A+ A A-

"If it's music - I love it" - rozmowa z zespołem Unitopia

Są zespoły, które stają się w jakimś sensie kultowe, mają swoją wierną, oddaną bazę fanów. Do takich wykonawców możemy na pewno zaliczyć australijską grupę Unitopia, która w Polsce zdobywa coraz większą rzeszę zwolenników, szczególnie za sprawą swojej drugiej płyty "The Garden". Serwisowi ProgRock.org.pl udało się namówić do rozmowy współzałożyciela, klawiszowca i jednocześnie producenta grupy, Seana Timmsa. O wpływach muzycznych, zaintersowaniach, planach koncertowych i wielu innych ciekawych rzeczach z bardzo sympatycznym Seanem rozmawiał nasz redaktor Jacek Chudzik.

ProgRock.org.pl: Na wstępie chciałbym Ci bardzo podziękować za to, że zgodziłeś się porozmawiać z nami.

Sean Timms: Naprawdę nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie.

Wasza ostatnia płyta jest bardzo eklektyczna, odnaleźć na niej można odniesienia do twórczości innych grup, ale – co ciekawe – The Garden jest przy tym odrębną jakością, posiadającą własne brzmienie. Czy jest to efekt, który założyliście przy nagrywaniu płyty? Którzy artyści Was inspirują?
S.T.: Mark i ja poznaliśmy się dzięki naszemu przyjacielowi, który prowadzi sklep z płytami i który pomyślał, że możemy przypaść sobie do gustu, ponieważ lubimy podobne rzeczy. Obaj uwielbiamy Genesis, Yes, Alana Parsonsa, Pink Floydów, Petera Gabriela i Marillion (zwłaszcza wczesne nagrania). Okazało się, że mamy bardzo podobny muzyczny gust, natomiast nigdy nie udało nam się spotkać. I kiedy przyszedłem do niego po jakąś nową płytę powiedział: „słuchaj, masz chyba brata bliźniaka”. „Co?” – zapytałem. „Wiesz, mój przyjaciel Mark słucha tych wszystkich rzeczy, co i ty. Czy chciałbyś go może poznać?”. „Oczywiście!” – odpowiedziałem. Wtedy ja jeszcze nie wiedziałem, że on jest wokalistą, a on nie miał pojęcia, że ja jestem producentem nagrań. Spotkaliśmy się (bez żon), wypiliśmy kilka piw i okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego, nie tylko jeśli chodzi o muzykę, ale i o filmy, seriale, a także poczucie humoru. Po jakimś czasie odkryliśmy, że nie tylko lubimy podobną muzykę, ale też obaj chcielibyśmy taką właśnie muzykę nagrywać. Na początku napisaliśmy kawałek Taking Care In This World, który ostatecznie uzyskał tytuł Take Good Care i znalazł się na naszym pierwszym albumie.

Chociaż mamy zbliżony gust muzyczny, to lubimy też różne rzeczy. Mark lubi elektroniczny chillout, Kate Bush, Johna Martyna i mnóstwo innych, zahaczających o elektronikę wykonawców, jak na przykład Jon and Vangelis. Ja z kolei wolę muzykę symfoniczną, jestem wielkim fanem Gerschwina, Strawińskiego, Chaczaturiana i Debussy’ego. Bardzo też lubię bardów: Ala Stewarta, Jamesa Taylora, Shawn Colvin, Joni Mitchell (uwielbiam utwory Joni Mitchell zaaranżowane na orkiestrę). Lubię tego typu wykonawców nawet jeśli jest to muzyka z odrobiną country, czy bluegrass, jak Allison Krauss, czy Union Station. Można zatem powiedzieć, że mój gust jest bardzo zróżnicowany i choć lubię progresywne rzeczy, to z chęcią sięgam po inną muzykę. Posiadamy z Markiem wspólne podłoże jeśli chodzi o zainteresowania muzyczne, ale też nasze gusty się różnią i podchodzimy do różnych spraw od innych stron. To właśnie sprawia, że nasza muzyka czerpie inspiracje z naszych wspólnych zainteresowań, ale też posiada unikalny szlif – i na takiej mieszance nam zależy. Myślę, że jedną z tych rzeczy, na których Markowi zależy szczególnie, gdy komponuje naszą muzykę, to jest właśnie to, aby brzmiała oryginalnie. Możemy się odwoływać do wszystkich artystów, których lubimy, ale nasza muzyka musi posiadać element, który stanowi o tym, że jest to Unitopia. Lubimy wzbogacać naszą muzykę o pasaże symfoniczne, elementy world music, etno...

