Nigdy nie przestanie mnie dziwić ten kraj , nigdy nie przestanie mnie dziwić tutejsza publiczność i chyba nigdy nie przestaną mnie dziwić zespoły, które tu grają… Niekoniecznie polskie… Tyle, tytułem wstępu. A co tym razem mnie zdziwiło…? ProgGnozy, rozdział XI. Jerzy Górka Artkiestra, Hipgnosis i Quantum Fantay. Już sam skład sugerował powrót do genezy ProgGnoz i faktycznie po kilku prog-metalowych i wręcz metalowych edycjach , w murach Zaścianka znów zagościł Wielki Progres.
Jerzy Górka Artkiestra - grupa która rok temu oficjalnie „otwierała” pierwsze ProgGnozy. Tym razem również pokazali klasę, ponad godzinnym występem rozgrzali krakowską publiczność „do czerwoności”. Dźwięki które tworzą, to synteza „karmazynowych” klimatów i lekkości Brand X, z homeopatyczną dawką folku żywiecczyzny. I nieprzewidywalność przywodząca na myśl inną znakomitość – szwedzki Isildurs Bane . Niemal matematyczne granie z ciągłymi zmianami rytmu, tempa i klimatu. Świetny pomysł , znakomite połączenie i bezbłędne wykonanie… I tu właśnie mamy pierwsze moje zdziwienie – jak to jest możliwe, że TAKI zespół nie może wydać swojej płyty ??? Jak to jest możliwe, że duże firmy fonograficzne nie biją się między sobą o prawa do zarejestrowania tego materiału…?! Co się z tym krajem dzieje…? Ta grupa bije na głowę dziesiątki innych, które tworzą coś co jest szumnie nazywane Czołówką Polskiego Progresu. Dlaczego ich nie ma w Gniewkowie ?! Dlaczego ich nie ma na Ino Rock’u ?! Ani na innych naszych prog-festiwalach ? Rok temu po ich występie pisałem : „ to świetny zespół, mający ogromną szansę szybko zbliżyć się do naszej progrockowej czołówki.” Oni już tu są….
Drugim moim zdziwieniem tego wieczoru był Hipgnosis. Zespół , który znam „od podszewki”, więc wydawać by się mogło, że nie zaskoczą mnie już niczym. A jednak… Z przyczyn niezależnych tym razem byli zmuszeni zagrać jako kwartet… lub odwołać występ. Tego nie chcieli. Mieli JEDNĄ noc na przearanżowanie całego materiału. Rzecz niewykonalna z technicznego punktu widzenia. Dali radę… Pomimo braku drugiego klawiszowca i gitarzysty, zabrzmieli dobrze , a utwory nabrały nowego wymiaru. I o ile w kawałkach z ostatniej płyty miejscami czuć było brak konkretnego instrumentu (choć być może to tylko moje odczucie, bo znam tam każdą nutę…) to wersja Mantry którą zaprezentowali była chyba najlepszą jaką usłyszałem…. Brawo !!! Za odwagę i za szacunek dla publiczności.
A na deser, na scenie zameldował się Quantum Fantay. Belgowie to starzy wyjadacze , wiedzą jak pociągnąć za sobą publiczność. I w swoim arsenale mają czym… Niemal od pierwszej sekundy ostra jazda, miejscami szaleńcze tempo, genialne syntezatory i wspaniała muzyka. Perkusja to wybryk natury , pałker kosmita, robokop albo cyborg – idealnie , bezbłędnie , równo jak w studio , a przy tym z swinguje… Nieprawdopodobne ! Gitara , pełna skomplikowanych zagrywek, riffów i pasaży , o solówkach już nie wspomnę… Bas – wraz z perkusją – doskonale rozumiejąca się sekcja . Klawisze – wspaniale rozpędzone, znakomite analogowe brzmienia od świetnych solówek do kosmicznych dzwięków. Space Rock na absolutnie najwyższym światowym poziomie. Brawurowe , bezbłędne wykonanie, mimo ciągłych zmian tempa i karkołomnych solówek. I wszystko z uśmiechem na ustach… Luzik…. Profesjonalizm pełną gębą. Usłyszeliśmy obszerne fragmenty Bridges of Kukuriku (jak się coś tak nazywa to musi być fajne !) , Ugisiunsi i Kaleidothrope – czyli trzech ostatnich studyjnych albumów grupy i jeden utwór premierowy – co dobrze wróży szykowanemu wydawnictwu. Część publiczności, która nie znała grupy, tak przy drugim kawałku, jak nieco ochłonęła z szoku , ruszyła do gromadnej zabawy wraz z zespołem. Spontaniczne tańce irlandzkie zainicjowane na scenie przez Daria (git) przetoczyły się po widowni rozpoczynając zabawę pod sceną. I to na progresywnym koncercie !!!
I tu dochodzimy do trzeciego mojego zdziwienia – na sali jest około 100 osób…. Na wyciągnięcie ręki mamy grupę będącą dziś chyba numerem 1 światowego space-rocka - i na TAKI koncert przychodzi jedynie garstka ludzi….Dwa tygodnie wcześniej na koncercie Riverside było ponad 1200. Dziwny ten kraj….. Ale ponoć nie ilość a jakość się liczy. Dla TAKIEJ publiczności warto się wykrwawiać na scenie. Ta publiczność doceniła każdy dzwięk który usłyszała i ogromem braw zmusiła zmęczonych Belgów (dzień wcześniej grali w Chorzowie) do bisów…. Wspaniała atmosfera, wspaniały koncert i wspaniała grupa…. Oby więcej takich muzycznych ProgGnoz w przyszłości….
Aleksander Król
Foto Paweł Świrek
Foto Grzegorz Chorus
Grzegorz Chorus
{gallery}koncerty/ProggnozyXI/GC{/gallery}
Paweł Świrek
{gallery}koncerty/ProggnozyXI/PSW{/gallery}