Bartek Musielak: Cześć! Nie minęło zbyt wiele czasu od Waszej ostatniej wizyty w Polsce, w zeszłym roku. Niemal każda trasa obejmuje również koncerty w Polsce. Pięknie z Waszej strony, bardzo to doceniamy. Lubicie tu wracać?
Jørgen Munkeby: Cześć! O tak, KOCHAMY grać w Polsce. Każdy koncert i każdy festiwal jaki tutaj zagraliśmy był czymś na swój sposób wyjątkowym. Jest więc jakaś specjalna więź pomiędzy Shining i Polską.
Ostatnia trasa skupiała się na promocji "International Blackjazz Society", choć setlisty zawierały również utwory z poprzednich dwóch albumów. Czego możemy się spodziewać tym razem? Ale bez spoilerów proszę, same ogólniki. Usłyszymy coś starszego?
Tym razem przygotowaliśmy utwory, które graliśmy podczas poprzedniej trasy, jak również kilka starszych kompozycji, których nie prezentowaliśmy już jakiś czas na koncertach. Usłyszycie więc pewnie utwory sprzed "Blackjazz" jak i powstałe po tym albumie. Co więcej - mamy też przygotowane dwa zupełnie nowe utwory, które nie są jeszcze nawet nagrane i całkiem prawdopodobne, że któryś z nich zagramy w czasie polskich koncertów.
Cztery miesiące temu opublikowaliście na YouTube Wasz występ z Hellfest. Wygląda na to, że Shining to zespół wręcz stworzony do grania koncertów, bo show jest niesamowite. Lubicie grać na dużych festiwalach?
Hellfest był fantastycznym festiwalem i tak, bardzo lubimy na takich imprezach grać. Małe kluby, w których pot spływa po ścianach mają swój wyjątkowy urok, możemy wtedy pokazać bardziej niechlujną i fizyczną stronę naszego zespołu i naszej muzyki, ale granie na festiwalach sprawia nam wyjątkową radość. Koncert może mieć wtedy zdecydowanie większy rozmach, możemy rozwiesić z tyłu sceny nasz wielki żółty banner, a całość doprawić potężną i intensywną grą świateł. Sporo muzyki, którą aktualnie prezentujemy zostało skomponowanej z myślą o dużych, festiwalowych scenach.
Pięknie przedstawiłeś różnice pomiędzy dużymi i mniejszymi koncertami. A które lubisz bardziej?
Uwielbiam zarówno małe jak i duże, festiwalowe koncerty. Każde z nich mają swoje plusy i swój urok. Ale wydaje mi się, że w przyszłości będziemy grać coraz więcej i więcej na dużych imprezach.
Pomówmy chwilę o Waszej muzyce. To wywiad dla ProgRock.org.pl - jest to portal skierowany na muzykę progresywną. Po pierwsze muszę zapytać, z myślą o tych osobach, które jeszcze Shining nie znają, co kryje się za terminem "Blackjazz"?
Słowo "Blackjazz" to tytuł naszego piątego albumu, który ukazał się w 2010 roku. Album ten uzyskał całkiem sporą popularność i duży rozgłos na całym świecie, głównie z powodu unikalnego połączenia jazzu i metalu. Zdaje się, że album ten naprawdę poruszył nieco świat muzyki. Początkowo wyraz ten miał być czymś co połączy dwa inne tytuły, to jest "Free Jazz" wydany w 1961 roku przez Ornette Coleman'a oraz "Black Metal" wydany w 1982 roku przez zespół Venom. Oba te albumy były podwaliną dla nazw nowych gatunków muzycznych i właściwie coś podobnego chcieliśmy osiągnąć nazywając album "Blackjazz".
Wygląda na to, że jest jeszcze naprawdę sporo do odkrycia w tym specyficznym gatunku, przeznaczonym póki co dla Shining. Zespół obrał swoją własną i unikalną drogę, jakie więc są plany na przyszłość?
