Wiosna, Legionowo, Prog Rock Fest to jedyny słuszny ciąg skojarzeń. W tym roku odbyła się piąta edycja dość skromnego, ale bardzo sympatycznego festiwalu organizowanego w okolicach Warszawy. Skromność nie oznacza braku fajerwerków, a jak wiadomo, często te niepozorne wydarzenia okazują się być tymi najlepszymi. Zapraszam do przeczytania relacji.
Prog Rock Fest niezmiennie organizowany jest w Sali Kolumnowej Urzędu Miasta. Jak to powiedział jeden z moich kolegów: „To jest to. Mogę chodzić po urzędzie miasta i pić piwo”. I słuchać rocka progresywnego. Tegoroczną edycję festiwalu rozpoczął młody, warszawski zespół DISPOSABLE SOMA. Mocny, techniczny rock z wokalistką może zapowiada się ciekawie, ale zespół musi jeszcze sporo popracować nad swoim brzmieniem. W Legionowie było ono niestety dość chaotyczne, niezbyt przejrzyste, a głos wokalistki ginął w natłoku dźwięków. Wrażenie mógł zrobić głównie ostatni utwór, zdaje się, że zatytułowany „Tango”. Techniczny, połamany, ale zrobiony i zagrany z głową. Niestety nie dowiemy się, czy dalej zespół by się rozkręcił, bo występ dobiegł końca. Pierwsze koty za płoty.
Jak miało się okazać, dalej było już tylko lepiej. ANAMOR widziałem ostatnio w zeszłym roku podczas Festiwalu Rocka Progresywnego w Toruniu. Wówczas zespół grał pierwszy raz po długiej przerwie, co było niestety słychać. W Legionowie mieliśmy do czynienia już z nieco inną kapelą. Ograną, otrzaskaną scenicznie i pewną siebie. Rock neoprogresywny w delikatnym, melodyjnym wydaniu wciąż jest potrzebny słuchaczom, co było widać i słychać po reakcjach zgromadzonej publiczności. Anamor cały czas promuje zeszłoroczną płytę „Za witrażem”, dlatego pochodzący z niej materiał zdominował występ płockiej grupy w Legionowie. Oczywiście było „szmaragdowo”, ale poza pastelowo ubarwionymi dźwiękami, można było posłuchać też fajnych solówek gitarowych.
Te ostatnie, zwielokrotnione do ósmej albo i dalszej potęgi były jednym z kluczowych elementów występu zamykającego pierwszy dzień festiwalu. Wiadomo, ALBION to gitara Jerzego Antczaka i głos powracającej tryumfalnie Anny Batko. W Legionowie odbył się drugi koncert Albion, od momentu powrotu w obecnym składzie. Ania Batko wciąż sprawia wrażenie małej dziewczynki, nieco speszonej i zawstydzonej, zwłaszcza gdy przemawia do publiczności. Jednak gdy zaczynała śpiewać, cała Sala Kolumnowa przenosiła się do innego wymiaru. To niesamowite i trochę przerażające, jak ogromna ilość emocji i mocy drzemie w tak kruchym ciele. A na dobicie, prawie w każdym utworze, Antczak miażdżył jeszcze wszystkich solówkami gitarowymi pełnymi pasji i ekspresji. Dodatkowo, siłę przekazu wzmacniały wizualizacje wyświetlane na wielkim ekranie zawieszonym za muzykami. Zespół sięgał przekrojowo do wszystkich albumów w swoim dorobku, nawet tych, na których nie śpiewała Ania. Z wydanego w zeszłym roku albumu „You’ll be mine” zespół zaprezentował „Does anybody count?”, „Doubt”, „Hell” i utwór tytułowy. Liczną reprezentację miała również słynna „czerwona” płyta w postaci „Sarajevo”, „Shadow” i pięknie wykonanego „Scarecrow”. Mistrzowski występ.
