A+ A A-

Galahad i Lilith - kolorowy wieczór w Koninie

 

koningalahadglownySą w Polsce koncertowe miejsca na których nigdy się nie zawiodłem, i myślę że ten stan rzeczy będzie trwał wiecznie. O tym że Gniewkowo darzę specjalnym sentymentem większość z Was wie doskonale. Drugim takim miejscem z całą pewnością jest Dom Kultury Oskard w Koninie, gdzie swego czasu wspaniałą robotę zrobił nieodżałowany RoRo a dziś bardzo stara się ją kontynuować Rysiu Bazarnik. Ma często bardzo pod górkę... Czasy są ciężkie, o czym wiemy doskonale wszyscy. I organizatorzy, i promotorzy, i stali bywalcy a także Ci bywający od czasu do czasu. Na szczęście co jakiś czas zdarza się wyjątkowy, magiczny wieczór koncertowy, który wszystkich nas podbudowuje, daje kopniaka na rozpęd i dawkę niesamowitej, pozytywnej energii.

Tak właśnie było 26 października w konińskim Oskardzie, gdzie zawitała brytyjska legenda rocka neoprogresywnego, czyli Galahad w towarzystwie poznańskiej formacji Lilith. Obydwa zespoły miały za sobą przed tym wieczorem koncerty w Piekarach Śląskich i w Warszawie. Oczywiście prześledziłem w kilku miejscach opinie o owych występach. Były bardzo różne. Od entuzjastycznych, przez umiarkowane po niepochlebne. Traktowałem jak zawsze te wpisy z dozą rezerwy bowiem w naszym kraju malkontentów nie brakuje, a wiele osób wszystko ostatnio przyrównuje do wysoko nakładowych występów Dream Theater, Porcupine Tree albo kilku innych wykonawców. Nie wszędzie w Polsce można zgromadzić takie środki, by zrobić wszystko z takim rozmachem jak koncerty w/w zespołów. Ale zaręczam, że nie wszędzie gdzie z środkami jest skromniej wszystko musi być do bani. Wręcz przeciwnie! Wczorajszy koncert i after party zorganizowane po nim były jednymi z najlepszych w jakich mogłem uczestniczyć ostatnimi czasy. I tu serdecznie pragnę podziękować Witkowi Andree z Agencji Oskar, oraz Rysiowi Bazarnikowi z konińskiego In-Artu, za to że pośród tego całego „kręcenia nosami” przez wielu prze wygodnickich odbiorców nie poddają się i organizują wspaniałe koncerty, o których długo nie da się zapomnieć.

koninlilith1Sala Klubu w Koninie jest wymarzonym miejscem do takich przedsięwzięć. W sobotni wieczór była wypełniona w ¾ przez publiczność, która wiedziała co można z tego miejsca wycisnąć i to dostała! Wspaniałe nagłośnienie (brawo Zbyszek Florek!). Super światła i znakomita organizacja, na którą mogli narzekać tylko wybitni mistrzowie malkontenctwa. A co najważniejsze, spotkanie z mnóstwem stałych, koncertowych bywalców, którzy jeżdżą po Polsce wszędzie gdzie tylko mogą. Te spotkania to naprawdę wspaniałe i bardzo rodzinne chwile.

Jako pierwsza na scenę wyszła formacja Lilith z Poznania. ElMuz czyli Aleksander Kubacki zaintonował koncertowe intro na swym keyboardzie. Tak rozpoczął się muzyczny wieczór w Oskardzie. Przesympatyczna wokalistka, Agnieszka Stanisz przywitała się z publicznością, obiecując że zespół nas rozgrzeje przed występem Galahad. Jak obiecała, tak też się stało! Koncertowy set oparty na wydanym oficjalnie ledwie parę dni wcześniej albumie „Alter Ego” przeniósł nas w świat muzyki o zabarwieniu mocno symfonicznym, chwilami drapieżnym, po chwili bardzo melodyjnym a jeszcze za kolejną chwilę mrocznym, o delikatnym posmaku gotyku. Jest w muzyce Lilith doza Nightwish. Jest pierwiastek bardziej progresywnie brzmiących dokonań Closterkellera. Ponadto nad ich muzyką zawisła fascynacja takimi zespołami jak Mostly Autumn, Lacrimosa a także i Galahad, którego koncerty otwierali przecież już na drugiej trasie w Polsce. Tym razem zespół bardzo dojrzał scenicznie. Brzmią bardzo spójnie, wyraźnie znając już swój muzyczny kierunek. Zresztą stan tej rzeczy potwierdza album „Alter Ego” którego słucham pisząc niniejszą relację. ElMuz ma swój ciekawy styl gry na klawiszach, w którym podobnie jak Dean Baker z Galahad wykorzystuje wiele elektronicznych cudeniek. Ale od razu zaznaczę, że podobnie jak klawiszowiec Galahad nie przesadza z nimi. koninlilith2Agnieszka śpiewa bardzo czysto, mocno i pewnie. Posiada wspaniałą barwę głosu o bardzo dużej rozpiętości. I musze przyznać, że pośród wokalistek ambitnych zespołów rockowych (których co prawda za wielu w naszym Polandzie nie ma) jawi mi się w absolutnej czołówce. Grający na gitarze Łukasz Weiss również sposobem swej gry znakomicie wpisuje się w power-progowo-symfoniczno-gotycki klimat muzyki Lilith. Bardzo fajnie sprawdza się zarówno w ostrych, niemal metalowych riffach i sprzężeniach jak i w stricte progresywnych, odjechanych solówkach gitarowych. Sekcja rytmiczna gra pewnie i równo, znakomicie trzymając ten dość zmienny klimat w ryzach. Tworzą ją: Tomasz „Bafan” Baranowski (perkusja) oraz Juliusz Posern-Zieliński (bas). Jak już wspomniałem, zespół bardzo dobrze wprowadził nas w klimacik przed występem gwiazdy wieczoru, Galahad, grając godzinny set. Ci, którzy siedzieli w klubowym barze, zamiast rozkoszować się muzyką Lilith na Sali Widowiskowej Oskarda niech żałują, a na przyszłość... zastanowią się czy nie warto jednak sprawdzić czasem co się dzieje w polskiej muzyce. Zaręczam Wam drodzy „barowcy” że dzieje się naprawdę dużo dobrego. Czasem o wiele lepszego niż po za granicami naszego kraju... Taka tam refleksja, pod którą z pewnością podpiszą się chociażby Dean i Roy z Galahad, którzy podczas występu Lilith świetnie bawili się z publicznością, zgromadzoną pod samą sceną. I nie odpuścili ani na minutę! Wyraźnie im się podobało!

