A+ A A-

Blaze Of Perdition, Zhrine i Ulsect zagrali w Poznaniu

 

 

 

Lepiej późno, niż wcale - powiadają, i nie można się z tym nie zgodzić. Dlatego też późno, ale zabieram się wreszcie za spisanie relacji z jedynego polskiego przystanku europejskiej trasy islandzkiego Zhrine i holenderskiego Ulsect, która to odwiedziła w połowie grudnia poznański Klub U Bazyla. Gościem specjalnym na tym koncercie był jeden z najważniejszych przedstawicieli współczesnego polskiego black metalu - Blaze Of Perdition.

- HOLENDERSKIE SZALEŃSTWO -

Pierwsi na scenie zameldowali się Panowie z Ulsect. W skład tego kwintetu wchodzą: basista Dennis Aarts, gitarzyści Arno Frericks i Joris Bonis, perkusista Jasper Barendregt oraz wokalista Dennis Maas. Grupa ma na koncie zaledwie jeden połnowymiarowy album, ale za to nie byle jaki. Formacja zadebiutowała bowiem pod skrzydłami uznanej w ekstremalnej muzyce wytwórni Season of Mist (wydawca m.in. Mayhem, Rotting Christ czy szwedzkiego Shining). To już o czymś znaczy, ale nie dziwota, bowiem album zatytułowany po prostu "Ulsect" to bardzo świeże spojrzenie na death metal.

Zespół ma poznańskim koncercie skupił się (nie mając specjalnego wyboru) właśnie na materiale z tego albumu. Usłyszeliśmy więc większość kompozycji, które na krążku się znalazły - nie wiem czy wszystkie udało się w ten nieco ponad 40 minutowy set upchać. W każdym razie Ulsect na żywo wypada zjawiskowo. Skąpana w dymie i podświetlona wyłącznie tylnymi lampami grupa stworzyła niezłe widowisko. Na scenie panowały ciemności, widoczne były tylko zarysy muzyków, jakby ich cienie. Widzieć ich twarze można było tylko spod sceny, pod którą się zresztą nie zapuściłem, więc w sumie to nie wiem. Taki wizerunek bardzo przypasował mi do mrocznej, ciężkiej i dość progresywnie zabarwionej muzyki. Większość kompozycji oparta jest na ciężkich riffach wydobywanych z nisko nastrojonych gitar. W sieci znalazłem komentarze, że Ulsect to "black djent" - i choć to spore uproszczenie to jednak coś w tym jest. Połamane rytmy na przemian z szybkimi blastami świetnie się sprawdzają. Formacja serwuje zróżnicowane kompozycje z wieloma zmianami temp, klimatu, nagłymi uderzeniami gitar i galopadami perkusyjnymi. Koncert podobał mi się tak bardzo, że mimo dość wysokiej ceny za płytę (15 EUR na Zachodzie to norma, ale 60 PLN w Polsce to trochę dużo) postanowiłem zaopatrzyć się w krążek z czarnym kołem na okładce. Będę śledził rozwój Ulsect i czekam na drugi album, oby poziom był równie wysoki.

- ISLANDZKI CHŁÓD -

Po krótkiej przerwie na scenie zameldowali się muzycy Zhrine. Kwartet, na który składają się basista Ævar Örn Sigurðsson (grający na... kontrabasie!), gitarzysta i wokalista Þorbjörn Steingrímsson, perkusista Tumi Snær Gíslason oraz drugi gitarzysta Nökkvi G. Gylfason pochodzi z mroźnej Islandii. Grupa również wydaje pod szyldem Season of Mist i... również ma na koncie tylko jeden album. Natomiast muzycy, którzy tworzą Zhrine to wcale nie początkujący grajkowie i mają na swoim koncie już pewne muzyczne osiągnięcia. Wciąż jednak kapelę należy postrzegać jako debiutantów. Ale ten debiut nie przeszedł bez echa. Formacja występowała już na największych metalowych festiwalach, w tym choćby Brutal Assault. Grupa uzyskała również olbrzymią liczbę pozytywnych recenzji krążka pt. "Unortheta". Ja również wpisałem się w ten potok pochwał i dorzuciłem swoich kilka groszy w mojej recenzji (dostępna tutaj). Nie zaskoczę więc pisząc, że na ich koncert czekałem tego wieczora najbardziej.

