Pierwsza moja styczność z zespołem Amplifier miała miejsce przy okazji koncertu Dream Theater w 2011 roku w Katowicach. Przyswoiłem sobie wtedy dotychczasowe nagrania grupy i zakochałem się w debiutanckim krążku, a także w najnowszym (wtedy) albumie "The Octopus". Od tego czasu stałem się fanem Amplifier i po dziś dzień śledzę dokonania grupy. Troszkę się więc bałem wysyłając pytania do założyciela i lidera zespołu, którym jest Sel Balamir. Sel jednak odpowiedział mi na pytania dość treściwie i całkiem sprawnie. Potem było jeszcze małe uzupełnianie braków i ostatecznie wyszedł z tego może niezbyt długi, ale całkiem zgrabny wywiad. Zapraszam do lektury!
—
Bartek Musielak: Witaj Sel! Bardzo dziękuję za to, że zgodziłeś się poświęcić trochę czasu żeby odpowiedzieć na kilka pytań. Na początek bardzo prozaicznie: co u Ciebie?
Sel Balamir: Cześć! U mnie wszystko w porządku, życie jest piękne i dziękuję Ci, że pytasz - mam nadzieję, że wszyscy czytający również mają się dobrze. Nie zapominajcie żeby sobie czasami poćwiczyć i być dobrymi dla innych ludzi!
Zgadzam się! Ostatnio projektem najbardziej związanym z Amplifier był koncert pamięci zmarłego Davida Bowie. Możesz nam opowiedzieć coś więcej o tym wydarzeniu?
Owszem mieliśmy niedawno taki występ. Koncert miał na celu zebranie funduszy dla szpitala, w którym leczy się choroby nowotworowe. David Bowie był dla mnie bardzo ważną postacią. Jego śmierć była smutną, ale w pewnym sensie również inspirującą wiadomością. Chodzi mi o to, że uświadomiłem sobie, że wszystko ma swój koniec i nie możemy o tym zapominać. Co do koncertu - zagraliśmy kilka coverów naszych ulubionych utworów. Przy okazji spostrzegliśmy również, że były to chyba pierwsze covery jakie kiedykolwiek zagraliśmy. Bowie zasłużył jednak na to.
Przełom roku miał dość żałobne kolory, w szczególności jeśli chodzi o świat muzyki. Odeszli m.in. Lemmy, Bowie, Alan Rickman, Glenn Frey, a ostatnio również Paul Kantner z Jefferson Airplane. Mogę się domyślać, że część z tych artystów nie była obca również Tobie. Jak odebrałeś te wszystkie smutne wiadomości?
To jest tak, że im człowiek staje się starszy, tym więcej bohaterów z dzieciństwa czy z okresu dojrzewania zaczyna odchodzić. Trudno takie wiadomości przyjąć, ale wychodzę z założenia, że lepiej żyć nie bojąc się śmierci. A więc ćwiczyć i być dobrym dla innych ludzi!
Porozmawiajmy teraz o zespole. Ostatni album Amplifier to "Mystoria" z 2014 roku. Jakieś plany wydawnicze na nadchodzący rok?
Co mogę powiedzieć... Pracowałem nad nowym albumem, którego tytuł będzie brzmiał "Tripping With Dr Faustus". Co więcej - album już skończyliśmy, ale potem okazało się, że mam w głowie kolejne pomysły. Powstały więc następne, całkiem nowe utwory. A potem postanowiliśmy, że wszyscy chcemy by znalazły się na nowym albumie. Generalnie prace są na ukończeniu, teraz pozostało mi przede wszystkim zastanowić się nad tym, komu powierzyć miksowanie całości.
"Mystoria" była albumem bardziej rockowym niż progresywnym. To było zamierzone?
