A+ A A-

13 Festiwal Rocka Progresywnego im.Tomasza Beksińskiego w Toruniu.

Prawdą jest, że to, co dobre, kończy się najszybciej. Jeszcze przed chwilą odliczałem dni do Festiwalu, a obecnie piszę moje wspomnienia z niego, kilka dni od zakończenia wydarzenia. Trzynasta edycja Festiwalu Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego w Toruniu jest już za nami, ale emocje wciąż żyją w uczestnikach imprezy, co widać chociażby na Facebooku, który został zalany zdjęciami, podziękowaniami i wszelkiego rodzaju pamiątkami z Festiwalu. I bardzo dobrze, to lubimy.
Dla niektórych całość rozpoczęła się już w piątek, w klubie Dwa Światy, podczas tzw. „before party”, na którym uczestnicy bawili się wyśmienicie przy dźwiękach z lat 80-tych. Było sporo muzyki z gatunku new romantic, która nawiązywała do audycji Tomasza Beksińskiego, ale też sporo przebojów, które wszyscy uwielbiają.
Pierwszy dzień Festiwalu, już oficjalnie w amfiteatrze przy Muzeum Etnograficznym, rozpoczął występ pochodzącej z Rzeszowa formacji TENSION ZERO. Zespół, na czele którego stoi charyzmatyczna wokalistka Dominika Kobiałka, mocno przyłożył do pieca, budząc wszystkich, którym nie pomogła kawa po piątkowym before party. W muzyce Tension Zero jest miejsce zarówno na ciężkie gitarowe riffy, jak i bardziej sentymentalne partie, a wszystko spaja mocny i wyrazisty wokal Dominiki. Grupa wciąż promuje wydany dwa lata temu album „Human.exe”, z którego usłyszeliśmy między innymi przebojowe „Indigo”. Muzycy zaprezentowali również premierowy utwór „Empire”, który powstał specjalnie z myślą o Festiwalu. Niemała rzecz, a bardzo cieszy.
Następnie nadeszła kolej na występ, na który wiele osób czekało. Zespół LESS IS LESSIE ma nie tylko intrygującą nazwę, ale również niebanalną muzykę. Już samo instrumentarium, z rozbudowanymi klawiszami i skrzypcami robi wrażenie. I choć w składzie zabrakło wokalistki Zofii Wypychowskiej, a w repertuarze wzruszającego „In The End”, gdy ze sceny popłynęły pierwsze dźwięki „Archiwum X”, już było wiadomo, że będzie dobrze. I tak było. Piękne wykonanie „Blackout” dopełniło dzieła. Muzykę wrocławskiego zespołu niezwykle ciężko jest przypisać do jednego gatunku, ale słychać w niej echa prog rocka, jazzu, trip hopu, awangardy, czy nawet muzyki filmowej i psychodelicznej. Jedyne, co nie do końca dopisało pierwszego dnia Festiwalu, to pogoda. W trakcie występu Less Is Lessie zaczął padać deszcz, ale wokalista i klawiszowiec Filip Kozak tylko żartobliwie skwitował, że to już trzeci raz, gdy podczas ich koncertu pada. Widocznie taki mają klimat. Magiczny i wyjątkowy, trzeba dodać.
Niebanalny i wyjątkowy był również kolejny występ. Na Festiwalu w Toruniu, oprócz szeroko pojętego rocka progresywnego, często pojawiają się zespoły tworzące muzykę z pogranicza jazz rock/fusion. Tegorocznym przedstawicielem tego szlachetnego gatunku była łódzka formacja SMASH THE CRASH, którą fani mogli usłyszeć już na kilku festiwalach w Łodzi, Ostrzeszowie, a teraz w Toruniu. Instrumentalne, mocne, gitarowe fusion z klawiszowymi smaczkami niejednego wystrzeliło w kosmos, udowadniając, że jest miejsce dla tego typu muzyki na prog rockowych festiwalach. W Toruniu Smash The Crash zaprezentowało głównie utwory z najnowszego, tegorocznego albumu, „PL Lady”. To, czego do tej pory mogło nieco brakować na koncertach Łodzian, to saksofon, ale i o to panowie zadbali podczas występu w Toruniu. Wraz z zespołem, na scenie pojawił się gościnnie lokalny saksofonista, znajomy grupy, który doskonale dopełnił jej brzmienie.