Drugi dzień Prog Rock Fest w Legionowie rozpoczął występ FIZBERS. To młody zespół spod Krakowa, który dopiero stawia pierwsze kroki na progresywnej scenie. Jednak trema, którą było widać u muzyków, była bardziej urocza niż irytująca. Ale kto nie byłby skrępowany stojąc przed sporą publicznością mając 14 czy nawet 18 lat. To nie żart, w takim wieku są niektórzy członkowie Fizbers. Życzę każdemu nastolatkowi takiej pasji i talentu. Dwa albumy, które zespół dotąd nagrał, prezentują całkiem wysoki poziom, zwłaszcza ostatni, konsekwentnie progresywny „Die Without Living”. Szybko okazało się, że część składu to multiinstrumentaliści (nawiasem mówiąc, ci najmłodsi), dlatego też perkusista stawał czasem przed klawiszami lub chwytał za gitarę akustyczną, wymieniając się nią z młodziutkim perkusistą. Choć Fizbersom brakuje jeszcze doświadczenia scenicznego, chłopcy nadrabiali umiejętnościami i poczuciem humoru, grając utwory z obu swoich płyt na przemian. Nie przeszkadzało nawet to, że przez większość czasu ledwo było słychać bas, z powodu awarii kabla, ale to już nie wina muzyków.
Kolejny punkt programu to wyczekiwany przez wielu występ ACUTE MIND. Zespół z Markiem Majewskim na czele, powraca po kilku latach niebytu. Forma muzyków była bardzo wysoka, sprawiali wrażenie, jakby ostatni koncert zagrali dzień wcześniej, a nie 8 lat temu. Duża w tym zasługa Majewskiego, który zdobył cenne doświadczenie z Osada Vida, które obecnie procentuje. Marek jest doskonałym frontmanem. Pewny siebie, charyzmatyczny, uśmiechnięty, cały czas utrzymuje dobry kontakt z publicznością. Acute Mind ma na swoim koncie tylko jeden album studyjny, którego obszerne fragmenty usłyszeliśmy w Legionowie, ale na widzów czekała miła niespodzianka. Zespół przygotował specjalnie na tę okazję nowy, limitowany singiel z logiem festiwalu, który można było kupić na miejscu. Oczywiście oba utwory muzycy zaprezentowali podczas swojego występu. Koncert Acute Mind był wreszcie dobrze nagłośniony, co było potrzebne, bo zespół na żywo brzmi naprawdę ciężko, momentami ocierając się wręcz o prog metal. Było bardzo energetycznie, ale i wykwintnie.
Na finał Prog Rock Fest 2019, na scenie w Sali Kolumnowej, pojawiła się gwiazda zagraniczna. W tym roku do Legionowa przyjechało MYSTERY. Kanadyjska grupa od lat podbija serca polskiej publiczności, chętnie wracając do naszego kraju. Obecnie panowie promują zeszłoroczny, doceniony przez progresywną publiczność, album „Lies and Butterflies”. Koncertową setlistę wypełniły utwory z nowej oraz poprzedniej, również bardzo udanej płyty „Delusion Rain”, z której tytułowa kompozycja rozpoczęła występ Kanadyjczyków. Tego wieczoru usłyszeliśmy również między innymi „The Willow Tree”, urokliwe i zadedykowane publiczności „A Song for You” oraz nowe „Looking For Something Else”, „How Do You Feel?”, „Something To Believe In” czy „Chrysalis”. Energia rozpierała cały zespół, zwłaszcza nieokiełznanego wokalistę. Jean Pageau chodził po całej scenie, pozował fotografom w trakcie utworów, skakał, a pod koniec nawet założył maskę i kapelusz. Pageau grał również na flecie i klawiszach, niestety nagłośnienie występu nie zawsze pozwalało usłyszeć instrumenty obsługiwane przez wokalistę, podobnie jak głosy pozostałych muzyków, przez co harmonie wokalne częściej było widać niż słychać. Jednak, te drobne mankamenty techniczne nie przesłoniły kapitalnego koncertu zagranego na najwyższym poziomie.
I tak piąta edycja Prog Rock Fest dobiegła końca. Nie wiem czemu ten czas tak szybko zleciał. Może dlatego, że atmosfera była bardzo serdeczna, przyjechało sporo znajomych, a każdy koncert miał w sobie coś wyjątkowego, a na pewno był wart uwagi. Organizacyjnie bez zarzutu, technicznie i dźwiękowo mogłoby być trochę lepiej, repertuarowo prawie doskonale. Czas niestety szybko płynie, dlatego tak naprawdę już za chwilę ponownie spotkamy się w Legionowie by być razem i słuchać dobrej muzyki. Czego wszystkim i sobie też życzę.
Przybył, zobaczył, usłyszał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński
Zdjęcia Krzysztof"Jester"Baran