Błąd
  • JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /images/koncerty/elpejzaze
Uwaga
  • There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder:
A+ A A-

Elektroniczne Pejzaże Muzyczne VI. Olsztyn 25.08.2010

Jak ten czas leci! Minął już rok odkąd z czystej ciekawości wdepnąłem na lokalny przegląd Elektroniczne Pejzaże Muzyczne. I wpadłem... Nawet się nie zorientowałem kiedy zacząłem się powoli orientować w meandrach elektroniki. Główny winowajca tej przemiany - organizator  festiwalu  Andrzej „Andymian” Mierzyński, nie próżnował przez ten czas. Nawiązał współpracę z Teatrem Tańca Pryzmat, wydał ciekawą płytę i oczywiście przygotował szóstą już edycję Elektronicznych Pejzaży Muzycznych. W porównaniu z ubiegłym rokiem odchudzono obsadę – tylko dwóch wykonawców zamiast czterech. Moim zdaniem była to rozsądna decyzja. Przegląd odbywa się pod gołym niebem, już po zmroku, a aura potrafi płatać figle (w tym roku bardzo złośliwe, o czym za chwilę). Tym razem oprócz pana Mierzyńskiego i jego małżonki Elżbiety (to już prawdziwy twórczy tandem!) pojawił się też duet Electronic Revival z Cekcyna.

Dziesięć minut przed 21:00 wmaszerowałem na rynek olsztyńskiej Starówki i... zdębiałem! Gdzie ta scena? Gdzie muzycy? Gdzie publiczność? Bywam roztargniony, ale terminów koncertów nie mylę. Wiedziony przeczuciem skierowałem się do leżącego dwie przecznice dalej Amfiteatru im. Czesława Niemena, gdzie, jak się okazało, przeniesiono całą imprezę. Dosłownie w ostatniej chwili. Wyjątkowo silny tego dnia wiatr zwiał ustawioną na rynku scenę i uniemożliwił wspomagającemu państwa Mierzyńskich Teatrowi Tancerzy Ognia Exodus wykonanie co bardziej ryzykownych popisów. Jeszcze o 20:00 nie było wiadomo czy koncert w ogóle się odbędzie. W tej sytuacji można organizatorom tylko powinszować sprawnej logistyki i uratowania przeglądu!

Pani Mierzyńska pojawiła się na scenie kilka minut po 21, by zapowiedzieć gości – Electronic Revival. Przybliżyła dość licznie przybyłej publiczności twórczość duetu, wspomniała o organizowanym przez nich od sześciu lat festiwalu Electronic Day i zakończyła rozbrajająco: panowie bardzo lubią być w ten sposób anonsowani: przed Wami – najgrubszy duet muzyki elektronicznej! Hmmm... Coś jest na rzeczy! Marcin Chmara i Tomasz Florek rzeczywiście wyglądają na ludzi doceniających rozkosze podniebienia. Mniejsza jednak o prezencję, przecież liczy się muzyka! Odrobiłem lekcje i wiedziałem czego się po występie ER spodziewać. Chmara i Florek tworzą kompozycje, w których mocne, rytmiczne fragmenty przeplatają się z nastrojowymi zwolnieniami. Nieobcy im też rockowy żywioł – gitarowe popisy Florka to integralny element ich twórczości. Koncert rozpoczęli moja ulubioną Orientalną Podróżą, zahaczającą o wysmakowany synth pop. Następnie jeszcze jeden fragment płyty Exequatur, bodaj Światło Nadziei, po czym nastąpiło to, co tygrysy lubią najbardziej – porcja czekających dopiero na wydanie utworów. Z jednej strony to typowe Electronic Revival, z drugiej jednak pojawiło się kilka nowalijek. Takich, jak plemienna harmonia wokalna (oj, zapachniało Deep Forest!) czy zdominowany przez mocne riffy kawałek godny Rammstein czy Oomph! Wszystkie te urozmaicenia dobrze się komponują z pojemną formułą duetu. Pozostaje czekać na nowy album, zapowiedziany na 2011 rok. Widownia nie szczędziła muzykom braw. Nie dziwię się! Muzyka ER, choć zakorzeniona w tradycji, jest przystępna dla szerokiego kręgu słuchaczy, nie tylko elektronicznych ortodoksów. Czuję, że gdyby Florek i Chmara zechcieli kiedyś nagrać bardziej piosenkowy materiał, to rodzime kapele pokroju Inside Again czy Amuse Me miałyby silną konkurencję!