Już pracujemy nad nową muzyką i przy okazji jesteśmy tym niesamowicie podekscytowani! Mam nadzieję, że uda się zaprezentować troszkę nowości w drugiej połowie 2017 roku, przynajmniej kilka nowych utworów, a później cały album powinien się ukazać. Myślę, że będzie to końcówka 2017 lub pierwsze tygodnie kolejnego roku.
Eklektyzm w Waszej muzyce jest w pewnym sensie czymś progresywnym. Przy okazji często koncertujecie u boku zespołów prezentujących rock/metal progresywny, takich jak Devin Townsend, Caligula's Horse czy Periphery. Możemy więc nazwać Shining zespołem progresywnym?
Jeśli użyjemy słowa "progresywny" w jego właściwym znaczeniu, to jest jako coś co "faworyzuje i propaguje postęp, zmiany, ulepszenia i reformy w opozycji do utrzymywania rzeczywistości taką jaką jest, zwłaszcza w sprawach politycznych" (definicja za: dictionary.com /przyp. red.), to wtedy myślę, że spokojnie możemy nazwać Shining zespołem progresywnym. Właściwie to ciężko jest mi przytoczyć zespół, który propagowałby postęp i zmiany równie mocno co Shining! Ale jeśli rozpatrujemy słowo "progresywny" w znaczeniu, które większość słuchaczy kojarzy z zespołami z lat 70-tych, takimi jak Rush czy King Crimson, to wtedy Shining pewnie nie jest zespołem progresywnym, oczywiście myślę tu o gatunku muzycznym. Skłaniałbym się jednak do stwierdzenia, że Shining to formacja super progresywna.
A jak postrzegasz współczesną muzykę progresywną, która zdaje się przechodzić właśnie swoją drugą młodość?
W młodości słuchałem bardzo dużo muzyki, którą mógłbyś nazwać progresywną, ale teraz to się troszkę zmieniło. Spędziłem wiele godzin, dni, tygodni i lat skupiając się na doskonaleniu technicznej strony gry na saksofonie, że troszkę zaczęło mnie nudzić przyspieszanie i przesadne utrudnianie muzyki od strony techniki. O wiele bardziej chciałbym tworzyć muzykę, która sprawi, że poczujesz coś specjalnego lub nawet taką, która w jakiś sposób odbije się na życiu i wpłynie na nie.
Współpracowałeś z wieloma muzykami, wśród których wymienię tylko Ihsahn'a oraz Marty Friedman'a. Czy masz jakieś plany na kolejne gościnne występy?
O tak, uwielbiam współpracować z innymi muzykami przy tworzeniu muzyki! Aktualnie ponownie pracuję z Marty Friedman'em nad nowymi nagraniami i wydaje mi się, że będą jeszcze lepsze. Jestem też niemal pewien, że w przyszłości pogram także z Ihsahn'em, którego twórczość w jakiś sposób koresponduje z tym co sam chciałbym tworzyć. Nasze style muzyczne wzajemnie sie komplementują i to jest fantastyczne.
Muszę też o czymś wspomnieć. Niedawno uruchomiłem moją prywatną stronę internetową, na której oferuję nagranie kilku Blackjazz-owych nut na saksofonie. Stało się to całkiem popularne i aktualnie nagrywam saksofon dla zespołów z całego świata, co przy okazji naprawdę kocham! Zapraszam więc na moją stronę jorgenmunkeby.com i do współpracy!
Wciąż czekamy na teledysk do "House Of Control". Czy data premiery została już ustalona czy jest jeszcze coś do zrobienia w związku z tym teledyskiem?
Klip jest gotowy i aktualnie tylko czekam na finalną datę premiery od naszego wydawcy. Mam nadzieję, że uda nam się go zaprezentować naprawdę niedługo. Musicie mi wierzyć, ale wideo wyszło znakomicie!
Czy ten teledysk będzie również częścią cyklu "Live On Location"? Jaki jest motyw przewodni nagrywania takich właśnie klipów?