Zhrine przyszło mi już widzieć na "brutalowym" after party w Pradze w zeszłym roku. Na samym festiwalu jakoś mi uciekli, a pewnie pokrywali się z czymś ciekawszym (to straszne mieć tak szerokie horyzonty muzyczne, bo na podobnych festiwalach trzeba wiele trudnych wyborów podejmować). Podobnie jak wtedy także i tym razem formacja odegrała album "Unortheta" od deski do deski, nawet nie zmieniając kolejności utworów. Ale po co zmieniać coś, co jest tak udane? Nie ma powodu. Powodów do narzekań nie mieli też z pewnością widzowie, którzy pojawili się tego wieczora U Bazyla. Zhrine zabrzmiało potężnie, jak klasowy zachodni zespół, który jednak prezentuje dość niszową muzykę. Tak klarowne i mocne brzmienie w black metalu wciąż niestety nie jest standardem, a szkoda - bo "szrajn" (tak właśnie czyta się nazwę zespołu) swoim brzmieniem wgniata w podłogę. Wśród utworów, które mógłbym wyjątkowo wyróżnić w wersji na żywo są m.in. "Spewing Gloom" oraz "The Earth Inhaled", ale generalnie cały koncert był po prostu piękny. Występ natomiast był do bólu przewidywalny jeśli ktoś zna już "Unortheta". Mimo wszystko grupa potrafiła nieco rozruszać publiczność. A ja poruszony tym występem udałem się ponownie na stanowisko z merchem i... płyt już nie było. Niestety był to przedostatni przystanek trasy i merch strasznie przebrany, a CD Zhrine po prostu wyprzedane. Nie wróciłem jednak do domu z pustymi rękoma - na półce dumnie stoi już winyl "Unortheta" i tutaj na cenę nie mam co narzekać - 80 PLN wygląda całkiem spoko przy limitowanym do 300 sztuk wydawnictwie zespołu, który z pewnością będzie się piął w górę. No i ta cudowna okładka...

- POLSKI MROK -

Ostatni na scenę, po nieco dłuższej przerwie, wmaszerowali muzycy Blaze Of Perdition. Było to już moje któreś spotkanie z grupą na żywo i każde z nich wspominam bardzo dobrze. Jestem też fanem albumów "The Hierophant", "Near Death Revelations" oraz "Conscious Darkness". Pozostałe wydawnictwa (w szczególności te wcześniejsze) jakoś do mnie nie trafiają, ale pochodząca z Lublina formacja pokazuje, że z każdym kolejnym pełnowymiarowym albumem idzie do przodu. W dodatku z dużą pewnością siebie, bo stawiając na często dość długie kompozycje, co nie jest normą w prezentowanym przezeń gatunku. Zainteresowani wiedzą też, że zespół ma na koncie olbrzymią tragedię, a mimo wszystko przetrwał i stara się kroczyć stanowczo do przodu. Za taką postawę wielki szacunek, ale najważniejsze, że koncerty BOP wciąż stoją na bardzo wysokim poziomie.

Aktualnie grupa występuje w składzie: Wyrd (bas oraz wokal), znany z In Twilight's Embrace - M.R. (gitara, w zespole od tego roku), perkusista DQ (również od tego roku w zespole, wcześniej grywał w Mord'A'Stigmata) oraz drugi gitarzysta XCIII, który w zespole jest od samego początku, jeszcze spod nazwy Perdition. Formacja aktualnie wciąż promuje ostatni album "Conscious Darkness" i to właściwie na materiale z tego krążka skupić się powinien koncert. BOP zaczęli jednak inaczej, bo od "Into The Void Again". Już na początku słychać było małe problemy z brzmieniem, które jednak szybko zostały skorygowane i po jakichś 2-3 minutach tego utworu i już do końca występu wszystko brzmiało jak powinno. Kolejne utwory to już kompozycje z najnowszego albumu, czyli choćby "A Glimpse of God" oraz "Ashes Remain". Te poza brzmieniem zdaje się zostały też jakoś lepiej zagrane, a może po prostu znam je na wylot i moja głowa przy nich samoczynnie pomachiwała. Czytaj: lepiej mi się ich słuchało, w myśl zasady "lubię filmy, które już widziałem". Na koniec formacja zaprezentowała monumentalny i mój ulubiony "Detachment Brings Serenity", którym zresztą kończenie koncertów wydaje się być naturalne. "Blejzy" zagrały łącznie cztery (lub pięć, bo niestety nie pamiętam czy był "When Mirrors Shatter", który na koncertach w tym i poprzednim roku się pojawiał) utwory, ale cały występ trwał około 45 minut - taki urok długich kompozycji. Mało przerw, ale dużo konkretnego mocnego grania, do tego solidna oprawa wizualna i mamy pierwszej klasy koncert black metalowy. Właściwie nie wiem dlaczego Blaze Of Perdition nie zyskało wciąż nieco większego rozgłosu, na który z pewnością zasługuje. Z przyjemnością będę wybierał się na ich kolejne koncerty, bo BOP to klasa sama w sobie.

- podsumowanie -

Cały koncert składał się więc z trzech równych i bardzo dobrych występów. Z niewielką przewagę na pierwszym miejscu umieściłbym Zhrine, na drugim - zaskoczenie, jakim był występ Ulsect, a na trzecim koncert Blaze Of Perdition. Ale takie uszeregowanie byłoby głupie, więc wbrew zasadom ustanawiam właśnie trzy pierwsze miejsca, bo to jest w tym wypadku najbardziej sprawiedliwa klasyfikacja. Znakomity metalowy wieczór, który mógłby trwać trochę dłużej, ale po dobrych rzeczach zawsze pozostaje niedosyt. W tym wypadku niedosyt mam spory, czekam na drugie albumy od "zagraniczniaków" oraz kolejne koncerty Blaze Of Perdition.

___
Organizatorem koncertu był Left Hand Sounds - śledźcie ich profil, bo dzieje się tam wiele naprawdę dobrych metalowych rzeczy: www.facebook.com/lefthandsoundsorg - ProgRock.org.pl poleca!

 

 

 

© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.