Czyli taki muzyczno-Unitopijny tygiel?
S.T.: Tak, dokładnie coś takiego. Jest nas w zespole pięciu, do tego mamy zaprzyjaźnionych artystów i wszyscy mamy różne muzyczne gusty. Mówiłem o sobie i Marku, ale na przykład nasz perkusista Tim lubi po prostu wszystko: widziałem go na koncercie Dream Theater, ale był też na koncercie Chicka Corei. Nasz gitarzysta Matt, który tak jak ja jest również producentem nagrań, słucha masy różnych stylistycznie rzeczy. Z kolei Shireen, basistka, jest mocno ukierunkowana na muzykę latynoamerykańską i trochę tych wpływów też możesz usłyszeć u nas. Mam nadzieję, że jakoś odpowiedziałem na pytanie...

Wracając do tego o czym mówiłeś, dzień w którym poznałeś Marka odmienił Twoje życie?
S.T.: Z pewnością był to jeden z tych momentów, które wszyscy miewamy w swoim życiu. Czasem możesz wskazać na konkretną chwilę, konkretne spotkanie, czy rozmowę, które zmieniły kierunek Twojego życia. Myślę, że nasze spotkanie z Markiem było jednym z tych kluczowych momentów, który zmienił życie każdego z nas. Postanowiliśmy nawiązać współpracę nie tylko dlatego, że mamy podobne upodobania, ale także – a może przede wszystkim – dlatego, że bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Jesteśmy jak bracia. Mówimy nawet do siebie: „skarbie”... (śmiech)

Płyta The Garden jest, na szczęście, dostępna w Polsce. Troszkę gorzej jest niestety z Waszą pierwszą płytą – More Than a Dream. Czy mógłbyś nam coś opowiedzieć o Waszym debiucie?
S.T.: Pozwól, że zaznaczę, iż Mark, ja i cały zespół jesteśmy naprawdę przejęci tym, że mamy fanów w Polsce. Polacy są bardzo wrażliwi, jeśli chodzi o muzykę, wiedzą czego chcą i wiedzą, co lubią. Nie chodzi nam o to, żeby zdobyć zainteresowanie większości wsłuchanej w pop nadawany w radiu, ale żeby zyskać uznanie fanów. I sam fakt, że mamy w Polsce fanów jest dla nas czymś wspaniałym. W ogóle posiadanie fanów na całym świecie, możliwość porozmawiania z nimi (przez skype’a, telefon, czy e-mail) jest czymś niezwykłym. Cały czas mnie to zadziwia. To współpraca z Inside Out sprawiła, że nasz album był dystrybuowany w miejscach, do których wcześniej nie udało nam się dotrzeć.

Co zaś się tyczy naszego pierwszego albumu – More Than a Dream – była to kolekcja piosenek, które napisaliśmy z Markiem. Po prostu, gdy mieliśmy już wystarczająco dużo piosenek na cały album ułożyliśmy je w jakiejś kolejności i wydaliśmy. Z kolei The Garden jest owocem wysiłku włożonego w nagranie płyty jako całości oraz nagranie płyty przez nas jako zespół. More Than a Dream jest zwykłym projektem, podczas gdy za The Garden stoi już koncept. Nie znaczy to, że na pierwszej płycie nie ma ciekawych momentów. Jesteśmy naprawdę dumni z kilku utworów, które znalazły się na naszym debiucie. Mam na myśli przede wszystkim: Justify, Slow Down i Still Here. A jeśli ktokolwiek w Polsce chciałby zdobyć More Than a Dream, to zapraszam do odwiedzenia naszej strony internetowej. Sprzedajemy ją za pomocą systemu PayPall. Płyta jest wysyłana tego samego dnia, w którym otrzymamy zamówienie z PayPall i powinna dotrzeć do nabywcy w przeciągu dziesięciu dni. Staramy się, bo chcemy dbać o ludzi, którzy dbają o nas.

Czy możesz coś zdradzić na temat przyszłych nagrań Unitopii. Z tego co wiem, Wasz nowy projekt ma nazywać się Artificial Life. Czy to również będzie koncept album? Jeśli tak, to o czym? I – co najważniejsze – kiedy będziemy mogli posłuchać nowej płyty?
S.T.: Zaczęliśmy pracować nad dwoma albumami. Mark jest tym bardzo pochłonięty i może on by zdradził jakieś szczegóły co do daty wydania, natomiast ja jestem bardziej powściągliwy. Artificial World to roboczy tytuł naszego następnego albumu. Będzie to jednopłytowe wydawnictwo, którego koncept może się jeszcze zmienić, ponieważ dopiero co ruszyliśmy z pracami nad nim. W dużym skrócie płyta będzie dotyczyć problemu nowoczesnych technologii i tego, jak one zmieniają świat. W tej chwili rozmawiamy ze sobą, choć jesteśmy oddaleni od siebie o tysiące kilometrów, możemy się widzieć. Tego typu technologie mogą bardzo łatwo łączyć ludzi, ale równie dobrze mogą izolować ludzi od siebie. Jaki wpływ mają te technologie i sztuczna inteligencja na relacje międzyludzkie, co z pragnieniem nieśmiertelności? Tak wygląda luźny pomysł na płytę, który mamy na tym etapie.

