Widziałem już sporo występów państwa Mierzyńskich, ten jednak różnił się zasadniczo od poprzednich. Andymian nie lubi się ograniczać na scenie, jego muzykę często uzupełnia pantomima albo teatr ognia. W warunkach planetarium musiał wystarczyć sam dźwięk, zamiast wystawnego show artysta ograniczył się tylko do pokazu slajdów. Inna była też publiczność. Andrzej Mierzyński dla miłośników el-muzyki w Polsce to sprawdzona marka, ale dla przypadkowego audytorium zebranego w sali projekcyjnej na obchodach jego twórczość mogła stanowić niespodziankę. Czy udało mu się przekonać do swojej propozycji grono złożone głównie z osób o akademickim zacięciu? Moim zdaniem tak!
Na repertuar trwającego około trzy kwadranse setu złożyły się głównie utwory z ostatniego dwupłytowego wydawnictwa państwa Mierzyńskich. Z piosenkowej „Bezsenności Anioła” usłyszeliśmy m.in. „Kawę na Księżycu” i „Nie zabijaj mnie, Panie mój”, z „Spirit – Escape From Civilization” – dynamiczne „Through the Centuries - Myths and Prophecies”. Ciężko jest mi wymienić wszystko, bo ograniczony czasem występu pan Andrzej niekiedy wykonywał tylko fragmenty swoich długich instrumentalnych kompozycji, płynnie łącząc je w całość albo traktując jako przerywniki miedzy pieśniami śpiewanymi przez żonę. Państwo Mierzyńscy wzięli też pod uwagę okoliczności występu, włączając do niego fragmenty poezji Jerzego Sałaty, Marii Magdaleny Pocgaj i Zofii Grabowskiej-Andriejew zawartych w specjalnym tomiku wydanym z okazji Międzynarodowego Roku Kopernika - dotykające kwestii humanistycznych, ale również w szerszym, kosmicznym ujęciu. Okazało się zresztą, że teksty te dobrze się łączą z lirykami Elżbiety Mierzyńskiej, wykazującej podobną wrażliwość. Niezwykłości koncertowi dodały wizualizacje – niby żadna nowość, Andymian korzysta z nich stale, ale co innego zobaczyć fantastyczne projekcje na normalnym ekranie, a co innego – na kopule planetarium. Efekt był zaiste intrygujący. Na pokaz złożyły się projekcje o stosownej tematyce (częstym motywem była pani Mierzyńska wśród gwiazd i planet) i zdjęcia z występów towarzyszących nieraz Andymianowi Teatru Tancerzy Ognia „Exodus” i Studia Tańca Nowoczesnego „Pryzmat”.
Brawa po zakończeniu recitalu nie były czysto kurtuazyjne. Czy ten występ nawrócił kogoś z zebranych na muzykę elektroniczną? Tego nie wiem. Na pewno jednak poszerzył horyzonty części publiczności, bo klasyczna el-muzyka wciąż jest u nas zjawiskiem niszowym i każda jej prezentacja poza gronem wtajemniczonych miłośników może tylko jej pomóc. Co powiedziałby o występie państwa Mierzyńskich sam Kopernik – nie mnie sądzić. Ale biorąc pod uwagę szerokie spektrum jego zainteresowań pewnie zacząłby od rozkręcenia syntezatorów, żeby pojąć zasadę ich działania,
P.S. Na łamach naszego Serwisu kilkakrotnie krytycznie odnosiłem się do poczynań nowojorskiego zespołu Copernicus. Ich akurat w olsztyńskim planetarium zabrakło. I całe szczęście.
Na repertuar trwającego około trzy kwadranse setu złożyły się głównie utwory z ostatniego dwupłytowego wydawnictwa państwa Mierzyńskich. Z piosenkowej „Bezsenności Anioła” usłyszeliśmy m.in. „Kawę na Księżycu” i „Nie zabijaj mnie, Panie mój”, z „Spirit – Escape From Civilization” – dynamiczne „Through the Centuries - Myths and Prophecies”. Ciężko jest mi wymienić wszystko, bo ograniczony czasem występu pan Andrzej niekiedy wykonywał tylko fragmenty swoich długich instrumentalnych kompozycji, płynnie łącząc je w całość albo traktując jako przerywniki miedzy pieśniami śpiewanymi przez żonę. Państwo Mierzyńscy wzięli też pod uwagę okoliczności występu, włączając do niego fragmenty poezji Jerzego Sałaty, Marii Magdaleny Pocgaj i Zofii Grabowskiej-Andriejew zawartych w specjalnym tomiku wydanym z okazji Międzynarodowego Roku Kopernika - dotykające kwestii humanistycznych, ale również w szerszym, kosmicznym ujęciu. Okazało się zresztą, że teksty te dobrze się łączą z lirykami Elżbiety Mierzyńskiej, wykazującej podobną wrażliwość. Niezwykłości koncertowi dodały wizualizacje – niby żadna nowość, Andymian korzysta z nich stale, ale co innego zobaczyć fantastyczne projekcje na normalnym ekranie, a co innego – na kopule planetarium. Efekt był zaiste intrygujący. Na pokaz złożyły się projekcje o stosownej tematyce (częstym motywem była pani Mierzyńska wśród gwiazd i planet) i zdjęcia z występów towarzyszących nieraz Andymianowi Teatru Tancerzy Ognia „Exodus” i Studia Tańca Nowoczesnego „Pryzmat”.
Brawa po zakończeniu recitalu nie były czysto kurtuazyjne. Czy ten występ nawrócił kogoś z zebranych na muzykę elektroniczną? Tego nie wiem. Na pewno jednak poszerzył horyzonty części publiczności, bo klasyczna el-muzyka wciąż jest u nas zjawiskiem niszowym i każda jej prezentacja poza gronem wtajemniczonych miłośników może tylko jej pomóc. Co powiedziałby o występie państwa Mierzyńskich sam Kopernik – nie mnie sądzić. Ale biorąc pod uwagę szerokie spektrum jego zainteresowań pewnie zacząłby od rozkręcenia syntezatorów, żeby pojąć zasadę ich działania,
P.S. Na łamach naszego Serwisu kilkakrotnie krytycznie odnosiłem się do poczynań nowojorskiego zespołu Copernicus. Ich akurat w olsztyńskim planetarium zabrakło. I całe szczęście.
Relacjonował: Paweł Tryba
{gallery}koncerty/Andymian_Kopernik{/gallery}
{gallery}koncerty/Andymian_Kopernik{/gallery}