A+ A A-

12 Festiwal Rocka Progresywnego im.Tomasza Beksińskiego w Toruniu.

Początek lipca w polskim światku progresywnym to przede wszystkim powód, by zrobić sobie wycieczkę do województwa kujawsko-pomorskiego. Swego czasu było to Gniewkowo, obecnie Festiwal Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego organizowany jest w Toruniu. Do miasta Kopernika i pierników po raz trzeci, w ogóle po raz dwunasty, słuchacze z całej Polski przyjechali by posłuchać muzyki i nie tylko. To ostatnie stwierdzenie jest bardzo ważne, ponieważ w tym roku festiwal oferował wyjątkowo dużo dodatkowych atrakcji.
Koncerty, podobnie jak rok temu, odbywały się w amfiteatrze przy Muzeum Etnograficznym. Oczywiście muzyka to podstawa, ale przed i między występami trzeba coś ze sobą zrobić. Podstawowe potrzeby zaspokajały grill i trzy krany z piwem, a przed wejściem na festiwal również budki z hot dogami, kurczakiem z rożna oraz z lodami i goframi. W parku przed muzeum stanął również kolorowy plac zabaw z wielkimi, miękkimi klockami i basenem z piłkami (sam się w takim bawiłem ponad 20 lat temu, ech…). Dzieciaki miały raj, a można je tam było spokojnie zostawić, ponieważ nad maluchami cały czas czuwali wyznaczeni opiekunowie. W tym roku festiwal pojawił się również na mieście, w postaci wielkich, dmuchanych maskotek w koszulkach z logiem imprezy. Z maskotkami chętnie robiły sobie zdjęcia dzieci oraz… uczestniczki wieczoru panieńskiego. Jak to zwykle bywa, nie zabrakło miejsc, w których można było zostawić całą wypłatę – stoiska z płytami Lynx Music, Oskar, Toruńska Giełda Winylowa, stoiska zespołów występujących na festiwalu oraz namiot organizatora – Stowarzyszenia Progres, gdzie można było wziąć udział w loterii fantowej z przeróżnymi nagrodami oraz zakupić koszulki i programy festiwalowe. Z kolei w Sali Widowiskowej Muzeum Etnograficznego czekała na wszystkich uczestników wystawa „Zajawkowo” czyli kolekcja zdjęć doskonałego fotografa koncertowego i przyjaciela Festiwalu, Rafała Klęka, który niestety opuścił nas w zeszłym roku.
Tegoroczną edycję festiwalu, od strony muzycznej, otworzył występ zespołu ALHENA. Mocne brzmienie, duża ilość klawiszy i piękna wokalistka obdarzona niezłym głosem przyciągały i robiły wrażenie na pierwszych uczestnikach festiwalu. Brzmienie zespołu mogło kojarzyć się z tym co niegdyś grał The Gathering z Anneke van Giersbergen w składzie. Niestety do poziomu holenderskich kolegów jeszcze trochę brakuje, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, prawda? Festiwal im. Tomasza Beksińskiego znany jest z wyciągania z otchłani różnych, powracających po latach zespołów. Tym razem padło na płocki ANAMOR, który po 15 latach od wydania debiutanckiego albumu „Imaginacje”, powrócił w tym roku z nowym krążkiem, zatytułowanym „Za witrażem”. Propozycja Anamor to powrót do lat 90-tych inspirowanych latami 70-tymi, czyli rock neoprogresywny w bardzo delikatnej i spokojnej odmianie. Kojące dźwięki czarowały bardzo przyjemnie i pasowały do leniwego, lipcowego