„The Dark Side of the Moon” okazał się ponadczasowy. Nie świadczą o tym sympatia kolejnych pokoleń odbiorców ani medialny szacunek. Album wciąż jest aktualny, ponieważ nie zmieniło się nic spośród tych rzeczy, które od dawna frustrują młodość u progu dorosłości. Ciemna Strona Księżyca to wyraz rozczarowania galopującym materializmem, brakiem empatii, przemocą, zobojętnieniem, marazmem, nudą, szablonem „praca-dom, praca-dom” – wszystkim, czym Twoje życie będzie już zawsze. Gdy uśmiercisz w sobie młodość, życie przestaje być Twoim doświadczeniem. Stajesz się jednym z szaleńców, oklaskujących sympatie i uprzedzenia bandy hipokrytów, złodziei i próżniaków. Doprawdy, nie byłoby się z czego cieszyć, gdyby nie świetna muzyka i kojące zrozumienie, które Ciemna Strona niesie w swoim przesłaniu. – Maksu Ordynus
Tymi pięknymi i wymownymi słowami zacytowanymi przez prowadzącego rozpoczął się w niedzielę 24 marca w olsztyńskim planetarium naprawdę magiczny wieczór. Wieczór, który na pewno wszystkim obecnym zapadnie na długo w pamięci...
Jakiś czas temu pojawiła się w stolicy Warmii i Mazur wspaniała inicjatywa z okazji 40-lecia wydania albumu „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był Dariusz Naworski, który z pomocą wielu życzliwych osób uczynił niedzielny wieczór niezapomnianym. Bo nie chodziło tylko o wspólne wysłuchanie płyty Floydów pod kopułą planetarium. Na całość złożyły się występy grupy tanecznej Pryzmat, przebranej w stroje w kolorach tęczy, wizualizacje wyświetlane na „niebie” planetarium i wreszcie samo miejsce, które chyba jak żadne inne było w stanie sprostać temu wydarzeniu.
Gościem specjalnym wieczoru miał być Piotr Metz, znany i powszechnie ceniony w Polsce dziennikarz muzyczny. Niestety z przyczyn od niego niezależnych, nie mógł się stawić w Olsztynie. Przesłał za to krótkie nagranie, w którym bardzo pochlebnie wypowiedział się na temat całej inicjatywy. Zacytował też słowa Piotra Kaczkowskiego (zresztą obchodzącego w tym roku jubileusz 50-lecia pracy), który powiedział, że „o Floydach się nie mówi, Floydów się słucha”. Trudno się z tym nie zgodzić. Chociaż w ten wieczór Floydów mieliśmy też w pewnym sensie okazję oglądać.
Każdy utwór z tej niezapomnianej płyty został ozdobiony charakterystycznymi dla siebie wizualizacjami. Trudno oprzeć się wrażeniu, że cała muzyka, układ choreograficzny grupy tanecznej oraz to, co widzieliśmy nad naszymi głowami, idealnie ze sobą współpracowało. Wykonano naprawdę kawał dobrej roboty, co spotkało się z zasłużonym uznaniem publiczności. Nieczęsto jest okazja posłuchać „Ciemnej Strony Księżyca” w takiej oprawie. A pomysłodawca został nagrodzony naprawdę potężnymi owacjami.
Na uwagę z pewnością zasługiwał fakt, że Dariusz Nawrocki okazał się bardzo skromnym człowiekiem. Rozbrajająco stwierdził, że on to tylko wymyślił, a inni ciężko pracowali. Dodał też, że zainteresowanie było bardzo duże, dlatego jest szansa, że będzie powtórka dla tych, którzy nie dostali zaproszeń za pierwszym razem. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że dla mnie znalazło się tego wieczora miejsce.
Same zaproszenia zresztą również zostały dopieszczone. Wydrukowano je na ładnym kredowym papierze w formie mini-książeczki ze zdjęciami i tłumaczeniami wszystkich tekstów utworów. A książeczka oczywiście w kształcie półksiężyca.
Wychodząc już poza centralne miejsce planetarium, warto dodać, że zadbano o szczegóły także przy wejściu do obiektu. W holu ustawiono kartonowe postaci wszystkich czterech muzyków Pink Floyd, natomiast nieco dalej przed wejściem na schody stała duża tablica z reprodukcjami płyt Floydów. Przy obu tych miejscach chociaż na chwilę warto było się zatrzymać.
Na koniec organizatorzy nie pozwolili uczestnikom tak od razu odejść. Zaproponowano wszystkim po lampce wina. Dla zmotoryzowanych znalazła się alternatywa w postaci soków. Ale takim naprawdę sympatycznym akcentem okazały się specjalnie na tą okazję przygotowane ciasteczka w kształcie miniaturowej „Ciemnej Strony Księżyca”. Niektórzy nie mogli się powstrzymać, konsumując ciasteczko od razu, a część wolała je zabrać ze sobą na pamiątkę. W tle rozmów rozlegały się dźwięki „The Dark Side of The Moon” z płyty analogowej. Czego chcieć więcej? To był naprawdę uroczy wieczór. Oby nie ostatni taki w Olsztynie.
Jakub Szwajkiewicz, Olsztyn