Ale przecież muzyka stanowi tylko jedną część układanki. Drugą jest przekaz, który autor umieszcza w lirykach.
To będzie opowieść o muzyce i słowach. A w zasadzie o Słowie. Tym najważniejszym. I o różnych interpretacjach Słowa.
Będzie to też opowieść o muzyce. W końcu to ona jest przekaźnikiem emocji.
Tak więc…
Od Słowa do planów wydawniczych.
Dajmy się poprowadzić…
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami.
Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą”
Metus wydał do tej pory 3 albumy. Trylogia ( „Vale Of Tears”, „New Dawn” oraz „Deliverence”) została wydana na przestrzeni 2007 i 2008 roku. Dlaczego Trylogia? Dlaczego płyty muszą być ze sobą powiązane?
Oglądając pięknie wydane digipaki nie trzeba być geniuszem, żeby po samych okładkach stwierdzić, że płyty łączą się w jedną całość. Od razu też w oczy rzucają się cytaty z Biblii. Acha – mroczna muzyka – ambitne, darkwave… Wszystko wskazywało by na to, że muzyka nie ma pozytywnego przesłania.
„No właśnie. Wszyscy przyrównują mrok do złego… wolne... do smutnego...itd.”
Czyli trop zły… Ale zaraz, zaraz…. No jak to tak? Darkwave z pozytywnym przesłaniem?
„Jakby mrok był zły... to Bóg miłości by go nie stworzył.. Po co by stwarzał noc...? Żeby straszyć swoje dzieci?
„Bo Bóg stworzył noc i dzień... które jest lepsze?”
„Darkwave brzmieniowo.... Brightwave tekstowo”
Mhm… faktycznie. Jakoś mi nie przyszło nigdy do głowy, aby patrzeć na to w ten sposób. Koncept Metus zaczyna się powoli klarować. Nie można zrezygnować z żadnej części Boskiego planu. Jasne to dla mnie i zrozumiałe.
Każda z płyt w obrębie jednego przesłania opowiada jednak swoją osobną historię.
„Vale Of Tears to próba wyjścia z padołu łez...radzenia sobie z przeciwnościami...modlitwa... głębsza ...wewnętrzna..
Trochę wystraszonego serca..
New Dawn... światełko w tunelu...widzę że cos w tym świecie jest nie tak...walczę sam ze sobą... jest nadzieja...
siła w wierze...i pozytywnych uczynkach..
unikanie niegodziwości we wszelkich aspektach życia...
Deliverance... nadchodzi wybawienie...jest tuz tuż...nie widać go... ale nadchodzi...
trzeba się trzymać pozytywu... siła wiary i przekonanie że zasady Biblijne są właściwe…
bez dewocji...bez kładzenia się przed figurkami...bez bezmyślnego klepania paciorków...
z serca.. wiary ...i zrozumienia nauk Chrystusa..
zwykłe życie..
niezwykle silna wiara.”
{mospagebreak}
Po teksty należy sięgnąć do strony internetowej Metus. Ich interpretacja może być różna, nie należy jednak zapominać o tym, co sam autor nam o nich powiedział. W końcu nie ma sensu rozmyślać samemu, na temat co poeta ma na myśli, skoro można się go o to zapytać. Nie trudno się domyśleć co inspirowało liryki
„Trylogia o Biblii... takie moje dogłębne zainteresowanie tematyką… na pewno pojawiać się będzie na następnych płytach… kawał życia w tym...”
Muzyka jednak na pierwszy, drugi, trzeci i czwarty oraz czterdziesty siódmy rzut ucha powoduje u mnie skojarzenie z pewnymi formacjami, które wydają się być istotną inspiracją. Dead Can Dance, Current 93, Mortiis, XIII Stoleti, Sisters Of Mercy, My Dying Bride, Candlemass, This Mortal Coil.
„Dwa w skali ośmiu. Dead Can Dance i My Dying Bride 10 lat temu. Szczerze...
to raczej mnie nie inspirowało... raczej lubię posłuchać...”
Znowu nie trafione. Lubię jak muzyka mnie zwodzi a nie oszukuje. Szukamy innego tropu. Zazwyczaj muzyków inspiruje w takim wypadku literatura, przyroda, lub coś co się określa jako życie codzienne. Często mówią tak ludzie, którzy nie potrafią jasno się wyrazić i przekazać swych myśli. Co pana inspiruje?? A wie pan, no… przyroda… życie… no generalnie życie…
Ale Metus to nie banał. Nie brnijmy więc w banały.
