A+ A A-

Schoolyard Ghosts

Oceń ten artykuł
(32 głosów)
(2008, album studyjny)
1. All Sweet Things (6.47)
2. Beautiful Songs You Should Know (4.26)
3. Pigeon Drummer (6.18)
4. Truenorth (12.48)
5. Wherever There Is Light (4.21)
6. Song Of the Surf (6.12)
7. Streaming (3.32)
8. Mixtaped (8.36)

Czas całkowity: 53:00
- Tim Bowness ( vocals, mellotron, piano, chime guitars, vocal loops, musical box )
- Steven Wilson ( piano, guitars, bass, keyboards, harmonium, mellotron, organ, glockenspiel, harmony vocals, harp )

gościnnie:
- Theo Travis ( flute (4,5,8), soprano sax (4) )
- Bruce Kaphan ( pedal steel guitar (5,7) )
- Pat Mastelotto ( drums, percussion (3,6) )
- Colin Edwin ( bass (2) )
- Pete Morgan ( bass (7) )
- Gavin Harrison ( drums (8) )
- Marianne De Chastelaine ( cello (2) )
- Rick Edwards ( percussion (2) )
- Andy Booker ( electronic percussion (4), drum loop (7)
- London Session Orchestra ( strings (4) )
- Peter Chilvers ( samples (1) )
- Fabrice Lefebvre ( Yang T'chin (4) )
Więcej w tej kategorii: Together We're Stranger »

1 komentarz

  • Michał Jurek

    Długo każą nam czekać panowie z No-man na nową płytę. Póki co pozostaje delektowanie się ostatnim w dorobku studyjnym albumem grupy, czyli 'Schoolyard Ghosts', wydanym - było nie było - w 2008 roku. Albumem, który jest najdojrzalszym dziełem zespołu, aczkolwiek nie aż tak wyrównanym, jak dwie poprzednie płyty.

    Wystarczy zerknąć na 'listę płac', żeby stwierdzić, że tym razem grupa postanowiła nagrać płytę z większym niż dotychczas rozmachem. Na płycie zagrali starzy znajomi z Porcupine Tree, czyli Gavin Harrison i Colin Edwin, a także wieloletni współpracownicy Theo Travis i Peter Chilvers. Znalazło się też miejsce dla mniej oczekiwanych gości, takich jak Pat Mastelotto, czy orkiestra symfoniczna. Dzięki obecności zaproszonych muzyków niewątpliwie udało się uzyskać bogatsze brzmienie, jednak niekiedy można odnieść wrażenie, że forma dominuje nad treścią, a niektóre muzyczne pomysły mogły zostać bardziej dopracowane. Z drugiej strony, na albumie znalazło się kilka nagrań, które śmiało można zaliczyć do najwspanialszych w dorobku No-man.

    Płytę otwiera niezwykłej urody ballada 'All Sweet Things'. Tim Bowness w otoczeniu delikatnych dźwięków gitary akustycznej, fortepianu i dzwonków orkiestrowych melorecytuje tu z żarem, jakiego próżno szukać na wcześniejszych płytach grupy i ze smutkiem w głosie powraca do beztroskich lat młodości. A wtedy rzeczywiście 'cichnie serce i cisza narasta'. Piękno w czystej postaci. Równie ekspresyjnie zaśpiewany jest kolejny utwór, czyli 'Beautiful Songs You Should Know'. Ale warto też zwrócić uwagę na wyborne partie basu i wiolonczeli, dzięki którym nagranie to zyskuje dodatkowego blasku. Tim Bowness wspominał, że tuż po wydaniu 'Schoolyard Ghosts' w każdym wywiadzie indagowano go, jakież to piękne piosenki wszyscy powinni znać. Pan Tim udzielił odpowiedzi na swoim blogu, wymieniając kilkadziesiąt przykładów. Niechaj szuka, kto ciekawy...