Myślimy też już o naszym czwartym albumie. Będzie to wydanie przynajmniej dwu, a może i trzypłytowe - czemu nie? Póki co projekt nazywa się Brothers In Conflict.

Czy powinniśmy to łączyć z Brothers In Arms Dire Straits?
S.T.: Nie. Nazwy te brzmią podobnie i pewnie dlatego ostatecznie zmienimy tytuł. Swój pomysł chcemy oprzeć na historii jednej rodziny z Adelajdy, naszego miasta. W rodzinie tej było pięciu braci. Czterech z nich zostało wysłanych na front I Wojny Światowej, a piąty został w domu, by opiekować się rodziną. Nasza historia ma opowiadać o ich doświadczeniach, ale także ma dotykać współczesnych problemów ludzi zaangażowanych w różne konflikty (na przykład wojnę w Iraku). Może będzie to nawet coś na kształt rock-opery. Chcemy się skupić na emocjach ludzi, ich przeżyciach. Zależy nam na dobrej historii, która dotrze do odbiorców, tak aby mogli oni powiązać naszą opowieść z teraźniejszością, albo - niezależnie od tego, czy dostrzegą koncept - potraktować ją jako historię o wydarzeniach sprzed stu lat.

Tak wyglądają nasze dwa następne projekty. Zobaczymy jeszcze co z nich wyjdzie, bo oba są na stosunkowo wczesnym etapie realizacji.

A jak w ogóle w Australii narodził się rock? Jak dzisiaj wygląda australijska scena muzyczna? Wiemy o kilku zespołach: o Unitopii, kilka lat temu popularny był u nas zespół Aragon, jeden z naszych redaktorów lubi Church, ale to chyba nie daje nam oglądu na całą australijską scenę?
S.T.: Mamy tu naprawdę całkiem sprawnie działającą scenę rockową i kilka całkiem niezłych kapel, grających różnorodną muzykę. I tak jak my nie słyszymy o wielu zespołach z Polski, z Europy Wschodniej, czy w ogóle z Europy, tak do was zapewne nie docierają wieści o grupach australijskich. W tej chwili popularne u nas są takie zespoły jak: Cog (trio reprezentujące cięższe skrzydło sceny progresywnej), zespół związany z wytwórnią ProgRock Records – The Third Ending (pochodzą z Tasmanii i są całkiem nieźli, brzmią trochę jak Neal Morse i wczesne Spock’s Beard), jest taki zespół, jak The Merlin Bird (z żeńskim wokalem, brzmiący trochę jak Jethro Tull). Jest też cała masa popularnych grup, jak Crowded House (bardzo znana tu grupa), czy Rogue Traders (którzy są bardziej nastawieni na dance, pop) oraz naprawdę dużo dobrych kapel rockowych: Wolfmother (brzmiący troszkę jak Led Zeppelin, ostatnio powrócili do grania po okresie przerwy) i ...tak można się cofać aż do AC/DC, prawda?

Nasza scena rockowa trzyma się całkiem nieźle, ale niekoniecznie dotyczy to już sceny progresywnej. Zauważyliśmy, że media nie są zupełnie zainteresowane tym, co my robimy. Dla przykładu, porozsyłaliśmy informację prasową o tym, że jako jedyna australijska formacja podpisaliśmy kontrakt – na trzy najbliższe albumy – z Inside Out. Jest to całkiem poważna sprawa, bo Inside Out to powszechnie szanowana, największa na świcie wytwórnia płyt z rockiem progresywnym, z dobrą dystrybucją i infrastrukturą. Ze strony mediów nie było żadnej reakcji. W ogóle. Radia, gazety, telewizja – nikt nie był tym zainteresowany, nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.