"Mystoria" była albumem rockowym, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ale nie przywiązuję większej wagi do gatunków. Nie mam w zwyczaju siadać do pracy i mówić, że dany album będzie taki a taki. Po prostu - robię muzykę, a wszystko zależy od tego jak się w danym momencie czuję, jakie są okoliczności. Czasami efekty są rozbudowane, skomplikowane i gargantuiczne, a czasami proste i skromne.
Muszę przyznać, że ten album był dla mnie sporym zaskoczeniem, oczywiście nie negatywnym. Czego możemy oczekiwać w przyszłości? W jakim kierunku pójdzie Amplifier?
Przyznam szczerze, że dziwią mnie takie pytania. Nie ma możliwości zmiany kierunku, w którym się idzie - jest tylko jeden kierunek: naprzód.
Czy są jakieś szanse na kolejny album w stylu "The Octopus"? Dla mnie to dzieło wyjątkowe, jedno z najlepszych wydanych w 2011 roku.
"The Octopus" był czymś wyjątkowym. Album ten powstawał przez bardzo długi czas i nie miał żadnych ograniczeń. Nie było też żadnego ciśnienia odgórnego. Był to rodzaj odysei, podróży - nie tylko w ramach muzyki, ale również w sferze personalnej. Życie nigdy więcej nie będzie w stanie stworzyć kolejnej takiej okazji i warunków do napisania podobnego dzieła. Mam teraz więcej na głowie, również troszkę inne obowiązki.
Ale odpowiada mi to - bo nie chciałbym powtarzać czegoś w żadnym tego słowa znaczeniu. Każdy album jest czymś nowym, musi więc różnić się także muzycznie. Muzyka w dużym stopniu zależy od otoczenia, a w szczególności kiedy powstaje. To jak fotografowanie swojego życia. W jakimś sensie wszystkie takie zapisy są wyjątkowe, niezależnie czy je lubimy czy nie - po prostu są.
"The Octopus", "Echo Street" i "Mystoria" to trzy zupełnie inne albumy. Jak wyglądał proces ich tworzenia? Jakie były różnice?
Tak jak powiedziałem wcześniej, każdy album jest wynikiem nie tylko pracy muzyków, ale także okoliczności w jakich powstaje. Przestałem się nad tym zastanawiać, kompletnie się na tym nie skupiam. Najlepiej jest być spokojnym o to, w jakim kierunku życie płynie i pozwolić mu na to - podobnie jest również w muzyce. Wychodzi ona z człowieka wtedy, kiedy jest na to gotowa. Zupełnie jak z narodzinami dziecka, albo jak z wielkim gównem...
Wspomniane trzy albumy kompletnie różnią się klimatem. "The Octopus" jest niczym epicka opowieść, w kosmicznych odcieniach. Powstała w czasie kiedy z młodych ludzi stawaliśmy się dorosłymi, jest to w pewien sposób zapis tej podróży. "Echo Street" powstała w jakieś dwa tygodnie, jest to swego rodzaju nostalgiczne wspomnienie, spojrzenie wstecz - w czasy, z których się wywodzimy. "Mystoria" natomiast to bardzo żywy album, taka celebracja życia - ponieważ wszyscy wciąż żyjemy. Dziś wszystko to wydaje mi się takie oczywiste.
Zmieniając temat - macie jakieś plany koncertowe na 2016 rok?
Nagrać płytę, wydać płytę, ruszyć w trasę. Porządek niektórych rzeczy jest dość staromodny. Szczerze mówiąc troszkę mnie to już zaczyna nudzić.
Pytam o trasę, bo jeśli dobrze pamiętam ostatni raz Amplifier koncertował w Europie w 2014 roku. Dość długo jak na zespół, który zdaje się kochać grać koncerty, nie sądzisz?
Czasami pole trzeba zostawić odłogiem zanim się na nie wróci, żeby posadzić coś ponownie.