Przyszła pora na reprezentację gospodarzy. Ciekaw byłem występu połączonych sił państwa Mierzyńskich i teatru Exodus. Nie pierwsza to ich kooperacja, na zeszłorocznej edycji Pejzaży też pojawili się razem. Tym razem jednak porywali się na większy projekt – pani Elżbieta stworzyła libretto spektaklu Ognisty Ptak na motywach baletu Igora Strawińskiego pod tym samym tytułem (jak twierdziła autorka – jej wersja była zdecydowanie bardziej optymistyczna od oryginału) choreografią zajęli się tancerze Exodus, a całość zilustrował swoją muzyką Andymian. Tu dodatkowy smaczek – pan Mierzyński nieraz podkreślał jak inspirującym twórcą jest dla niego Isao Tomita. Japoński elektronik także miał na koncie album Firebird trawestujący dzieło Strawińskiego. Czyżby olsztyński artysta postanowił zmierzyć się ze swoim mistrzem?

W tym miejscu muszę wyznać, że mam z koncertami Andymiana (a widziałem ich już kilka) pewien kłopot. Pan Andrzej uatrakcyjnia swoje recitale występami grup teatralnych, tanecznych, tancerzy ognia. W efekcie powstają niezwykłe widowiska, które angażują zmysł wzroku tak dalece, że czasem umyka mi muzyka. Ta zaś była, bez żadnej przesady, wspaniała! Dostojna i dynamiczna jednocześnie, mieniąca się wieloma fascynującymi barwami. Mogę śmiało powiedzieć, że ilustracja Ognistego Ptaka przerasta moje ulubione dzieło Andymiana, płytę Scarecrow – The Passion Of Survival. Ile jeszcze ciekawego materiału jego autorstwa czeka na wydanie? Aż boję się pomyśleć. Nie mogę pominąć śpiewu pani Elżbiety. Jej  sopran snuł alegoryczna opowieść o pięknie, wolności, oczyszczeniu... Wokalne fragmenty recitalu tym razem dalekie były od piosenkowej prostoty, ich nielinearna struktura korespondowała z muzyką klasyczną i rockiem progresywnym. A co przygotował Exodus? Zobaczyliśmy starcie sił Dobra i Zła. Światło reprezentował tytułowy Ptak i jego ukochany... no właśnie, kto? Rycerz? Mag? Nie mnie oceniać. W każdym razie w tę rolę wcielił się Wojciech Ziober, szef Exodus i autor choreografii. Mrok uosabiało przygarbione indywiduum w masce i czarnym płaszczu, zmieniające ludzi w wykrzywione maszkary. Ostatecznie jednak zwyciężyło Dobro, Zły uciekł, a jego ofiary na powrót stały się ludźmi. Co do efektów pirotechnicznych – były znakomicie zintegrowane z tańcem i godne najwyższego uznania. Widzieliśmy miedzy innymi ogniste skrzydła tytułowego Ptaka, zianie ogniem przez czarny charakter, płonący miecz. A przypominam, że siłą rzeczy Exodus zaprezentował program okrojony! Oprócz ognistego baletu mieliśmy też popis żonglerki, kiedy na scenie pojawił się, w nieco enigmatycznej roli, Kamil Dziliński, znakomity żongler stacjonujący, podobnie jak Exodus, w Ostródzie. Nie tak dawno miałem okazję zobaczyć jego krótki występ przed koncertem Brendana Perry'ego. Tym razem „kącik” pana Kamila był znacznie dłuższy i pozwolił mu w pełni zademonstrować popisowy numer – żonglerkę szklanymi kulami. Znacie jakieś bardziej nadające się do czarowania utensylia?

Mimo organizacyjnego zamieszania kolejna szóste Elektroniczne Pejzaże Muzyczne zakończyły się pełnym sukcesem! Publiczność zgotowała wykonawcom prawdziwą owację, jak najbardziej zasłużoną. Podobno w amfiteatrze pojawiła się tego wieczoru grupka turystów ze stolicy, których naprawdę urzekły dźwięki Andymiana i Electronic Revival i pokaz Exodusu. A tak! Warmia nie musi się czuć zaściankiem mając tej miary artystów. Może i cicho o nich w mediach, ale za to z entuzjazmem realizują oni przedsięwzięcia noszące wszelkie znamiona sztuki wysokiej! Dziękuję za wieczór pełen wrażeń. Do zobaczenia za rok!

Paweł Tryba

{gallery}koncerty/elpejzaze{/gallery}
© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.