A+ A A-

02.07.13 Dead Can Dance w Londynie

P1090838miniChciałabym się dzisiaj podzielić z Wami, wrażeniami z koncertu Dead Can Dance, który odbył się we wtorek 02.07.2013 w londyńskim Roundhouse. Po raz pierwszy miałam okazję ujrzeć DCD na żywo w 2005 roku w Warszawie . Pamiętam wówczas cały pociąg ludzi, jadących z Poznania do Warszawy by zobaczyć to niezwykłe zjawisko. Pamiętam, że stałam nieruchomo przez  dwie godziny, totalnie zahipnotyzowana tym co się działo na scenie. I pamiętam również, że przyszło mi wówczas do głowy, że już nigdy nie dane mi będzie zobaczyć takiego koncertu. Kiedy po raz pierwszy usłyszłam Lisę śpiewającą a capella , miałam „gęsią skórkę” z wrażenia....
 
Wtorkowy show, był moim trzecim koncertem DCD i szczerze mówiąc obawiałam się trochę, że nie przeżyję już tych samych emocji co za pierwszym i drugim razem. Na szczęście myliłam się. Fenomen grupy DCD polega na fakcie, że ich muzyka się po prostu nie nudzi. Kto raz zasmakował tych magicznych dźwięków, na zawsze pozostanie fanem. Dead Can Dance jest jednym z takich zespołów który trudno sklasyfikować w jakiejkolwiek kategorii muzycznej i jest on gatunkiem samym w sobie. Muzyka ta jest zainspirowna wieloma kulturami. Można w niej usłyszeć bardzo orginalne motywy i formy. Nie bagatelną rolę ogrywa tu fakt że muzycy w DCD używają wielu orginalnych instrumentów co wpływa na ogólne brzmenie i charakter tejże formacji. I w tym prawdobodobnie tkwi tajemnica tego , że po tytlu latach od założenia grupy, wielu zmianach , przerwach w działalności, może ona wrócić na scenę i ponownie oczarować publiczność.
 
Koncert rozpoczął się utworem z ostatniej płyty Anastasis „Children of the Sun”. I już po pierwszych dźwiękach wiedziałam, że to co mam przeżyć to nie jest zwykły koncert a raczej mistyczne doświadczenie. Myślę że moję odczucia podzielało większość publiczności, stojącej nieruchomo i w totalnym skupieniu chłonąc każdy dźwiek ze sceny.
Repertuar zawierał w głównej mierze utwory z płyty Anastasis, lecz nie zabrakło również kilku innych wspaniałych kawałków z porzednich płyt jak Rakim, Black Sun. Dla mnie, niewątpliwie najbardziej wzniosłym momentem było odsluchanie hipnotycznego The host of Seraphim, utworu, który zawsze przyprawia mnie o gęsią skórkę a głos Lisy jeszcze długo brzmi w mojej głowie po zakończeniu śpiewu. Nie bez kozery ten oto kawałek był wykorzystywany w ścieżce dźwiękowej kilku już filmów, ze względu na wyjatkowo dramatyczny charakter .
 
Nie zabrakło polskich fanów na koncercie w Londynie. Na korytarzu przed wejściem, język polski był bardzo słyszalny. Jak powszechnie wiadomo, ta niezwykła grupa ma dość szerokie grono odbiorców w naszym kraju.
Polskie koncerty już za nami. Kto był, wie dokładnie jakie emocje towarzyszą w czasie słuchania DCD na żywo. Miejmy nadzieję, że zachęceni wciąż niesłabnącą popularnością Lisa i Brendan, nie zaprzestaną koncertowania i wszyscy Ci z Was którzy nie mieli okazji widzieć ich na żywo, będą mieli szansę to nadrobić. I tego Wam serdecznie życzę.
 
Pozdrawiam
 
Monika

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.