W ostatnią środę dzięki uprzejmości ProgRock.org.pl i KnockOut Productions pojawiłem się w krakowskim klubie Kwadrat gdzie na trasie „European Vector Studies” zagrał dla sporej publiczności lubiany w naszym kraju zespół Haken. Miałem spore obawy właśnie co do frekwencji, bo jednak Kwadrat to miejsce o dużej kubaturze. Często też jest otwierany balkon bo tam też jest miejsce dla wielu słuchaczy jednakże podczas opisywanego wieczoru nie było takiej potrzeby. Sama publiczność ewidentnie podzieliła się na trzy obozy, które nastawiły się na występy każdego z prezentujących się tego wieczoru zespołów.
Na pierwszy ogień poszedł pochodzący z Bostonu w stanie Massachusetts zespół Bent Knee. Trochę się spóźniliśmy na ten występ bo zaparkować pod klubem Kwadrat to zawsze jest niestety problem. Cieszy jednak to, że straciliśmy jedynie kilka pierwszych minut, bo był to występ bardzo dobry. Charakterystyczny wokal Courtney Swain oraz wstawki skrzypcowe Chris’a Bauma to najmocniejsze elementy w tym sześcioosobowym kolektywie. Rzeczywiście można był zgiąć kolano przed tak świetnie wykonywaną muzyką. I wszystko było słychać idealnie, a tutaj miałem duże obawy, bo niestety w Kwadracie zwykle jest za głośno, a tutaj taka miła niespodzianka (choć była jednak chwila, że suwaki poszły chyba zbyt mocno w górę ale o tym później). Selektywność była słyszalna podczas wszystkich koncertów.
Występ Bent Knee zaostrzył moje apetyty na więcej. Jako następny zaprezentował się zespół VOLA… i skradł ten wieczór gwieździe wieczoru. Pochodzący z Kopenhagi kwartet, który w Krakowie występował bez swojego klawiszowca po prostu zmiótł nas swoim fantastycznym setem. Nawet pomimo tego, że klawisze były z playbacku. VOLA na swoim koncie ma dwie płyty długogrające [(„Applause of Distant Crowd” (2018), „Inmazes” (2016)] i to właśnie z utworów z tych wydawnictw składał się cały set trwający około 50 minut. Dla mnie ten zespół to taki duński TesseracT tylko z ogromnym dodatkiem klawiszy. Przepięknie wszystko to wypełnia śpiew Asgera Myginda. Panowie ewidentnie poczuli flow ze strony publiczności i zagrali tak jakby występowali na największych festiwalach świata dla wielotysięcznej publiki. Dla mnie wyróżniające się nagrania to „Ghosts” oraz „Ruby Pool” z ostatniego LP.
Po takiej rozgrzewce czekaliśmy już tylko na zwieńczenie wieczoru w postaci występu Haken. Nie było jednak tak idealnie jak podczas dwóch wcześniejszych koncertów, bo były momenty gdy było zbyt głośno lub wokal nie był słyszalny. Na szczęście problemy z wokalem występowały jedynie podczas pierwszego utworu. Wszystko panowie z Londynu rozpoczęli dwoma promującymi singlami z najnowszego albumu „Vector” czyli „The Good Doctor” oraz „Puzzle Box” i od razu był to zastrzyk energii dla zgromadzonej publiczności, która bawiła się wybornie. Następne na liście było trochę spokojniejsze „Falling Back to Earth” pochodzące z magnum opus zespołu czyli płyty „The Mountain”. Najpiękniejsze momenty jednak dopiero miały nadejść i tak od około 30-40 minuty zaczęła się najlepsza część tego występu. Zaprezentowane zostały po kolei: „1985”, „Veil”, „Cockroach King” (zagrany specjalnie dodatkowo dla polskiej publiczności) oraz „The Architect”. Niestety jednak podczas ostatniego z nich już pan za konsoletą przesadził i w drugiej części tej suity suwaki poszły za mocno do góry. Było zdecydowanie za głośno i taki stan utrzymywał się do połowy bisu. A na zakończenie zespół zaprezentował „Crystallized” i podczas wielogłosowej części znowu było słychać wszystko idealnie.
A po zakończeniu wszystkich występów udało się jeszcze zamienić kilka słów z chłopakami z zespołu VOLA, dla których jak się okazało była to trzecia wizyta w naszym kraju. A my z uśmiechami na twarzy wróciliśmy wraz z małżonką z podpisanymi płytami zespołu do domu oraz naładowanymi akumulatorami, które doładowują się właśnie podczas takich wieczorów. A kilka dni temu nadeszła jeszcze informacja, że Haken uzupełnił listę zespołów, które wystąpią podczas letniego festiwalu Prog In Park w Warszawie i miejmy nadzieję, że tam ponownie spotkamy się z tą fantastyczną grupą.
Tekst i foto.: Michał Majewski