Galactic Vibes

Oceń ten artykuł
(54 głosów)
(1972, album studyjny)
01. Sea Horses (4:13)
02. The Homecoming (15:55)
03. That Did It (3:47)
04. Fields and Me (5:50)
05. The Crazy World of Pod (2:00)
06. 1999 (4:03)
07. About the Dove and His King (3:41)

Bonus Track:

08. 1999 (unreleased extended version)

- Julian Laxton  ( guitars )
- Ramsay MacKay  ( bass )
- Gerard Nel  ( keyboards )
- Nic Martens  ( organ )
- Brian Davidson  ( vocals )
- Colin Pratley  ( drums )

1 komentarz

  • Rafał Ziemba

    Ostatni album Freedom's Children. Dla wielu najlepszej kapeli, jaka kiedykolwiek istniała w RPA. Jest to bardzo rozsądne twierdzenie... takich albumów jak Astra nie nagrywa się codziennie.

    Ale o Astrze już było. Teraz będzie o Galactic Vibes.

    Kolejny i jak się okazało ostatni etap rozwoju Freedom's Children przyniósł muzykę mniej space rockową, z jeszcze bardziej głębokim brzmieniem. Oraz ze smyczkami.

    Album jest nie do końca płytą studyjną. Zawiera on prawie 16 minutową wersję utworu The Homecoming, nagraną w Johannesburgu, w klubie Out Of Town Club. Czy to z powodu nie wystarczającej ilości materiału nagranego w studiu, czy z jakiegoś innego, zespół podparł się swoją sztandarową i chyba najbardziej charakterystyczną kompozycją.

    Cała płyta byłaby bardzo krótka, gdyż poza wspomnianym wyżej numerem, najdłuższy utwór trwa tylko 5:50. Odejmując bonusowy track oraz tą wersję koncertową, całość trwa niecałe 30 minut.

    Wita nas konik morski, czyli Sea Horse. Brzmienie dużo czystsze niż na Astrze, muzyka także poszła w stronę mniejszego skomplikowania, za to otrzymujemy mocniejszy, rockowy cios. Z bardzo fajną solówką, przebojową linią melodyczną. Ale już nie ma tej magii która była na Astrże. Podobne riffy grał Black Sabbath w okresie Sabbath Bloody Sabbath.
    Potem mamy zapowiedź konferansjera, trochę oklasków... i ten świetny riff z The Homecoming. Gitara jest słabo słyszalna, bas wybija się na pierwszy plan, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Można by się zastanawiać, czy można z tego numeru wyciągnąć tak długą improwizację. W końcu, Freedom's Children to nie jazzmani. Okazuje się, że zastosowany tu został bardzo prosty i często stosowany na koncertach zabieg. Solo perkusji. Długie solo perkusji. Co prawda, przed nim całkiem sporo rzeźbi gitara, ale to w zasadzie tylko wstęp do niespodziewanej kanonady. Nie wiem, czy jest to dobre czy słabe solo. Nigdy jakoś nie przepadałem, za solową perkusją. Ale daje się to jakoś strawić, więc nie jest źle. W końcu The Homecoming to naprawdę świetny numer, i nie mam muzykom wcale za złe, że zamieścili go na Galactic Vibes.
    Nie wiem czy Rage Aginst The Machine słuchali kiedyś Freedom's Children, ale That Did It mogło by się spokojnie znaleźć, pośród innych kompozycji na The Battle Of Los Angeles. Ciekawa sprawa. To pewnie przez to ciężkie riffowanie i świetnie słyszalny bas. W sumie dużo też Hendrixa tu słychać. Po prostu mocne rockowe kopnięcie w twarz. Czy też ucho:)
    Trochę eksperymentów pojawia się w Fields And Me. Zaczyna się niczym kompozycja Nicka Masona z Ummagumma, a potem następuje jakby powrót na pierwszą płytę, i słuchamy Beatlesowskiej psychodelii, ze smykami... nawet tak jakby Moody Blues z daleka się odzywał.
    W klimacie eksperymentu, jakby jeszcze bardziej zapatrzonego w Ummagumma jest numer The Crazy World Of Pod: Electronic Concerto. Tu już mamy tylko dźwięki bliżej niezidentyfikowanych elektrycznych instrumentów, które to dźwięki nie mają wiele z muzyka wspólnego, a stanowią tylko pewien obrazek możliwości Freedom's Chlidren.
    Wraz z kompozycją 1999 muzycy wybiegają myślą w przyszłość. Numer trochę o miłości, trochę o niepewności związanej z przyszłością... Wydaje mi się, że całkiem pokaźne grono wykonawców miało tak samo zatytułowane utwory. Prince chociażby. Powracając jednak do muzycznej zawartości, to 1999 leży chyba najbliżej Astry. Ma bardzo dobrą linię melodyczną, nie jest ani szczególnie Beatlesowy, ani nie jest też zwykłym rockerem. To typowa dla Freedom's Chlidren psychodelia. Ach, i jeszcze jedno. Przy okazji kompaktowej edycji Galactic Vibes, 1999 zyskał pod tytuł single edit. Gdyż w sekcji bonusowej, mamy ten sam numer, ale rozciągnięty i wtedy jest on już z podtytułem unreleased extended version).
    Ostatnim utworem z regularnej płyty jest About The Dove And His Ring. I od razu uśmiech mi trochę kwietnie na twarzy, gdyż smyczki w tym numerze przypominają melodię z refrenu przebojowego Balu Wszystkich Świętych:) Nic a nic nie kłamię, proszę sprawdzić:) Tym razem za ich sprawą Freedom's Children nie brzmi jak The Beatles, trochę bardziej jak Moody Blues, ale przede wszystkim jakby zawodowo grali muzykę do westernów:) Ale ma to jakiś urok. Każda płyta Freedom's Children ma dla mnie jakiś urok. O wiem, jeszcze Summer Wine tu miga - wiecie, ten numer wylansowany przez Nancy Sinatrę. Smyczki to jednak fajna sprawa:)

    Bonusowy numer, to nic innego jak 1999. Trochę dłuższe, z trochę innym brzmieniem, i nagrane w trochę innym składzie, z innym basistą. Jakiś wielkich zmian jednak tu nie ma. No, może jest to trochę lepsza wersja i jeszcze bardziej Astrowa (bo przecież nie astralna).

    Solidny to album. Bez fajerwerków, skomplikowanych faktur muzycznych... ale dobry. Broni się. Szkoda, ze już nic więcej Freedom's Children nie nagrało. Ciekawi mnie niezmiernie, w którą stronę zamierzali pójść. Ale tego już nigdy się nie dowiemy. Pozostaje się cieszyć tymi trzema albumami które nam pozostawili. I, że ani w 1999 ani w 2009 nie pozostali zapomniani przez wszystkich.

    4/5

    Rafał Ziemba niedziela, 03, maj 2009 17:26 Link do komentarza
Zaloguj się, by skomentować

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.