„Las, góry, woda, ogień...wsio co proste… i skomplikowane stwórczo zarazem”
„A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając.”
Utwory zostały napisane – zaistniała potrzeba nagrania i wydania. Wybór padł na Lynx Music. O dziwo, bo przecież Lynx specjalizuje się w progu, a Metus najbliżej do muzyki określonej jako prog ma w zasadzie w momentach podobieństwa do Dead Can Dance.
„To jedyny człowiek... mówię o Ryśku, który powiedział że wyda mój materiał... inni nawet nie odpowiedzieli...”
A to dranie. No cóż, nie wiedzą nawet jaka wartościowa muzyka przeszła im obok nosa. Jednak obawiam się, że i tak Metus jest niewystarczająco promowany i ginie wśród rockowych kapel które wydaje Lynx. A to nie najlepiej bo w Polsce nie ma chyba zbyt wielu odbiorców tego typu twórczości.
„Promocja… no cóż… Lynx jest progresywny… ja się na promo nie znam… może się przełamią fani proga i coś wyewoluują w prostotę… z morza gitarowych solówek”
Ja bym tam szczególnie na to nie liczył, ale wierzę, że są ludzie którzy potrafią docenić prostotę w muzyce. Nawet wśród fanów Gentle Giant muszą tacy być. A Metus pomimo pewnej prostoty formy, jest piękną, zgraną całością. Od tekstów, przez muzykę, aż po własnoręcznie robione projekty graficzne albumów. Ach, jakby pięknie musiało wyglądać wydanie winylowe… Ja już plany wydawnicze trochę znam, ale zajmijmy się tym co mamy tu i teraz na razie i skupmy się na tym. Nie ma sensu wybiegać w przyszłość za bardzo. Przedostatnie słowo należeć będzie do twórcy, a ostatnim słowem będzie Słowo.
„Nie chcę po sobie zostawić czegoś nie konstruktywnego, a już ze trzy osoby wniknęły w te teksty i dostałem miłe maile… warto było nawet dla jednej…”
„Gdy Ja będę mówił do ciebie, otworzę ci usta i powiesz im: Tak mówi Pan Bóg. Kto chce słuchać, niech słucha, a kto zaprzestanie, niech zaprzestanie - bo to lud oporny.”
To będzie opowieść o muzyce i słowach. A w zasadzie o Słowie. Tym najważniejszym. I o różnych interpretacjach Słowa.
Będzie to też opowieść o muzyce. W końcu to ona jest przekaźnikiem emocji.
Tak więc…
Od Słowa do planów wydawniczych.
Dajmy się poprowadzić…
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami.
Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą”
Metus wydał do tej pory 3 albumy. Trylogia ( „Vale Of Tears”, „New Dawn” oraz „Deliverence”) została wydana na przestrzeni 2007 i 2008 roku. Dlaczego Trylogia? Dlaczego płyty muszą być ze sobą powiązane?
Oglądając pięknie wydane digipaki nie trzeba być geniuszem, żeby po samych okładkach stwierdzić, że płyty łączą się w jedną całość. Od razu też w oczy rzucają się cytaty z Biblii. Acha – mroczna muzyka – ambitne, darkwave… Wszystko wskazywało by na to, że muzyka nie ma pozytywnego przesłania.
„No właśnie. Wszyscy przyrównują mrok do złego… wolne... do smutnego...itd.”
Czyli trop zły… Ale zaraz, zaraz…. No jak to tak? Darkwave z pozytywnym przesłaniem?
„Jakby mrok był zły... to Bóg miłości by go nie stworzył.. Po co by stwarzał noc...? Żeby straszyć swoje dzieci?
„Bo Bóg stworzył noc i dzień... które jest lepsze?”
„Darkwave brzmieniowo.... Brightwave tekstowo”
Mhm… faktycznie. Jakoś mi nie przyszło nigdy do głowy, aby patrzeć na to w ten sposób. Koncept Metus zaczyna się powoli klarować. Nie można zrezygnować z żadnej części Boskiego planu. Jasne to dla mnie i zrozumiałe.
Każda z płyt w obrębie jednego przesłania opowiada jednak swoją osobną historię.
„Vale Of Tears to próba wyjścia z padołu łez...radzenia sobie z przeciwnościami...modlitwa... głębsza ...wewnętrzna..
Trochę wystraszonego serca..
New Dawn... światełko w tunelu...widzę że cos w tym świecie jest nie tak...walczę sam ze sobą... jest nadzieja...
siła w wierze...i pozytywnych uczynkach..
unikanie niegodziwości we wszelkich aspektach życia...