To się dopiero nazywa dobre wychowanie i kultura korespondencji.
S.T.: Dokładnie, ale nie otrzymaliśmy nic. Jest wielu ludzi, w Australii i na całym świecie, którzy lubią to, co my robimy i teraz najważniejsze jest aby dotrzeć do nich. Trafiamy do nich, ale powoli. Ludzie najczęściej dowiadują się o nas za pośrednictwem internetu. Czasem stwierdzają: „o, jestem z Adelajdy, jestem z Australii, a nie wiedziałem, że mamy taką kapelę”. Zdarza się, że ktoś przychodzi do mnie do pracy i mówi: „słuchaj, znalazłem was w sieci i wpadłem kupić waszą najnowszą płytę”. Często więc bywa tak, że ludzie nawet nie wiedzą, że mają tu u siebie taką kapelę, której muzyka może sprawić im radość.

W kontekście trafiania do nowych fanów chciałbym się zapytać, czy jest szansa, żeby zobaczyć Unitopię na koncertach u nas w Polsce?
S.T.: Marzymy o tym, żeby tak się stało i jest to wysoko na naszej ‘liście życzeń’, ale póki co – zważywszy na to, jak sprzedaje się nasza płyta – są to relatywnie odległe plany. Liczylibyśmy - oczywiście - na zwrot podstawowych kosztów, tak żeby zespół był w stanie przetransportować ludzi i sprzęt do Europy. Chcemy zrobić trasę po Europie, a także po Ameryce Północnej. Zostaliśmy zaproszeni do USA na festiwal rocka progresywnego w przyszłym roku. Nie potrafię powiedzieć gdzie to będzie i kiedy, bo nie zostało to jeszcze oficjalnie ogłoszone, a zobowiązaliśmy się nie zdradzać informacji. Mogę jednak powiedzieć, że zrobimy krótkie tourne po Ameryce Północnej w przyszłym roku i mam nadzieję, że następnie ruszymy w trasę po Europie. Musimy jednak uzyskać wsparcie ze strony władz, aby móc to zrobić. Można się postarać o różne granty, ale to zabiera masę czasu, a zatem... musimy wygospodarować go więcej, aby móc ubiegać się o dofinansowanie. Ostatnio też dolar australijski poleciał ostro w dół, co sprawia, że wszystko staje się o wiele droższe. Zrobienie trasy jest sporym przedsięwzięciem także dlatego, że Australia leży dość daleko od Stanów i Europy. Mimo to pragniemy zrobić tourne po Europie i Ameryce, a jeśli trafimy do Europy, to na pewno przyjedziemy do Polski.

W takim wypadku może od razu powinienem polecić Wam Teatr Śląski w Katowicach, który jest świetnym miejscem nie tylko na koncert, ale także na nagranie koncertowego DVD. Skoro takie zespoły jak Pendragon, Pallas, czy Galahad nagrywały tam swoje albumy, to może powinniście rozważyć taką opcję?
S.T.: Jasne. Jak tylko okaże się, że zawitamy do Polski, to skontaktujemy się z Wami, żebyście mogli przekazać dalej tę informację, a także polecili nam najlepsze miejsca do zagrania koncertów. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, żebyśmy się z Wami skontaktowali, gdy już termin naszego przyjazdu będzie się zbliżać.

Oczywiście, że nie. Załóżmy, że przyjedziecie do Polski, że zagracie tu kilka koncertów, czy pozwolisz, że zaprosimy Was wtedy na piwo?
S.T.: Ależ oczywiście! Pod warunkiem jednak, że będzie to polskie piwo. Kiedy jesteś w Rzymie, zachowuj się jak Rzymianie, a kiedy jesteś w Polsce, zachowuj się jak Polacy. Dobrym browarem z pewnością nie pogardzimy. Lubimy piwko (śmiech). Z chęcią spędzimy z Wami trochę czasu.

Jakie masz hobby, czym się - poza muzyką - interesujesz?
S.T.: Wszystkie moje pasje są dość nietypowe. Mam czarny pas w karate i trenuję już od sześciu lat. Zbieram też komiksy. Uwielbiam komiksy Marvela i DC. Mam niemal całkowitą kolekcję zeszytów Marvela.

Masz może jakiś ulubiony komiks?
S.T.: Mam pełną kolekcję Spider-Mana i Fantastycznej Czwórki, włączając w to pierwszy zeszyt pochodzący z 1962 roku. Ostatnio (gdy w zeszłym roku byłem z żoną na wakacjach na Manhattanie) kupiłem czwarty zeszyt Supermana z 1939 roku. Karate i kolekcjonowanie komiksów sprawiają mi dużo przyjemności, podobnie zresztą jak moja praca, w której zajmuję się pisaniem muzyki dla potrzeb reklam. W ubiegły weekend wybraliśmy się z żoną do Doliny Barossa (bardzo ładny region słynący z produkcji wina, leżący około godziny jazdy samochodem od  miasta) – bardzo lubię degustować wina. Podobnie zresztą lubię piwo.

