koncertach w Warszawie. Żaden to jednak minus, bo też dzięki temu można było usłyszeć utwory, które dawno nie były na koncertach prezentowane. A wśród nich m.in. "Second Life Syndrome" niegrany od bodaj 2014 roku, "Coda" pełniąca rodzaj intra i outra (w dwóch różnych wersjach), oraz chyba największy rarytas w postaci "Before", który ostatnio grany był chyba w ramach trasy promującej "REM". Poza tym usłyszeliśmy też utwory z ostatniego albumu m.in. "Caterpillar and the Barbed Wire" oraz "Towards the Blue Horizon" w nieco odmienionej formie (na bis). I oczywiście szlagiery koncertowe takie jak "Conceiving You", "02 Panic Room" czy nieco młodszy "The Depth of Self-Delusion". Mi do pełni szczęścia brakowało tylko utworów z "Out of Myself", np. tytułowego albo "The Curtain Falls"; oraz jakiejś reprezentacji albumu "ADHD". Nie można jednak mieć wszystkiego, a koncert i tak trwał odpowiednio długo (równiutkie 2 godziny). Może gdyby był to koncert bez supportów wtedy grupa pokusiłaby się o nieco dłuższy set z utworami z każdego z albumów. Niemniej taki niedosyt po koncercie bardzo lubię, bo chce się więcej i więcej, a nie wychodzi z opuszczonymi rękoma.

Na pozytywny odbiór koncertu poza setlistą składają się też inne czynniki, m.in. bardzo dobra akustyka sali. Niemniej pochwalić też trzeba jak zawsze niezawodną obsługę techniczną, która przygotowuje koncerty Riverside. Brzmiało i wyglądało to wszystko na najwyższym światowym poziomie. Również reakcje publiczności pozwoliły mi dodatkowo czerpać przyjemność z tego występu, wiem że nie tylko mi się tak bardzo podobało. Wychodząc z sali czułem pewien niedosyt, ale jeszcze większą radość. Głównie z tego, że Riverside jednak powrócił (o tym przekonałem się już wcześniej w Warszawie), w dodatku bardzo silny (w tym utwierdziłem się już we Wrocławiu). Ale też radość z tego co czeka nas w przyszłości. Już niedługo 15-ste urodziny debiutanckiego "Out of Myself" - może grupa zaprezentuje nam jakąś trasę ku uczczeniu tego przełomowego wydawnictwa? A potem należy tylko wypatrywać zapowiedzianego już nowego albumu.


Poniżej fotorelacja z koncertu który odbył sie dzień wcześniej w Poznaniu w Klubie Muzycznym B 17



 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.