Deliverance... nadchodzi wybawienie...jest tuz tuż...nie widać go... ale nadchodzi...
trzeba się trzymać pozytywu... siła wiary i przekonanie że zasady Biblijne są właściwe…
bez dewocji...bez kładzenia się przed figurkami...bez bezmyślnego klepania paciorków...
z serca.. wiary ...i zrozumienia nauk Chrystusa..
zwykłe życie..
niezwykle silna wiara.”
{mospagebreak}
Po teksty należy sięgnąć do strony internetowej Metus. Ich interpretacja może być różna, nie należy jednak zapominać o tym, co sam autor nam o nich powiedział. W końcu nie ma sensu rozmyślać samemu, na temat co poeta ma na myśli, skoro można się go o to zapytać. Nie trudno się domyśleć co inspirowało liryki
„Trylogia o Biblii... takie moje dogłębne zainteresowanie tematyką… na pewno pojawiać się będzie na następnych płytach… kawał życia w tym...”
Muzyka jednak na pierwszy, drugi, trzeci i czwarty oraz czterdziesty siódmy rzut ucha powoduje u mnie skojarzenie z pewnymi formacjami, które wydają się być istotną inspiracją. Dead Can Dance, Current 93, Mortiis, XIII Stoleti, Sisters Of Mercy, My Dying Bride, Candlemass, This Mortal Coil.
„Dwa w skali ośmiu. Dead Can Dance i My Dying Bride 10 lat temu. Szczerze...
to raczej mnie nie inspirowało... raczej lubię posłuchać...”
Znowu nie trafione. Lubię jak muzyka mnie zwodzi a nie oszukuje. Szukamy innego tropu. Zazwyczaj muzyków inspiruje w takim wypadku literatura, przyroda, lub coś co się określa jako życie codzienne. Często mówią tak ludzie, którzy nie potrafią jasno się wyrazić i przekazać swych myśli. Co pana inspiruje?? A wie pan, no… przyroda… życie… no generalnie życie…
Ale Metus to nie banał. Nie brnijmy więc w banały.
„Las, góry, woda, ogień...wsio co proste… i skomplikowane stwórczo zarazem”
„A gdy Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował, odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął. Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając.”
Utwory zostały napisane – zaistniała potrzeba nagrania i wydania. Wybór padł na Lynx Music. O dziwo, bo przecież Lynx specjalizuje się w progu, a Metus najbliżej do muzyki określonej jako prog ma w zasadzie w momentach podobieństwa do Dead Can Dance.
„To jedyny człowiek... mówię o Ryśku, który powiedział że wyda mój materiał... inni nawet nie odpowiedzieli...”
A to dranie. No cóż, nie wiedzą nawet jaka wartościowa muzyka przeszła im obok nosa. Jednak obawiam się, że i tak Metus jest niewystarczająco promowany i ginie wśród rockowych kapel które wydaje Lynx. A to nie najlepiej bo w Polsce nie ma chyba zbyt wielu odbiorców tego typu twórczości.
„Promocja… no cóż… Lynx jest progresywny… ja się na promo nie znam… może się przełamią fani proga i coś wyewoluują w prostotę… z morza gitarowych solówek”
Ja bym tam szczególnie na to nie liczył, ale wierzę, że są ludzie którzy potrafią docenić prostotę w muzyce. Nawet wśród fanów Gentle Giant muszą tacy być. A Metus pomimo pewnej prostoty formy, jest piękną, zgraną całością. Od tekstów, przez muzykę, aż po własnoręcznie robione projekty graficzne albumów. Ach, jakby pięknie musiało wyglądać wydanie winylowe… Ja już plany wydawnicze trochę znam, ale zajmijmy się tym co mamy tu i teraz na razie i skupmy się na tym. Nie ma sensu wybiegać w przyszłość za bardzo. Przedostatnie słowo należeć będzie do twórcy, a ostatnim słowem będzie Słowo.
„Nie chcę po sobie zostawić czegoś nie konstruktywnego, a już ze trzy osoby wniknęły w te teksty i dostałem miłe maile… warto było nawet dla jednej…”
„Gdy Ja będę mówił do ciebie, otworzę ci usta i powiesz im: Tak mówi Pan Bóg. Kto chce słuchać, niech słucha, a kto zaprzestanie, niech zaprzestanie - bo to lud oporny.”
Rozmowę przeprowadził: Rafał Ziemba