A+ A A-

Art of Illusion | Animate | Latawiec | Będzin | 21.04.2018

W celu zobaczenia kameralnego koncertu czasem wystarczy przejść na drugą stronę ulicy, względnie podjechać kilka przystanków tramwajem, a innym razem trzeba przejechać kilkaset kilometrów pociągiem. Wychodząc z założenia, że „tam mnie jeszcze nie było” oraz „bliżej się nie dało”, wybrałem się do Zagłębia, by zobaczyć koncert Art Of Illusion i Animate.
Znajdujący się w Będzinie klub Latawiec to kameralne miejsce, ale bardzo dobrze przygotowane. Klimatyczny, trochę stylizowany na amerykańskie knajpy wystrój, miła obsługa, dobry sprzęt nagłośnieniowy, trunki i jedzenie do wyboru, do koloru. Klub nie jest duży, ale mniejsze imprezy spokojnie pomieści. Podobno nie liczą się miejsca, tylko ludzie, a w tym przypadku trafiło na odpowiednie osoby na właściwych stanowiskach.
Koncert otworzył występ niejako gospodarzy imprezy, pochodzącego z Zagłębia zespołu Animate. Stali bywalcy progresywnych imprez znają tę grupę w występów w Toruniu lub Łodzi. Klasycznie pojmowany metal progresywny teoretycznie mało kogo potrafi zaskoczyć, ale nie gdy jest podany w tak dobrym stylu. Animate to grupa wyśmienitych muzyków, którzy znają się na swoim fachu, dzięki czemu słucha się ich z największą przyjemnością. Basista Przemek Skrzypiec i perkusista Sebastian Jezierski tworzą jedną z moich ulubionych sekcji rytmicznych. Mało kto potrafi tak pięknie rozbujać ciężkie i niełatwe utwory. Słychać to zwłaszcza w sztandarowych kompozycjach grupy, takich jak „Threshold”, „Force gravity”, „Back to cold”, czy moim faworycie, „Ghostmaker”. Jednak występy zagłębiowskiej kapeli to także utwory instrumentalne, czyli stanowiący solowy popis gitarzysty Marcina Treli „My emotions” oraz grany przez cały zespół „Snow tail”. Zacną muzykę uzupełnia mocny i czysty głos charyzmatycznego Roberta Niemca. Oczywiście nie mogło zabraknąć stałego punktu programu czyli coveru Rush „Animate”, od którego to utworu zespół z Będzina i okolic wziął swoją nazwę. Panowie przygotowali specjalnie na ten wieczór również jedną niespodziankę, grając premierowo nowy kawałek – „Pleasant addiction”. Co ważne, grupa jest w trakcie nagrywania debiutanckiego albumu, na który wiele osób, w tym niżej podpisany, niecierpliwie czeka!
Art Of Illusion konsekwentnie wyrabia sobie taką markę na polskiej scenie progresywnej, że nie wiadomo jak długo jeszcze będzie można ich oglądać na takich kameralnych koncertach. W sumie to nie jest żart, ponieważ bydgoski zespół pnie się do góry po szczeblach kariery muzycznej i zalicza coraz bardziej renomowane imprezy i festiwale. W tym roku panowie będą supportować Arenę podczas polskich koncertów oraz zagrają na Castle Party – czapki z głów! Bardzo dużo dobrego tej ekipie zrobił wydany w tym roku drugi album – „Cold War of Solipsism”. Może trudno wymówić ten tytuł, ale słucha się wybornie, również na żywo. To naprawdę ogromna sztuka, by okiełznać tak skomplikowane kompozycje i wykonywać je z taką gracją, choć widać, że ta twórczość wymaga od muzyków trochę wysiłku. Cóż, bez pracy nie ma kołaczy. Za to z dużą satysfakcją można obserwować jak dobrze panowie radzą sobie z kolejnymi utworami. Nowy materiał jest już porządnie ograny i dobrze brzmi na żywo. Tego wieczoru pomogło również doskonale ustawione nagłośnienie (zresztą Animate też brzmiał idealnie). Z przyjemnością można było zasłuchać się w śpiewie Marcina Walczaka oraz podziwiać gitarowe wygibasy Filipa Wiśniewskiego. O wyczynach perkusisty Kamila Kluczyńskiego nawet nie wspominam, ponieważ ten człowiek ma prawdopodobnie dwie pary rąk, tylko jedną niewidzialną albo sprytnie schowaną. Tegoroczny album „Cold War of Solipsism” usłyszeliśmy w całości, z wyjątkiem „Santa Muerte” i „Able to Abide”. Występ wzbogaciły dodatkowo utwory z debiutu – „The Rite of Fire”, instrumentalny „Round Square” oraz największy przebój grupy, zagrany na bis „For Her”.
I tak krótki, aczkolwiek wspaniały wieczór dobiegł końca. Przyjacielska atmosfera zachęcała do długiej integracji. To jest właśnie zaleta takich skromnych koncertów zespołów tworzonych przez normalnych ludzi – bez zadęcia i pychy, każdy pogada, uśmiechnie się, zrobi sobie zdjęcie. Tak powinno być. To lubimy. Dziękujemy i prosimy o więcej!
Przybył, zobaczył, usłyszał, wrócił i spisał.
Gabriel „Gonzo” Koleński
Zdjęcia: Krzysztof"Jester"Baran



© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.