2. The Weirding (15:27)
3. Silent Sleep (10:41)
4. The River Under (8:41)
5. Ouroboros (17:23)
6. Broken Glass (3:45)
7. The Dawning Of Ophiuchus (5:29)
8. Beyond To Slight The Maze (11:36)
Czas całkowity: 78:46
- Conor Riley ( mellotron, arp odyssey, organ, guitar, vocals )
- Stuart Sclater ( bass )
- David Hurley ( drums, percussion, flute )
- Brian Ellis ( guitar, moog, vocals )
1 komentarz
-
Czy ktoś jeszcze pamięta muzykę określaną jako Psychodelic/Space rock świętującą swe największe tryumfy na przełomie lat 60-70? Jeśli nie, to warto posłuchać tej płyty.
Adam Szyduk poniedziałek, 21, wrzesień 2009 14:52 Link do komentarza
Już otwierający to wydawnictwo instrumentalny utwór 'Rising Of Black Sun' daje nam przedsmak tego, co stanie się naszym udziałem, gdy przesłuchamy płytę do końca - poskręcane dźwięki gitar, nerwowa perkusja pod wpływem mellotronu, powoli prostują się i wchodzą na ścieżkę psychodelii w hawkwindowskim stylu.
Drugi numer, to świetna współpraca gitar i mellotronu, podparta doskonałym sennym wokalem w barwie przypominającym Ozzego Osbourna, czuć tu klimaty wczesnych płyt Pink Floyd, czy Eloy.
Trzeci utwór, nieco żywszy, choć też przesiąknięty atmosferą początku lat 70-dziesiątych (kiedy to ten rodzaj muzyki miał wielu zwolenników) do słyszanych już wcześniej instrumentów dochodzi flet, świetny w budowaniu melancholijnych nastrojów, a ten jak i wszystkie pozostałe utwory na tej płycie przesiąknięty jest 'kołyszącym' klimatem melancholii, przy którym myślenie i wyobraźnia tworzą niesamowite konstrukcje.
Na 'The River Under' zwraca uwagę świetne współbrzmienie mellotronu, perkusji i basu. Klimat bez zmian. Wszystko smacznie faluje.
Apogeum tych kołysząco-relaksujących klimatów jest ponad 17-minutowa suita 'Ourboros', jest tu wszystko co słyszeliśmy dotychczas, plus wiele innych odniesień - dla mnie nr 1 na płycie.
Po tej wspaniałej dawce muzyki na ochłoniecie dostajemy 'Broken Glass', utwór 4-minutowy z akustyczną gitarą, melodyjnym śpiewem i oczywiście mellatronem, który tylko podkreśla tu lekkość kompozycji.
Po tych 4 minutach znów wracamy do krainy psychodelii, może już nie tak intensywnej jak uprzednio, gdyż utwór 'The Dawning Of Ophiuchus' nie ma już tej 'falującej' atmosfery i chyba jest najsłabszym numerem na krążku.
Wydawałoby się, że im bliżej końca płyty Zespół słabnie, ale na szczęście jest to złudne spostrzeżenie. Ostatni utwór, to znów prawdziwa perła przypominająca swym klimatem dokonania Pink Floyd. Świetne organy, które są nośnikiem majestatycznego tematu, perfekcyjne zgranie innych instrumentów i ta zamykająca całość gitara akustyczna - ta podróż w przeszłość mogła by trwać i trwać...
Podsumowując, może ta płyta grana przez mało znanych młodych muzyków amerykańskich z San Diego dla młodszych fanów progresywnego grania trąci trochę 'myszką', ale myślę (i mam nadzieję) że ta 'myszka' obudzi w wielu chęć do sięgnięcia po Hawkwind, Eloy, Van der Graff Generator, Ozric Tentacles i wiele innych zespołów, które były inspiracją do powstania tej płyty. Dla mnie 5 gwiazdek.