Przy okazji zbliżającej się coraz większymi krokami drugiej edycji festiwalu Prog In Park w Warszawie udało mi się zamienić kilka słów z liderem jednej z gwiazd, które zaprezentują się na wspomnianej imprezie. Mam tu na myśli Vincenta Cavanagh - wokalistę i gitarzystę, oraz założyciela i jednego ze stałych członków Anathemy. Rozmowę, dzięki uprzejmości Knock Out Productions, przeprowadziłem drogą elektroniczną. Vincent mimo czasu, jaki musiał poświęcić na odpowiadanie na moje pytania, okazał się całkiem wygadany. Nawet trochę pożartował, w szczególności kiedy zapytałem jak opisałby muzykę Anathemy. Zapis całej rozmowy możecie sprawdzić poniżej, a ja oraz cały ProgRock.org.pl wraz z Knock Out Productions już dziś serdecznie zapraszamy na specjalny występ Anathemy w ramach Prog In Park II, który będzie miał miejsce już 18 sierpnia tego roku!
Bartłomiej Musielak: Cześć! Festiwal Prog In Park będzie Waszą kolejną wizytą w Polsce, w której występujecie wyjątkowo często i prawdę mówiąc ciężko już zliczyć ile koncertów tutaj zagraliście. Polska publiczność Was kocha, a Wy zdajecie się odwzajemniać to uczucie, prawda?
Vincent Cavanagh: Cześć! Rzeczywiście trudno już policzyć ile razy występowaliśmy w Polsce. Nie mam też pewności czy gdziekolwiek można znaleźć w 100% prawidłową informację na ten temat. Ale mógłbym postawić kilka polskich Złotych na to, że graliśmy w Polsce częściej niż jakikolwiek inny zespół z Wielkiej Brytanii w historii. I zajebiście! W sumie spędziliśmy w Polsce naprawdę wiele fantastycznych dni.
Czy w związku z tym masz jakieś niezapomniane chwile związane z pobytami w Polsce? Ulubione koncerty, ciekawe wydarzenia, śmieszne sytuacje itp.?
Ulubione koncerty? Jest ich bardzo dużo, ale wspominam trasę promującą album "Judgement", ktorą odbywaliśmy w 2000 roku. Była specjalna. Zagraliśmy wtedy coś około dziesięciu koncertów po całym kraju. To był okres, w którym zaczynałem czuć się komfortowo w roli wokalisty czy nawet frontmana zespołu. Wcześniej było mi z tym jakoś nieswojo, ale właśnie w tamtym czasie odkryłem jak zrelaksować się przed koncertem i po prostu być sobą. Ówczesny koncert jaki zagraliśmy w Mega Club w Katowicach był szalony. Ludzie zwisali z balkonów, uprawiali crowd surfing. Była tam też jakaś dziwna klatka schodowa tuż na froncie sceny i ludzie w nią wpadali, ochrona musiała się naprawdę nieźle napracować żeby wszystkich złapać, ale dali radę. Kilka lat wcześniej, również w Polsce, było to jakoś pod koniec roku, udało nam się dostać na lodowisko. Ustawiliśmy wtedy bramki hokejowe i wraz z kumplami z My Dying Bride zagraliśmy w "Ice Football". Wygraliśmy z nimi 4-1, a ich perkusista złamał wtedy nos. Poza tym nosem było całkiem zabawnie.
Wciąż jest wiele zespołów na świecie, które do Polski jeszcze nie dotarły, niektóre z nich działają na scenie niemal tak długo jak Anathema. Jak zachęciłbyś te zespoły do odwiedzenia Polski?