popołudnia. Nie jest to muzyka, która szczególnie porywa, ale wokalistka Marta Głowacka, jak już się rozkręci, potrafi poprowadzić zespół, np. w nieco żwawszym „Szmaragdowo”, który ma intrygujący tekst. Nie zabrakło też fajnych solówek gitarowych Marka Misiaka. Nowocześnie i energetycznie zrobiło się na scenie, kiedy pojawił się na niej, pochodzący z Poznania, AYDEN. Czterech młodych chłopaków realizuje się w instrumentalnym post rocku, czyli gatunku, w którym zdaje się, że już wszystko dawno zostało powiedziane. Sztuka polega na tym, by z małej ilości klocków ułożyć coś, co będzie nowe, świeże i ciekawe. Nie jest to proste, ale Poznaniacy całkiem nieźle sobie z tym radzą, zwłaszcza podczas porywających koncertów, gdy słychać dobre operowanie kontrastami i umiejętność budowania nastroju. Bardzo dobrym pomysłem jest brak podziału gitarzystów na rytmicznego i solowego. Panowie wymieniają się poszczególnymi partiami, dzięki czemu cały czas wodzi się wzrokiem po scenie. Niestety, momentami gdy obaj naparzali w tym samym czasie, słabiej było słychać perkusję. Podczas tegorocznej edycji Festiwalu wystąpił również dotychczasowy „wielki nieobecny”, czyli śląski WALFAD. Zespół już nie szuka perkusisty (nazwa grupy to akronim angielskiego zdania We Are Looking For A Drummer), ale za to ma nowe utwory i muzyków. Zmiana klawiszowca, z doświadczonego Krzysztofa Walczyka na młodego Dariusza Tatoja, nie spowodowała może rewolucji, ale lekko odświeżyła formułę. Nie mniej, wciąż słychać klasycznie „purpurowe” brzmienia, które są charakterystyczne dla śląskiej formacji. Jednak największą rewelacją okazał się nowy gitarzysta Paweł Krawiec, który zastąpił Daniela Arendarskiego. Paweł na co dzień siedzi w klimatach jazzowych, ale tego nie słychać, ponieważ na żywo gra bardziej… bluesowo! Każda jego solówka była małym wydarzeniem, podobnie jak nowe utwory, z których najbardziej pozostawał w pamięci „Synowie Syzyfa”. Ze starszych kompozycji usłyszeliśmy między innymi bardzo rozbudowane „Liście”, dramatyczne „Dum, Spiro, Spero” oraz na bis „Nasi bogowie, wasi bogowie”. Przyszłość Walfad zapowiada się bardzo interesująco, tym bardziej, że zespół myśli już o kolejnej płycie. Zwieńczeniem pierwszego dnia festiwalu był miażdżący występ VOTUM. Warszawiacy nawet nie pomyśleli o tym, żeby brać jeńców. Od początku dominowało mocne brzmienie i mnóstwo energii. Zdaje się, że nawet sami dźwiękowcy nie sądzili, że aż tyle da się wycisnąć z nagłośnienia rozstawionego w amfiteatrze. Na szczęście, ciężar i moc nie wykluczyły selektywności i przejrzystości niełatwej muzyki Votum, zwłaszcza z ostatniego jak dotychczas albumu „:KTONIK:”. Poza znanymi z tej płyty utworami oraz „Coda” z „Harvest Moon”, zespół zaprezentował również kilka nowych kompozycji, zdecydowanie w klimacie ich ostatnich dokonań. Największe spustoszenie, jak zwykle, zrobił przebojowy „Satellite”, zagrany ponownie na bis, na prośbę fanów, którzy odśpiewali go pod sceną razem ze szczerze wzruszonym wokalistą Bartkiem Sobierajem.
