Nieukryte

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
(2013, EP)

01. Oto widzisz, znowu idzie jesień (3:27)
02. Kim jesteś? (2:54)
03. Jonasz (6:14)
04. Nieukryte (3:28)
05. Evviva l’arte! (4:25)

Czas całkowity: 20:33

Słowa: (1) K.I. Gałczyński, (2) E.Nguyen, D. Sobolewski, (3,4) Katedra, (5) K. Przerwa-Tetmajer

- Fryderyk Nguyễn śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna (5)
- Maciej „Jim” Stępień śpiew (5), gitara basowa
- Michał Zasłona instrumenty klawiszowe, chórki (1,2)
- Paweł Drygas perkusja
oraz:
- Teresa Grabiec, Katarzyna Radoń chórki (1,4.5)

1 komentarz

  • Grzegorz Żarnowiecki

    Podobno druga płyta mówi prawdę o zespole. O tym, na co go naprawdę stać. I tu pojawia się pierwszy problem recenzenta. Po EP-ce „Katedra” młodzi muzycy z Wrocławia zafundowali nam kolejną EP-kę, jeszcze krótszą od debiutu, zawierającą również 5 utworów. Jeden z nich, „Kim jesteś?” słuchacze III programu Polskiego Radia mogli poznać na składance MiniMax pl vol. 6”. Zespół określił swoją twórczość jako rock impresjonistyczny. W przesłanej mi przez zespół notce, grupę określono jako nietypową pod każdym względem (sic!), która łączy wpływy rocka progresywnego, hard rocka, funku, polskiego big-bitu, współczesnej rockowej psychodelii, a nawet elektroniki. Taki miszmasz po zaledwie dwóch Ep-kach budzi wątpliwości, co do kierunku, jaki zespół Katedra wybrał albo raczej stara się znaleźć. Częściowo usprawiedliwia ich zmiana składu, choć główni twórcy (wokalista i gitarzysta, klawiszowiec i basista) pozostają ci sami. Po wielokrotnym przesłuchaniu płyty „Nieukryte” sądzę, że jest to mieszanka hard-rocka i popu w postaci poezji śpiewanej z wyraźnymi akcentami polskiego big-beatu i bluesa z epoki „wczesnego Gierka” (pierwsza dekada lat 70-tych ubiegłego wieku).
    Ogólnie płyty słucha się przyjemnie, sporo tu melodii, brzmienie jest gęste, wokalista dysponuje ładnym głosem i świetną dykcją, jego gitara i różnorodność instrumentalna klawiszowca urzekają niezwykłą atmosferą. Są to największe atuty grupy, której udało się uniknąć drażniącej monotonii dzięki wyraźnym liniom melodycznym i ciekawym aranżom. Najlepiej wypada otwieracz płyty „Oto widzisz, znowu idzie jesień” z ostrymi, soczystymi riffami gitary. Jest czadowo, rytmicznie, wątpliwości budzi tylko zmiana nastroju w środku utworu z dziwną wokalizą. W drugim utworze, „Kim jesteś ?” słychać wyraźnie wpływy bluesa naśladujące Dżem. Kilka kompozycji zawiera wstawiane na siłę krótkie popisy basisty, jakby prosił, by i jego usłyszano. Niestety brzmieniowo można mieć zastrzeżenia do chórków, które są słabo słyszalne albo wcale. Przydałoby się użycie kamery pogłosowej, gdyż także w utworze „Jonasz” wokalista śpiewa za cicho. Niepotrzebny jest też udziwniony wstęp do piosenki „Nieukryte”, co pewnie miało dać psychodeliczny efekt (a la Pink Floyd), ale nie dało.
    Na płaszczyźnie tekstowej zespół ma ambicje oryginalności, jednak efektem jest eklektyzm, a nazwa zespołu do czegoś zobowiązuje. Wpisuje się w nią jedynie historia biblijna „Jonasz” ale zastanawia brak pełnego końca. Prorok zobaczył cud, jednak nie dowiadujemy się na czym on polegał. Nie rozumiem dlaczego. Nie każdy zna Księgę Jonasza ze Starego Testamentu. Gorzej z pozostałymi utworami. Dwa z nich to wiersze poetów; Gałczyńskiego (pierwszy) i Przerwy-Tetmajera (ostatni – „Evviva l’arte!”). Chociaż ś.p. Ksiądz profesor Tischner wykorzystywał wielokrotnie Tetmajera („Kazania spod Turbacza”) to trudno zakwalifikować jego poezję do chrześcijańskiej. Był przedstawicielem młodopolskiej bohemy, podobnie jak K.I. Gałczyński, w którego twórczości można znaleźć nawet panegiryk po śmierci Stalina. Historia Jonasza nijak się ma do wiersza „Evviva l’arte! (Niech żyje sztuka!), bo słyszymy dalej „życie nasze nic nie jest warte”. Widoczny jest tu brak konsekwencji. O ile zarzut niefortunnego wyboru wybitnych w końcu poetów polskich nie jest tak poważny, to słowa dwóch piosenek autorstwa zespołu rażą swą banalnością. Tu zespół się pogubił zupełnie. Tekst „Kim jesteś” być może porwie młodych zakochanych nastolatków, ale natrętnego powtarzania:
    „kim jesteś powiedz mi,
    chociaż imię twoje znam,
    ciągle jestem sam”
    trudno słuchać bez zażenowania. Twórcami tych grafomańskich rymów były aż dwie osoby. Nieco lepszy, choć dekadencki w swej wymowie jest utwór napisany przez cały zespół pod tytułem „Nieukryte”. Chodzi o pragnienie zobaczenia Słońca „nieukrytego przez szkło” (?), co mnie, jako klimatologowi kojarzy się z efektem cieplarnianym. Innym może sugerować pogrążoną w depresji Sylvię Plath z jej noweli „Szklany klosz”.
    Okładka jest podobna do debiutu i należy pochwalić świetną grafikę. Bezlistne drzewo sugeruje, że idzie jesień, jak w tytule pierwszego utworu. Niestety barwa okładki i zdjęcia zespołu jest przesycona kolorem musztardowym, co może budzić znacznie gorsze skojarzenia. Do pełnego albumu sugerowałbym wykorzystanie dobrego programu techniki sepii.
    Podsumowując, płytka jest przyjemna w słuchaniu, ale pełno tu zapożyczeń i braku konsekwencji. Radziłbym grupie zdecydować się, co właściwie chcą grać i śpiewać. Rzemiosło muzyczne mają opanowane. Mimo krytycznych uwag uważam, że zespół stać na pełny, atrakcyjny i artystyczny album, czego sympatycznym muzykom z całego serca życzę.

    Ocena 3,5

    Grzegorz Żarnowiecki poniedziałek, 07, październik 2013 13:37 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.