Powiedziałbym im o naszych doświadczeniach i przeżyciach jakie mieliśmy w Polsce oraz o ludziach jacy tutaj są. Powiedziałbym, że pierwszą rzeczą jaką zauważyliśmy w Polakach były inteligencja, wrażliwość i pewnego rodzaju muzyczny fanatyzm jaki tu panuje. Nie ma drugiego tak fanatycznego w kontekście muzyki kraju. W Polsce jeśli na scenie dajesz z siebie wszystko, to publiczność zwraca Ci to w całości. Chodzi o pewną chemię jaka się tutaj tworzy na koncertach. I po nich trzeba do ludzi wyjść, spotkać się z nimi, pogadać - to zawsze sprawia tutaj wiele radości.
Na Prog In Park wystąpicie w roli headlinera, tuż obok Sons Of Apollo, Ihsahn'a czy Leprous. Założę się, że niektórych z tych wykonawców znacie dobrze, spotkaliście się gdzieś na trasie lub festiwalach. Czy słuchasz czasami tych wykonawców? Który (poza Waszym) z koncertów zapowiada się Twoim zdaniem najciekawiej?
Trudno powiedzieć, ale na pewno wszyscy oni zaprezentują się na najwyższym poziomie, tego jestem pewien. Z Ihsahn'em znamy się już od czasów, kiedy byliśmy nastolatkami. Emperor nocował u nas w domu kiedy byli na swojej pierwszej trasie w Wielkiej Brytani. Ale jeśli mam być szczery to aktualnie niewiele słucham muzyki zespołów z "naszej" sceny. I nigdy nie słuchałem.
Anathema zazwyczaj gra dość długie koncerty. Festiwale jak wiemy rządzą się swoimi prawami - zwykle są tam ograniczenia czasowe, ale za to zdecydowanie większa publiczność. Które koncerty bardziej lubisz, te klubowe czy właśnie festiwalowe?
Wolę koncerty festiwalowe. W szczególności duże, olbrzymie sceny. Takie koncerty są bardziej ryzykowne, ponieważ często zdarza się, że publiczność pod sceną nie jest do końca "twoją publicznością". Nie masz też wiele czasu na konfigurowanie czy testowanie dźwięku i całe przygotowanie do koncertu. Trzeba po prostu zrobić wszystko w biegu i mieć nadzieję, że uda się najlepiej jak może. Ale kiedy wszystko już zagra jak powinno, to nie ma lepszego uczucia niż stanąć przed olbrzymią festiwalową publicznością.
W Polsce mówi się, że muzyka jest zwierciadłem duszy. Muzyka Anathemy jest bardzo emocjonalna, czy normalnie też jesteście takimi wrażliwymi osobami?
Zdecydowanie tak.
Czyli u Was to powiedzenie się sprawdza. Wasz zespół można spokojnie nazwać zespołem rodzinnym. Opowiedz mi trochę o tym jak wygląda codzienność w takim zespole? Rozumiecie się bez słów, a może czasami zdarza Wam się pokłócić?
Za długo jesteśmy na scenie, by się nadal kłócić. Znamy siebie aż za dobrze i bardzo sie nawzajem szanujemy. Przeszliśmy przez te wszystkie lata tak wiele, że można by naszymi doświadczeniami spokojnie obsadzić historię ze dwudziestu innych kapel. Najważniejsze u nas jest to, że po pierwsze jesteśmy rodziną, a dopiero po drugie zespołem. Ale można też powiedzieć, że zespół trzyma naszą rodzinę razem, tak samo jak rodzina trzyma zespół. Tak już po prostu jest i mozna by to nazwać przeznaczeniem. Wspólnie stanowimy więcej niż suma naszych poszczególnych członków, na tym to polega.
Na przestrzeni lat Wasza muzyka ewoluowała. Jak wyglądały te przemiany, czy odbywały się naturalnie czy czasami taka zmiana była przez Was zaplanowana?
Nigdy na nic nie naciskaliśmy. To zawsze wychodzi naturalnie. Nigdy wymuszone. Muzyka to dla nas instynkt i tak zawsze było i będzie.