Drugi dzień festiwalu rozpoczął się od występu BEYOND THE EVENT HORIZON, w którym również nastąpiły zmiany personalne, aczkolwiek one nie wpłynęły mocno na brzmienie zespołu. Wciąż mamy tu do czynienia z mieszanką post i space rocka w odmianie instrumentalnej. W tej muzyce nie ma aż tyle zwrotów akcji jak w tym co wykonuje Ayden (ciekawostka - oba zespoły pochodzą z Poznania), jest za to więcej miejsca na trans, zadumę i kosmiczne odloty. Piękna, słoneczna pogoda na otwartej przestrzeni nie stanowiła może idealnych warunków do konsumpcji tego typu dźwięków, ale zespół bardzo dobrze sobie poradził i wprowadził słuchaczy w klimat drugiego dnia imprezy. HELLHAVEN sprowadził wszystkich na ziemię mocnym uderzeniem i dużą dawką energii. Zespół z Myślenic był chyba najbardziej eklektyczny ze wszystkich, które wystąpiły na tegorocznej edycji toruńskiego festiwalu. Metalowe riffy potrafią połączyć z etniczną rytmiką i popowymi refrenami. Z jednej strony brzmi to bardzo różnorodnie, z drugiej robi wrażenie dużej ilości wszystkiego na raz, tym bardziej, że wokalista śpiewa na zmianę w dwóch językach - po angielsku i po polsku. Jest w tym szaleństwie jednak pewna metoda, ponieważ występ udał się i porwał publiczność zgromadzoną w amfiteatrze. Występ STARSABOUT był dużym zaskoczeniem chyba dla wszystkich. Białostocki zespół nie gra typowego rocka progresywnego, tylko mieszankę post rocka, shoegaze’u i alternatywy spod znaku Slowdive, Low czy Radiohead, choć nie brak u nich klimatu Airbag czy No-Man. Nie było wiadomo czy ich propozycja w ogóle przypadnie do gustu prog rockowej publiczności. Okazało się, że przestrzenne granie naszpikowane gitarowymi smaczkami i przesycony emocjami głos wokalisty Piotra Trypusa to doskonała propozycja dla wszystkich wrażliwych słuchaczy. Nikt też nie usnął, ponieważ muzycy przeplatają delikatne, stonowane partie z mocnymi, hipnotyzującymi ścianami gitar. Takie utwory jak „Blue caress”, „Longing for home”, „Cry me no tears”, „Hourglass” i zagrany dwukrotnie „Black rain love” pięknie zabrzmiały w amfiteatrze przy Muzeum Etnograficznym. Zaskoczeni gorącym przyjęciem byli też sami muzycy, bardzo zdolni, lecz skromni ludzie. Dwunastą edycję Festiwalu Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego w Toruniu zamknął występ pochodzącego ze Szczecina zespołu LEBOWSKI. Po wydaniu przełomowego albumu „Cinematic” w 2010 roku grupa ucichła, lecz powróciła w zeszłym roku z połowicznie nowym i połowicznie studyjnym krążkiem „Lebowski plays Lebowski”. W tym roku Lebowski gra koncerty promujące ich muzykę i przygotowujące grunt pod kolejną płytę, która ma ukazać się jeszcze w tym roku! Muzycy zaprezentowali kilka świeżych utworów, które brzmią bardzo ciekawie i rozbudzają apetyt na więcej. Ze znanych kompozycji w Toruniu wybrzmiały m.in. „Cinematic”, „Iceland”, „Doosan way”, „The Last King”, „Goodbye my joy”, czy „Once in a blue moon”. Ogromną niespodzianką było wykonanie jednego z nowych utworów („Battlestar Galactica”) z wokalem, za który odpowiedzialny był nowy basista zespołu, Ryszard Łabul. Szczecińska grupa doskonale zabrzmiała w amfiteatrze, było dobrze słychać każdy drobny szczegół ich dość skomplikowanej muzyki, tym bardziej w tak perfekcyjnym wykonaniu. Oczywiście technika to nie wszystko, muzyka Lebowskiego to również potężny ładunek emocjonalny i nastrój, który idealnie współgrał z ciepłym, letnim wieczorem. Piękne zakończenie fajnej imprezy.
Festiwal w Toruniu przebiegł bez zakłóceń i w bardzo dobrej atmosferze, niestety jak wszystko co dobre, szybko się zakończył. Pozostało tylko zebrać swoje rzeczy, pożegnać się ze wszystkimi, co przy takiej liczbie znajomych nie jest proste i wrócić bezpiecznie do domu. Za rok wrócimy tu, znowu będziemy się świetnie bawić przy najlepszej muzyce i wspólnie dbać o to, by festiwal miał coraz większy rozmach.
Przybył, zobaczył, wysłuchał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński
Zdjęcia: Krzysztof"Jester"Baran



 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.