Następny zespół, który pojawił się na scenie amfiteatru, to pierwsza z tzw. „wielkich gwiazd”, które uświetniły trzynastą edycję Festiwalu. AMAROK, odkąd wrócił do życia ponad dwa lata temu, doskonale radzi sobie na scenie oraz w studiu. Dodowem tego pierwszego są liczne występy na festiwalach w Legionowie, Warszawie, Łodzi i Inowrocławiu, a tego drugiego wydana w 2017 roku płyta „Hunt” oraz najnowsze dzieło warszawskiego zespołu, zatytułowane „The Storm”. To ostatnie to wprawdzie instrumentalna ścieżka dźwiękowa do spektaklu tanecznego o tej samej nazwie, ale poza pięknymi, ambientowymi pejzażami i wciągającą elektroniką, na albumie znalazło się miejsce na dwa wokalne utwory niezwiązane ze spektaklem, które Amarok wykonał w Toruniu. Tytułowy „The Storm” oraz „The Song Of All Those Distant” pięknie zabrzmiały w plenerze, choć deszcz, który „wzbogacił” występ Less Is Lessie, wciąż nie odpuszczał. Grupa Michała Wojtasa zagrała jeszcze jeden utwór z nowego krążka, instrumentalny „Warm Coexistence”, który otwiera płytę oraz rozpoczął koncert. Poza tym, nie zabrakło przebojów z „Hunt”, m.in. „Idyll”, „Winding Stairs”, czy „Nuke”. To był niezwykle klimatyczny i emocjonalny występ, pełen jedynej w swoim rodzaju atmosfery.
Główną gwiazdą pierwszego dnia Festiwalu byli post rockowi mistrzowie z warszawskiego TIDES FROM NEBULA. Zespół otwiera właśnie nowy rozdział w swojej historii, po ostatecznym odejściu ze składu gitarzysty Adama Waleszyńskiego. Jest to poważna zmiana, ponieważ Adam miał zawsze duży udział w tworzeniu atmosfery podczas koncertów Warszawiaków. Występem w Toruniu, Tides From Nebula pokazali, że mogą poradzić sobie bez charyzmatycznego kolegi i dać równie dobre, energetyczne show, co zawsze. Nienaganne brzmienie, bogate oświetlenie i duże zaangażowanie muzyków stworzyło odpowiednią otoczkę koncertu. Nawet deszcz wreszcie przestał padać. Panowie przygotowali długi, przekrojowy set, który obejmował wszystkie płyty studyjne oraz nowe kawałki – „Ghost Horses” i „Dopamine”, które zapowiadają album „From Voodoo To Zen”, który ukaże się w tym roku. Miłym akcentem było zaproszenie publiczności do dołączenia do zespołu na scenę w trakcie wykonywania „Tragedy Of Joseph Merrick” na zakończenie. Takich przeżyć się nie zapomina, co niżej podpisany potwierdza, ponieważ znalazł się we wspomnianej grupie fanów.
Po koncertach, najbardziej wytrwali bywalcy Festiwalu udali się ponownie do Dwóch Światów, tym razem na „after party”, gdzie kontynuowana była zabawa rozpoczęta dnia poprzedniego. Do klubu wchodziło się jak do domu, z którego wyszło się tylko na chwilę.
Drugi dzień Festiwalu rozpoczęła łódzka grupa LET SEE THIN. Jeśli ktoś się przesłyszał i pomyślał, że chodzi o Leafless Tree, to jest to jak najbardziej słuszne skojarzenie, ponieważ składy obu kapel mocno się pokrywają. Gitarzysta Radek Ossowski nadal jest obecny w składzie, ale tylko delikatnie przygrywa na gitarze akustycznej, ponieważ partie elektryczne przekazał Maciejowi Włodarczykowi. Co najważniejsze, na czele zespołu wciąż stoi Łukasz Woszczyński, który oczarowuje swoim głosem. Występ Let See Thin był po prostu zachwycający. Przejmująca emocjonalność, zapewniona przez Łukasza, wyrywała serce, tym bardziej, że niektóre jego teksty są rozdzierająco smutne. Jednak, ten występ nie był depresyjny, lecz niesamowicie wciągający i poruszający. Klasyczny rock neoprogresywny, ale nieprzegadany i nienużący, to coś, co rzadko można spotkać na współczesnej scenie progresywnej. Z niecierpliwością czekam na płytę, która właśnie powstaje.