Wróćmy na moment do roku 2010 kiedy Lee dołączyła do Anathemy i album "We're Here Because We'Re Here" ujrzał światło dzienne. Właściwie to ten album był pewnego rodzaju stylistycznym zaskoczeniem, ale również powiewem świeżości nie tylko dla Was, ale i całej sceny. Jak doszło do Waszej współpracy?
Właściwie Lee zaczęła z nami śpiewać już za czasów płyty "Judgement". Ale do śpiewania z nami zachęcaliśmy ją już przez wiele lat wcześniej. Jest naturalną wokalistką. Ona czuję muzykę w duszy, ma świetną intuicję. Jest dla nas idealna. A ponieważ jest siostrą John'a, wzmacnia to również rodzinną atmosferę.
Wspomniałem o ewolucji Waszej muzyki oraz o albumie "We're Here..." ponieważ w pewnym momencie zaczęliście być wiązani ze sceną prog- czy art-rockową, nawet bardziej niż metalową, z której się wywodzicie. Gdzieś wyczytałem, że niespecjalnie lubicie etykietki, więc jak opisałbyś Waszą muzykę bez używania etykiet takich jak "prog" czy "art"?
Hm... alternative rock? (Ha ha!)
Twój brat Daniel wydał niedawno swój solowy album "Monochrome". Czy od innych członków zespołu możemy się też spodziewać jakichś solowych wydawnictw?
Oczywiście, ale będziecie musieli na to jeszcze trochę poczekać. Trudno powiedzieć jak długo, ale myślę, że prędzej czy później pojawią się i takie wydawnictwa.
Wróćmy jeszcze do Waszego występu na Prog In Park. Planujecie na ten festiwal przygotować specjalny koncert. Czego więc możemy się spodziewać?
Na pewno przekrojowej setlisty zawierającej utwory z ostatnich 20 lat działalności zespołu. Do tego szczerość na scenie, szacunek dla publiczności oraz dobra chemia pomiędzy nami i Wami. Co jeszcze? O tym przekonają się ci, którzy wpadną wtedy do Warszawy.
Jesteście z Liverpoolu, miasta które dość jednoznacznie kojarzy się z The Beatles oraz generalnie z muzyką. A Ty jakiej muzyki, poza The Beatles oczywiście, słuchasz kiedy nie tworzysz swojej własnej?
Słucham głównie indywidualistów, którzy tworzą muzykę, rzadko kiedy zespołów. Aktualnie na mojej liście znajdują się Jon Hopkins, Worriedaboutsatan, Apparat, Hardfloor, Manu Chao, Kendrick Lamar, Bob Dylan, Skee Mask, Kate Tempest, Steve Reich, Aphex Twin, Laurence Pike, Antonio Sanchez, Bibio, Oneohtrix Point Never, Thomas Ragsdale, Clark, Murcof, Before Tigers, Young Fathers... bla bla bla, długo by wymieniać.
Sporo tego. A poza muzyką, również tą wspomnianą wyżej, jakie są Twoje główne inspiracje do tworzenia?
Muzyka to czysty instynkt, intuicja i wolność. I tyle.
Jeszcze na koniec mam takie jedno dziwne pytanie... mianowicie zastanawiałem się już od jakiegoś czasu: czy Anathemie w trasie zdarzy się dość mocno zabalować?
Oczywiście, przez te lata zdarzyło nam się kilka legendarnych imprez, zarówno na trasie jak i w domu. Myślę, że tak jest w każdym zespole, każdy musi się czasami zabawić. Oto odpowiedź, a to pytanie nie będzie Cię już dłużej niepokoić. Balujemy!
Teraz już wiem. W takim razie udanej imprezy w Warszawie i do zobaczenia na Prog In Park. Dziękuję za wywiad!
Dzięki! Zajebiście! (tutaj tłumaczenie nie było potrzebne - Vincent faktycznie napisał tu po polsku. ~przyp. BM).
Fot. nr 1, 3 - źródło: www.anathemamusic.com
Fot. nr 2 - źródło: www.wikipedia.com