Niestety w Polsce nie ma zbyt wielu dobrych winiarni.
S.T.: To żaden problem, mogę coś ze sobą przywieźć jako prezent. (śmiech)

Wspaniale! Czy Twój nowy projekt muzyczny – M.A.S.T. – stanowi zagrożenie dla funkcjonowania Unitopii?
S.T.: M.A.S.T. to mój projekt z innym Markiem, Markiem Arezio (czyli M.A., ja zaś jestem Sean Timms, co nam daje S.T. – z połączenia naszych inicjałów wychodzi M.A.S.T.). Zawsze chciałem współpracować z Markiem Arezio – on jest bardzo dobrym gitarzystą i wokalistą. Póki co udało nam się spotkać tylko kilka razy i nagrać parę piosenek, ale planujemy nagrać ich więcej. W tej chwili jego żona jest w zaawansowanej ciąży, więc myślę, że prawdopodobnie dopiero po tym jak mu się urodzi dziecko (i nieco ustabilizuje sytuacja) będzie można zacząć się regularniej spotykać i napisać kilka następnych utworów. Mamy swoją stronkę na My Space oraz na Garage Band i jeśli ktoś chce posłuchać naszych dwóch utworów (Can You Hear i Rise of the Eastern Star) i napisać nam, jak mu się podobają, to może zrobić to właśnie poprzez powyższe strony.

Zawsze zresztą jest nam niezmiernie miło otrzymywać listy od fanów. Jeśli ktoś chce do nas napisać, może być pewny, że odpiszemy. Doceniamy fakt chęci skontaktowania się z nami i uwielbiamy otrzymywać listy, jeśli więc ktoś chce się z nami kontaktować, śmiało może próbować przez naszą stronę, przez My Space – jak zechce. Staramy się podtrzymywać te kontakty, ponieważ one podtrzymują nas przy życiu. A jeśli ktoś chce być na bieżąco z tym, co się dzieje w Unitopii (czasami organizujemy jakieś konkursy, dajemy możliwość podsłuchania nowopowstającego materiału, udostępniamy różne rzeczy do pobierania), może się zapisać na nasz newsletter. Wystarczy przysłać mi maila (na adres, który znajduje się na stronie) i napisać, że się chce subskrybować nasz newsletter, a my już dodamy dany adres do bazy.

Po tym wszystkim, co mi opowiedziałeś, chyba nie wypada mi już pytać o to, jak ważna jest dla Ciebie muzyka jako taka.
 S.T.: Możesz pytać o co tylko chcesz. Muzyka, odkąd zacząłem się uczyć gry na pianinie w wieku 10 lat, zawsze stanowiła ogromną część mojego życia. Wielu ludzi, którzy myślą o byciu muzykiem, traktuje granie jako hobby, jako zajęcie dodatkowe. Ja natomiast zawsze chciałem być muzykiem, niezależnie jakiego rodzaju. W związku z tym nigdy nie zakładałem żadnej alternatywy. Nie szkoliłem się - na przykład - na handlowca, stolarza, czy coś takiego. Spaliłem za sobą wszystkie mosty i musiało mi się udać jako muzykowi, albo bym umarł z głodu. Na szczęście nie głoduję (śmiech). Jeśli naprawdę chcesz coś robić, chcesz zaistnieć na jakimś polu, nie przygotowuj żadnego planu awaryjnego. Po prostu walcz. Muzyka zawsze była na pierwszym miejscu w moim życiu. Nawet jeśli jest dla mnie pracą, to nie jest to praca, ale wakacje, coś z czego mam niekończącą się przyjemność. Nigdy mnie nie nudzi, zawsze jest to świetna zabawa, niezależnie czy komponuję coś dla klienta w studiu, czy piszę coś dla Unitopii, czy też występuję na scenie. To nie ma znaczenia - jeśli tylko jest to muzyka, to ja to kocham.

Dziękujemy Ci bardzo za rozmowę...
S.T.: To ja dziękuję.
I do zobaczenia w Polsce.
S.T.: Oczywiście! Mamy nadzieję dotrzeć tam jakoś w przyszłym roku. Nie trzymaj mnie za słowo (śmiech)... ale Polska jest wysoko na naszej liście miejsc do odwiedzenia i naprawdę bardzo chcielibyśmy tam przyjechać. Będziemy się z Wami kontaktować przed przyjazdem.
Dobrze. Będziemy czekać ze schłodzonym piwem.
S.T.: Fantastycznie! Wypijemy za nasze zdrowie.

Wywiad przygotowali: Arkadiusz Cieślak i Jacek Chudzik

zobacz też: Unitopia

Komentarze

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.