Chyba rozumiem... jednak z drugiej strony wiem co mówię. Widziałem Was dwukrotnie w Polsce, supportujących Dream Theater oraz Anathemę. Bardzo dobrze wspominam te koncerty. Czy możesz obiecać, że w następnej europejskiej trasie nie pominiecie Polski? Ja, podobnie jak wielu polskich fanów, z niecierpliwością czekamy na Wasz kolejny koncert!
Bardzo bym chciał przyjechać znowu do Polski. Niestety wszystko sprowadza się do pieniędzy i tego, jak spore koszty pociąga za sobą szeroka trasa koncertowa. A nade wszystko to, co jesteśmy w stanie opłacić. Nie będę zmyślał, tak to już jest...
A jakie są Twoje wspomnienia z Polski?
Słone jedzenie, bardzo słone jedzenie. Mnóstwo śniegu w Krakowie. I to że byliśmy bardzo pijani. Bardzo, bardzo pijani.
Jeśli dobrze pamiętam z Anathemą graliście trasę dzień po dniu, natomiast z Dream Theater był to jednodniowy support. Mieliście wtedy trochę czasu by coś zobaczyć w Polsce?
Wyglądało to tak, że przyjechaliśmy i wyjechaliśmy, więc nie. Mieliśmy wtedy też kilka wspólnych koncertów w Austrii (dot. Dream Theater - przyp. red.). Myślę, że Spodek był największą salą w jakiej przyszło nam grać. To było fantastyczne.
No właśnie, z Dream Theater zagraliście w katowickim Spodku, to spora arena. Ale z Anathemą były to koncerty klubowe. Jakie koncerty osobiście bardziej lubisz - wielkie czy mniejsze? A może festiwale?
Moimi ulubionymi są te mniejsze koncerty, kiedy czujesz kontakt z publicznością, niemal jesteś wśród nich. Co do publiki - liczby nie mają dla mnie znaczenia.
Zbliżamy się do końca, ale mam jeszcze pytanie odnośnie Twojego sprzętu. Sam na niczym nie gram, ale pewnie znajdzie się wśród czytelników kilku gitarzystów, których zainteresuje to czego używasz. A brzmienie Twojej gitary jest moim zdaniem wyjątkowe!
Mogę wymienić cztery elementy najważniejsze dla mojego brzmienia: pierwszym jest gitara Gibson SG, drugim są dwa-trzy przestery, trzecim jest Boss DM3 (delay), a czwartym - mój mózg.
I jeszcze kilka krótkich pytań. Twoi ulubieni wykonawcy progresywni to...
Hmmm... Black Sabbath, Frank Zappa, Cardiacs.
A Twoi ulubieni wykonawcy w ogóle?
Trudno powiedzieć. Nie zawracam sobie tym głowy.
Znasz może jakieś zespoły z Polski?
Obawiam się, że nie...
Na sam koniec: jeśli miałbyś wybrać 10 swoich ulubionych nagrań wydanych po 2000 roku, jak wyglądałaby taka lista?
Top 10 albumów? Oszalałeś?
Swoją drogą - interesujące jak w epoce streamingu i ogólnego dostępu do ogromnych pokładów muzyki takie pytania i rankingi stały się dla mnie kompletnie bez znaczenia!
Haha, rozumiem! Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję! Mam nadzieję, że zobaczymy się ponownie w Polsce już niedługo!
Ja również, dzięki!
—
Sel Balamir - lider i założyciel zespołu Amplifier z Manchesteru; gitarzysta i wokalista zarazem. Zespół istnieje od 1998 roku i wydał dotychczas 5 albumów studyjnych oraz kilka EP. Ostatnie dwa albumy - "Echo Street" oraz "Mystoria" ukazały się nakładem brytyjskiego wydawnictwa Kscope. Zespół koncertował m.in. z Deftones, Opeth, Anathema, Dream Theater czy Porcupine Tree.
Zdjęcia ze strony: www.amplifierband.com
Amplifier na Facebooku: www.facebook.com/amplifierband