koningalahad1Po krótkiej przerwie na scenę wyszli Dean Baker i Spencer Luckmann. Ten pierwszy zaintonował intro z najnowszego albumu Galahad i... zaczęło się danie główne wieczoru. Koncert Galahad, zespołu który w swej historii przeszedł wiele odmian stylistycznych. Taki właśnie był ten koncert. Oparty głównie na materiałach dwóch najnowszych albumów: „Beyond Realms Of Euphoria” oraz „Battle Scars”, ale z wycieczkami do poprzednich płyt ale za to z zupełnie nowymi aranżacjami. Już po kilku minutach pod sceną zrobiło się tłoczno. „Salvation” i „Guardian Angel” rozpaliły publiczność na kolorowo, zupełnie jak wspaniała gra świateł nad sceną. Mi osobiście także było bardzo miło, bowiem zespół wykorzystał pośród wizualizacji moje skromne grafiki, które sporządziłem do celów promocyjnych trasy „Alter Ego/Euphoria Tour”. Dla takich chwil warto żyć ;) podobnie jak i dla odśpiewania niczym hymnu, refrenu „Empires Never Last”, które chyba niemal wszystkich już poruszyło. Dean Baker nie omieszkał bawić się swymi elektronicznymi cudeńkami (choćby przy „Singularity”) a Mark Spencer czyli nowy basista Galahad oraz gitarzysta Roy Keyworth wyraźnie szybko nawiązali wspólną nić porozumienia z dobrze bawiącą się pod sceną publicznością, bo nie tylko tryskali świetnymi humorami ale i wprost szaleli na scenie. Stuart Nicholson przy mikrofonie był niczym mistrz ceremonii. Chwilami potrafił gestami skupić uwagę na sobie, a za chwilę, koningalahad2podczas bardziej rozbudowanych partii instrumentalnych skrywał się gdzieś w oddali sceny oddając pierwszy plan kolegom z zespołu. W imieniu całego zespołu także wspomniał postać Neila Peppera, poprzedniego basisty Galahad, którego duch z całą pewnością był w Sali Widowiskowej Oskarda, tym bardziej że w utworze „Beyond The Barbed Wire” Dean odtworzył Jego oryginalne partie basu... Nie mogło zabraknąć klasyków, choć jednego, na który bardzo czekałem („Bug Eye”) tym razem nie było. Po cichu liczyłem też na powrót do korzeni (i na przykład utwór „Suffering In Silence”) na który także się nie doczekałem. Ale za to mogliśmy rozkoszować się przearanżowaną wersją klasyka „Sleepers”. Utworu który niemal 20 lat temu wyniósł Galahad na szersze wody progresywnego oceanu. Zespół grał znakomicie! Z polotem, iskrą i na wielkim luzie. Tak grają tylko najlepsi, a po konińskim koncercie jestem skłony wciąż twierdzić że koncertowo Galahad to wciąż europejska czołówka. Prywatnie zaś to wspaniali, weseli, otwarci i bardzo wrażliwi ludzie czemu dowiedli schodząc na dłuuuugie after party do mniejszej sali Oskarda. Rozmowom, wspólnym pozom do zdjęć i autografom chyba mogłoby być bez końca, ale niestety czas było kończyć ten troszkę zwariowany ale i przepełniony znakomitą muzyką wieczór.

koningalahad3Wszystkim uczestnikom wspólnej zabawy pragnę serdecznie podziękować! Sporo osób bowiem przyjechało z dość daleka, udowadniając że warto czasem się trochę przemęczyć, by doznać zastrzyku strawy duchowej i pozytywnej energii. Była zatem ekipa z Gniewkowa i Inowrocławia. Były wesołe przedstawicielki Śląskiego Zagłębia Progresywnego ;) Byli Łodzianie, Zielonogórzanie, Wielkopolanie oraz rzecz jasna miejscowi fani i stali bywalcy konińskich koncertów, oraz zapewne i przedstawiciele innych zakątków naszego kraju. Byli też Witek i Rysiu którym pragnę serdecznie podziękować w imieniu wielu osób (zostałem o to wczoraj poproszony :) ) za zorganizowanie kolejnego udanego widowiska w Koninie.

Konin progiem stoi. Niezmiennie!!! I tak trzymać!

Krzysiek „Jester” Baran

GALAHAD:

LILITH:

Galahad banerek fb2

 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.