A+ A A-

Stuningowani w Wytwórni czyli koncert Tune

t16aPrzyznam się szczerze i bez bicia. Dawno nie byłem na koncercie Tune. Ostatnio jakoś ponad rok temu. W tak zwanym międzyczasie łódzki zespół doznał swego rodzaju „kopniaka na rozpęd” za sprawą kilku zabiegów marketingowych. Udział (z sukcesem) w programie tv, który oglądają miliony widzów z pewnością takim kopniakczkiem jest, bo dzięki niemu zespół dotarł do szerokiego, jeśli nawet nie powiedzieć bardzo szerokiego grona odbiorców. Inna sprawa to wykorzystać ten "strzał" w odpowiedni sposób. Muzycy łódzkiej formacji czasu nie marnują i w całym tym zgiełku wokół siebie z jednej strony czują się jak ryby w wodzie, a z drugiej twardo stąpają po ziemi, grając cały czas swoją muzykę. Pamiętam koncerty Tune, na których w Łodzi było ledwie kilka osób. To było dawno (i nieprawda;) ). Dziś Tune są w stanie bez problemu ściagnąć do klubu kilka setek widzów. Słuchaczy bardzo przekrojowych: zwolenników art.-rockowych klasyków i nowofalowgo post-rocka, fanów ostrej alternatywy i szalonego punka, a nawet ludzi na co dzień słuchających muzyki prostej, płynącej z przeciętnego radiowego odbiornika. Wszyscy Oni zebrali się wczoraj (22.02.13.) w łódzkim Klubie Wytwórnia i można bez przesady powiedzieć, że zostali „stuningowani” przez twórców „Lucid Moments”.

MoS3aNie wyprzedzajmy jednak wypadków. Jako pierwsi na scenie pojawili się bowiem muzycy innej łódzkiej, mało jeszcze znanej formacji Maze Of Sound. Zaproszeni przez kolegów z Tune udanie otworzyli koncert i z całą pewnością swoją szansę wykorzystali, bowiem ta „art.-rockowa” część publiczności jeśli nie została zahipnotyzowana ich melodyjnymi kompozycjami, to z pewnością co najmniej z dużą uwagą i przyjemnością słuchała ich kolejnych utworów. Warto w tym wypadku także przypomnieć, że Jakub Olejnik, wokalista Maze Of Sound miał swego czasu epizod z zespołem Tune. Ponad dwa lata temu jednak rozstał się z tym zespołem a jego miejsce zajął Kuba Krupski. Z dużą ciekawością przyjąłem informację od Leszka Swobody, że Tune zaprosili właśnie zespół w którym występuje ich ex-wokalista. A Jakub Olejnik czuje się w repertuarze Maze Of Sound z całą pewnością bardzo dobrze. Udanie wpasowuje się w pełne melodii i zmysłowej nostalgii kompozycje zespołu. Jak na grupę, która istnieje nieco ponad rok, trzeba przyznać, że MOS mają dość bogaty i ciekawie zaaranżowany repertuar, w którym bardzo ciekawie muzykę prowadzą pastelowe instrumenty klawiszowe (Piotr Majewski) oraz soczyste, wyraziste, chwialmi wręcz chwytające za serce solówki gitarowe (Rafał Galus), wzorowane wyraźnie na grze Steve’a Rothery z Marillion. Oczywiście wzorzec to jak najbardziej doskonały i dla fanów rocka progresywnego bliski. W przerwach pomiędzy utworami bardzo podobały mi się przepełnione poezją komentarze wokalisty Kuby, ubarwiające cały występ i dodające magicznej nostalgii. Zespół Maze Of Sound na scenie jest bardzo statyczny, niezwykle skupiony nad jak najlepszym zaprezentowaniem swojego repertuaru. Przydałoby się muzykom troche luzu, ale jestem przekonany że na to przyjdzie czas. Choć z drugiej strony patrząc muzyka grana przez zespół, ubrana w spokojną aurę, przyjemne melodie i progresywne elementy nie sprzyja specjalnie koncertowym harcom na scenie. Nie oznacza to jednak, że jest senna i nudna. Wręcz przeciwnie! Zawiera sporo zmian rytmu i rozwinięć instrumentalnych.

W pokoncertowych rozmowach dowiedziałem się, że muzycy nowego, obiecującego, łódzkiego zespołu to także bardzo symptyczni ludzie, dostrzegający mankamenty w swoim występie i (co ważne) nie ukrywający tego faktu. Dka przykładu Kuba Olejnik bardzo dużą rolę przykłada do pracy nad swoim wizerunkiem scenicznym i sposobem interpretacji tekstów, które zresztą sam pisze. Zespół niedawno zarejestrował w studiu trzy utwory, spinając je w EP-kę „Man In The Balloon”. Przed nimi jeszcze sporo pracy, ale o jej efekty jestem spokojny, podobnie jak o losy bohatera ich muzyki, który steruje wielkim balonem i nie bardzo wie gdzie wylądować, dostrzegając mankamenty otaczającego Go świata. Myślę, że muzycy Maze Of Sound doskonale wiedzą gdzie wylądować, a ja osobiście życzę im miękkiego przyziemienia.