"House Of Control" nie będzie nagraniem na żywo. To będzie bardziej fabularny teledysk, którego rzeczywistość nawiązywać będzie do twórczości Davida Lyncha. Nagraliśmy ten klip na pustyni Mojave w Kalifornii.
Z kolei pomysł z serią "Live On Location" zrodził się z tego, że chcieliśmy kiedyś zagrać koncert w miejscu, w którym nikomu nie przyszłoby to do głowy. Zasada jest prosta - znajdujemy miejsce, rozstawiamy nasz sprzęt, gramy na żywo, rejestrujemy to, montujemy i publikujemy. Doskonałym przykładem jest koncert zagrany na półce skalnej o nazwie Trolltunga, która zwisa 700 metrów nad jeziorem. Zagraliśmy tam latem zeszłego roku, miejsce jest fantastyczne i wideo również (klip możecie zobaczyć poniżej /przyp. red.)
O tak, za każdym razem kiedy je oglądam mam ciarki na całym ciele! Przy okazji zawsze chciałem zapytać: jak było? Ani trochę się nie bałeś kiedy stanąłeś na tej "skalnej" scenie po raz pierwszy?
Muszę przyznać, że sam mam ciarki kiedy oglądam ten klip! To była zdecydowanie najbardziej szalona i niebezpieczna rzecz jaką zrobiliśmy. Nie było tam żadnych klamr ani lin zabezpieczających, nie byliśmy do niczego przypięci, więc jeśli któregokolwiek z nas by poniosło - mogło się to skończyć błyskawiczną śmiercią. I przyznaję, że byłem zdecydowanie przestraszony kiedy pierwszy raz stanąłem na tym klifie! Ale kiedy już graliśmy to jakoś myśli o niebezpieczeństwie i strach szybko zniknęły. Właściwie to w miarę grania zbliżałem się coraz bardziej do krawędzi tej skały, więc w sumie jestem szczęśliwy, że ten koncert nie trwał dłużej.
Racja, mogłoby się źle skończyć. A jeśli miałbyś wybrać jeden zespół, z którym mógłbyś dzielić scenę na jednym koncercie - to byłby to...?
Chciałbym kiedyś zagrać z Nine Inch Nails.
I jeszcze takie dość prywatne pytanie: często prezentujecie na żywo swoją wersję "21st Century Schizoid Man" z repertuaru King Crimson. Zakładam więc, że lubisz ten zespół, a ja muszę przyznać, że to jeden z lepszych coverów jakie słyszałem. King Crimson będzie koncertować w Europie i być może jest to ich ostatnia trasa - wybierasz się może na któryś z koncertów?
Och, nie wiedziałem, że te koncerty są ich ostatnią trasą! Byłoby fantastycznie zobaczyć King Crimson na żywo, bo jeszcze nigdy nie dane mi to było wcześniej. Uwielbiam ten zespół, ale muszę przyznać, że o wiele więcej słuchałem na przykład mocniejszych kapel, jak Pantera czy Death.
Dzięki wielkie za rozmowę! Do zobaczenia w Poznaniu!
Dziękuję również i do zobaczenia w Poznaniu! Nie mogę się już doczekać, żeby skopać tyłki wszystkim, którzy przyjdą na nasze koncerty!
—
Jørgen Munkeby - lider i założyciel norweskiego zespołu Shining, występujący również w eksperymentalnym projekcie Jaga Jazzist. Z Shining nagrał osiem albumów, z których piąty "Blackjazz" okazał się punktem zwrotnym w karierze zespołu. Począwszy od tego wydawnictwa grupa zaczęła prezentować unikalne połączenie jazzu i metalu. Albumy grupy zostały ciepło przyjęte zarówno przez środowiska jazzowe, jak i metalowe.
Zdjęcia ze strony: www.facebook.com/munkebyjorgen
Shining na Facebooku: www.facebook.com/shiningnorway