Rychlewski, Marcin. 2011. Rewolucja Rocka. Semiotyczne wymiary elektrycznej ekstazy. Oficynka. 248 pp.
Z dużym zainteresowaniem, a może wręcz podekscytowaniem sięgnąłem po książkę Marcina Rychlewskiego Rewolucja rocka. Muzyka rockowa jako ważny i ciekawy element kultury zawsze była dla mnie tematem interesującym. Taki sposób patrzenia na historię rocka odbiega od najczęściej spotykanego podejścia, skupiającego się na recenzjach lub biografiach muzyków i zespołów. Do przeczytania tej książki zachęcała też znajdująca się na jej okładce opinia prof. Krzysztofa Kłosińskiego, w której pisze że "Książka Marcina Rychlewskiego jest samodzielnym, cennym i pomysłowym interdyscyplinarnym osiągnięciem badawczym, ale zarazem fascynującą lekturą, która urzeka swoją prostotą i dyscypliną. Jest to pierwsza tego rodzaju monografia rocka, odtwarzająca (...) całość jego uwikłań w kulturę głównych nurtów XX wieku." Choć zazwyczaj nie przyjmuję bezkrytycznie znajdujących się na okładkach opinii, to jednak nie spodziewałem się, że tak dalece rozminie się ona z moim odbiorem i oceną tej książki.
Najważniejszym mankamentem tej pozycji jest jej skrótowość, a niekiedy także powierzchowność omawiania poruszanych tematów. Miłośnik rocka, który interesuje się tą muzyką nieco bardziej znajdzie tu bardzo niewiele nowych informacji. Nawet ciekawe z punktu widzenia przemian kulturowych dyskusje o muzycznych nośnikach, począwszy od płyty winylowej, aż po pliki mp3 nie zawierają prawie niczego, z czego każdy z nas nie zdawałby sobie sprawy. Ponadto autor często wraca do tych samych wątków, co rzuca się w oczy zwłaszcza przy niewielkiej objętości książki (214 stron właściwego tekstu). Część tematów, a nawet konkretnych, podobnie sformułowanych zdań pojawia się w książce kilkakrotnie przy czym powtórzenia te nie są niczym uzasadnione. Stosunkowo ograniczony jest też zakres wykorzystanych przykładów (głównie Frank Zappa, Soft Machine, Led Zeppelin, Yes, King Crimson, Pink Floyd, The Moody Blues, ELP, VDG, Can, Kraftwerk, The Beatles i The Who).
W wielu miejscach książki podkreślono, że rock jest najbardziej związany z krajami takimi jak USA i Wielka Brytania. Pozostaje więc zapytać dlaczego tak niewiele jest w niej odniesień do książek autorów brytyjskich i amerykańskich? Czytając Rewolucję rocka i analizując najczęściej cytowane w niej artykuły i książki można odnieść wrażenie, że najważniejsze i najciekawsze teksty o muzyce rockowej napisali Polacy. Wyjątek stanowi tu jedynie Chris Cutler i Edward Macan. To samo dotyczy obrazu krytyki rockowej. Pominięto też praktycznie zupełnie (z wyjątkiem lakonicznych wzmianek), tak ciekawe z punktu widzenia tematu książki zjawisko kulturowe jakim był krautrock. Bardzo skrótowo potraktowano też grunge, a tematyka związana z metalem niemalże zupełnie się nie pojawia.
W tekście można też znaleźć stwierdzenia, z którymi trudno się zgodzić. Zaskakujące jest między innymi zdanie mówiące, że "remix to po prostu najczęściej taneczny wariant tego samego utworu". Nieco irytujące są także oczywiste informacje podane pretensjonalnym i pseudonaukowym językiem. Przykładem może być ta o kasetach VHS i płytach DVD. Autor pisze o nich "Formy przekazu oparte na ruchomym obrazie, wprowadzały zupełnie inną jakość semiotyczno-percepcyjną do komunikatów rockowych, dlatego, że aktywizowały więcej niż jeden zmysłowy organ jednocześnie, były kierowane zarówno do ucha jak i oka." Moje dwa organy zmysłowe służące do percepcji bodźców wizualnych ledwo zniosły czytanie tego zdania. Do tego dochodzą jeszcze takie sformułowania jak np. "historyczna empiria" czy "sensoryczna "dematerializacja"" [nośnika].
Problemem tej książki jest to, że opowiada ona przeważnie o rzeczach dobrze znanych prawie każdemu, bardziej wyrobionemu słuchaczowi rocka, który interesuje się też jego szerszą rolą i znaczeniem w kulturze ostatnich 60 lat, jednak jednocześnie napisana jest nie zawsze przystępnym językiem. Ponadto wiele zagadnień jest dużo lepiej i ciekawiej omówionych w dostępnych dla polskiego czytelnika książkach takich jak Progresywny (u) rock, czy zbiorze tekstów (poruszającym dużo szerszy zakres tematów) zatytułowanym Kultura dźwięku. Interesujące mogą być rozważania o terminologii określającej gatunki i podgatunki rockowe czy niektóre ciekawostki wplecione w różnych miejscach książki. Jeżeli więc nie boicie się ich odfiltrowywania z tekstu możecie pokusić się o próbę jej przeczytania.
5/10
Krzysztof Pabis