t05aPo krótkiej przerwie na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, zespół Tune. Pierwszą część koncertowego setu wypełniły dźwięki doskonale znane nam z albumu „Lucid Moments”, odegrane z dużą ekspresją, luzem i polotem. Jak już wspominałem, był to mój pierwszy koncert Tune od dość długiego czasu. Nie sposób nie zauważyć, jak dużego „kopniaka” zespół otrzymał po sukcesach związanych z występem w Must Be The Music. Jest to jednak tylko i wyłącznie w pełni zasłużony bonus bo trzeba tu przede wszystkim zauważyć, że zespół Tune to piątka świetnie rozumiejących się na scenie artystów i w tym przede wszystkim należy dostrzegać ich sukces. Zespół wiele czasu spędza w koncertowych trasach, a podczas ich występów pod sceną świetnie bawi się zarówno rockowa młodzież jak i przytupujący w rytm muzyki słuchacze w bardzo dużym przedziale wiekowym. Można więc bez kozery rzec, że stworzyli swoją własną niszę, która oparta jest na dużej, rockowej uniwersalności. Myślę, że dla muzyki o bardzo artystycznym, chwilami nawet teatralnym przekazie to spory bonus.

Po zaprezentowaniu całego materiału z debiutanckiej płyty przyszła pora na nowe utwory. W sumie usłyszeliśmy ich trzy. Pierwszy jeszcze nie ma tytułu, a następne dwa nazwano: „Crackpot” i „Sheeple”. Drzemie w nich spora odmiana, bowiem Janusz Kowalski całkowicie odrzuca akordeon, by zasiąść za klawiszami i udowodnić, że pianistą jest równie znakomitym. W utwory wdziera się nieco większa „piosenkowość”. Nie oznacza to wcale, że z muzyki ulatuje gdzieś art.-rockowa aura. Nowe wcielenie Tune przypomina mi nieco w odbiorze muzykę The Doors, którego to muzycy wiele lat temu potrafili jak mało kto znaleźć złoty środek pomiędzy artystyczną złożonością oraz chwilami prostotą przekazu. Jest też w tym wszystkim coś, na czym bazował kiedyś David Bowie, zmieniając swoje kolejne wcielenia jak kameleon i za każym razem udowadniając, że ‘muzyczni kosmici’ także zasługują na sukces komercyjny. Nowe utwory mają także nieco bardziej pozytywny przekaz, co po dość trudnym chwilami w odbiorze albumie „Lucid Moments” zapewne będzie chwilą oddechu dla Tune i ich fanów, którzy po koncertach czują się niemal „stuningowani”. Ogromne brawa należą się Adamowi Hajzerowi, za to z jakim luzem i polotem uruchamia kolejne swoje pomysły na zagrywki gitarowe. Mam nieodparte wrażenie, że Adam bardzo często pozwala sobie na spontaniczne improwizacje i nigdy nie gra na koncertach identycznie swoich partii gitarowych. Zwłaszcza w chwilach gdy przejmuje rolę wiodącą na scenie. To bez wątpienia jeden z najlepszych gitarzystów grających w tej chwili w Polsce.

t13aNową jakością koncertów Tune są także elementy akustyczne. W piątkowy wieczór, gdy Leszek, Janusz i Wiktor chwilę odpoczywali za sceną, Kuba i Adam wyszli na nią z dwoma krzesełkami by pobawić się trochę z publicznością, żartobliwie intonując kilka znanych melodii uznanych klasyków, ale także wykonać wraz z publicznością najbardziej chrakterystyczne i znane fragmnety ze swego debiutanckiego albumu. Te, które wszyscy znają najbardziej i potrafią wraz z nimi zaśpiewać. Zresztą Kuba Krupski jest mistrzem w kontakcie z fanami, których potrafi ‘zakręcić’ na swój wypróbowany sposób. W tych akustycznych chwilach brakowało tylko ogniska, ale zasady ppoż uniemożliwiały jego rozpalenie. Ognisko w swym wnętrzu jednak mieli pod sceną fani, którzy długo nie odpuszczali zespołowi kolejnych bisów. Były oczywiście także wspólne zdjęcia, autografy i pokoncertowe rozmowy.

Piątkowy wieczór udowodnił, że Łódź stoi dobrym rockiem a w naszym mieście dobrych muzyków oraz odbiorców tego typu muzyki nie brakuje i warto organizować koncerty rockowe. Klub Wytwórnia nadaje się do takich przedsięwzięć idealnie, ale przecież należy nie zapominać o licznych, łódzkich pubach i knajpkach w które muzyka (jak mawia Klasyk) podniesiona do rangi sztuki także świetnie się wpisuje. Po tym udanym muzycznie wieczorze życzę wszytkim Łodzianom jak najczęstszych okazji do obcowania z tak wyjątkowymi dźwiękami.

Krzysiek „Jester” Baran

 

 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.