    'Pigeon Drummer' to natomiast coś z zupełnie innej beczki. Utwór zbudowano na kontraście między spokojnymi częściami przeplatanymi dynamicznymi, hałaśliwymi gitarowymi riffami i łomoczącą perkusją. Te szybsze części wydają mi się zbyt zgiełkliwe, ale końcowy efekt jest co najmniej interesujący, choć zdecydowanie wolę drugą część nagrania, gdzie już nie ma hałasu. Niemniej najlepsze nagranie na płycie dopiero przed nami. Jest nim niespełna trzynastominutowy utwór 'Truenorth', piękna, zwolna rozwijająca się suita.

    'You survived another winter
    You survived where nothing grew
    The days felt cold and never changing
    So you just slept the whole way through'.

    Dalej jest jeszcze piękniej. I smutniej. A gdy jeszcze cichym szemrzeniem smyczków daje znać o sobie orkiestra, robi się naprawdę magicznie. A potem cichnie fortepian, ustępując miejsca fletowi, a później zjawiskowemu wręcz saksofonowi, na których z dużym wyczuciem smaku zagrał Theo Travis. Nie wyobrażam sobie, żeby 'Truenorth' mogło zabraknąć podczas zbliżającego się krakowskiego koncertu.

    W porównaniu z 'Truenorth' 'Whenever There is Light' wypada jak zwykła piosenka. Ale - dodajmy - bardzo ładna, urocza piosenka, zdobna partiami gitary pedal steel. Zazwyczaj nie przepadam za takim graniem, ale w tym akurat utworze osiągnięty efekt przypadł mi do gustu. Nie kryję jednak, że 'Whenever There is Light' jest dla mnie utworem 'przechodnim', bo zaraz po nim następuje moje drugie ukochane nagranie na 'Schoolyard Ghosts', czyli 'Song Of The Surf'. Przyznam się, że po pierwszych kilku przesłuchaniach całego albumu to był mój ulubiony utwór. I nawet nie do końca wiem dlaczego. Chyba urzekła mnie jego minimalistyczna oprawa, te subtelne gitarowe zagrywki przeplatane smyczkowymi wstawkami. A może to ten tekst, pełen smutku i melancholii? 'Silence growing, heartbeat slowing, we're just going nowehere'...

    I w zasadzie w tym miejscu album 'Schoolyard Ghosts' mógłby się skończyć. Dwa zamykające go utwory odstają od reszty i szybko ulatniają się z pamięci. Dla porządku odnotuję, że w 'Streaming' pojawiają się perkusyjne loopy i wdzięczne partie gitary pedal steel. Nie lubię loopów, więc i za całym utworem nie przepadam, choć Tim Bowness nie obniża poziomu i śpiewa fantastycznie. Natomiast 'Mixtaped', wyraźnie inspirowany ostatnimi płytami Talk Talk, jest po prostu za długi. Taki muzyczny snuj, który nie może się skończyć. Przydałoby się wplecenie jakiegoś ożywczego motywu, żeby przełamać muzyczną jednostajność. Niby się tam Gavin Harrison kotłuje za zestawem perkusyjnym, niby gitara Stevena Wilsona rzęzi, niby Theo Travis gra na flecie, ale cały czas jest monotonnie. Choć przyznam, że jako wieczorny usypiacz sprawdza się to nagranie znakomicie.

    Niektórzy malkontenci marudzili i nadal marudzą, że trochę ta płyta zbyt jednostajna i nudnawa. Że No-man nie zmienił radykalnie stylu, jak zwykł był czynić na poprzednich albumach. Że goście nie zagrali tak, jak mogliby. I w ogóle, że choć płyta dobra, to mogłaby być lepsza. No cóż. Jak ktoś chce szukać dziury w całym, zawsze znajdzie. Tylko po co? Lepiej nie marnotrawić na to czasu, ale zatopić się w fotelu i przyjąć zaproszenie do królestwa no-manowych pastelowych, rozmarzonych i przestrzennych dźwięków, stanowiących tak dobrą odtrutkę na nieokrzesanie i bezceremonialność współczesnego świata.

    Michał Jurek czwartek, 26, lipiec 2012 20:06 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.