Następnie na scenie zainstalowali się kolejni przedstawiciele stolicy. Zespół CEREUS gra coraz częściej, dzięki czemu panowie zdobywają coraz większe doświadczenie sceniczne, co zdecydowanie procentuje i jest wyraźnie widoczne. Wokalista Michał Dąbrowski wyrasta na rasowego frontmana, a swoją energią i charyzmą przykuwa uwagę i wzbogaca występy zespołu. Cereus wciąż promuje zeszłoroczny, bardzo udany album „Dystonia”, którego obszerne fragmenty usłyszeliśmy w Toruniu. Początkowo zespół wydawał się nieco speszony i nieśmiały, ale muzycy szybko rozkręcili się i zaserwowali mocny, natchniony set. Poza oczywistymi „przebojami”, takimi jak „Icarus”, „Ergo”, czy „Cassiopeia”, zespół zaprezentował również nowy utwór (ja zapamiętałem tytuł „Quicksand”, ale nie jestem pewien czy dobrze), który pojawi się na powstającej powoli drugiej płycie.
Kolejni wykonawcy to kontynuacja prezentacji debiutantów, którzy mają na koncie jedną, pełną płytę. FRONTAL CORTEX trochę namieszał w zeszłym roku, wydając album „Passage”. Z jednej strony, duch zespołu Tool przenika każdy utwór ekipy z Olsztyna, z drugiej muzykom nie brakuje ciekawych pomysłów na melodie i wyobraźni. Wokalista i basista grupy, Grzegorz Gołaszewski, nie jest może mistrzem konferansjerki i brakuje mu jeszcze trochę charyzmy, ale w zespole tkwi duży potencjał, który mam nadzieję, zostanie wykorzystany. Nie można odmówić Frontal Cortex profesjonalizmu i perfekcji. Zespół był doskonale przygotowany, odgrywając idealnie każdy kawałek. Zwłaszcza singlowy „Disappointed” zabrzmiał wyśmienicie. Ten występ zrobił duże wrażenie na uczestnikach Festiwalu, co było widać po kolejce, która ustawiła się do stanowiska z gadżetami, po zakończeniu koncertu olsztyńskiego zespołu.
Ryszarda Kramarskiego wszyscy znają jako lidera i klawiszowca Millenium oraz szefa wytwórni Lynx Music. Lecz od kilku lat Ryszard prowadzi również swój solowy projekt, początkowo nazwany The Ryszard Kramarski Project, a obecnie skrócony do tRKproject. Solowy projekt Kramarskiego skupia się na tworzeniu albumów konceptualnych, inspirowanych klasycznymi lekturami, z wyjątkiem płyty „Sounds From The Past”, która służyła odświeżeniu kompozycji zespołu Framauro. W Toruniu Ryszard nie zdecydował się na pełną prezentację najnowszego albumu „Mr Scrooge”, lecz powrócił do swojego debiutanckiego „Małego Księcia”, odgrywając go z zespołem w całości, za to w pięknej oprawie, z fragmentami książki czytanymi przez lektora pomiędzy poszczególnymi utworami. Z pozostałych dwóch płyt usłyszeliśmy tylko po dwa wybrane utwory. Występ tRKproject był jak zwykle czarujący, z olśniewającymi solówkami wspaniałego gitarzysty Marcina Kruczka. Gdyby tylko Karolina Leszko wreszcie nauczyła się tekstów na pamięć, byłoby idealnie…
Występem finałowym był koncert BELIEVE, z okazji piętnastolecia istnienia zespołu. Niestrudzony gitarzysta Mirosław Gil wciąż prowadzi swój zespół, mimo różnych przeszkód i przetasowań w składzie. Na szczęście, dobra muzyka zawsze się obroni i tak jest też w tym przypadku. Obchody piętnastej rocznicy zaplanowano z dużym rozmachem. Niestety czas nie jest z gumy, dlatego zespół musiał nieco okroić swój repertuar. Stosując zasadę klamry, Believe wzięło na warsztat pierwszą i ostatnią płytę, które prawie w całości zostały odegrane na scenie w Toruniu. Do zaśpiewania utworów z „Hope To See Another Day” został specjalnie zaproszony pierwszy wokalista Believe, Tomasz Różycki. Niestety jego kondycja wokalna pozostawiała sporo do życzenia, ale tak to bywa, gdy ma się długą przerwę od występów. Drugą część koncertu stanowiły kompozycje z „VII Widows” śpiewane przez Łukasza Ociepę. Łukasz, jak zwykle zresztą, zadbał o charakteryzację i rekwizyty, z płonącą różą w momencie kulminacyjnym. Wokalista zdecydował się nawet na specjalne soczewki kontaktowe, w których niewiele widział, dlatego potrzebował pomocy przy wchodzeniu na scenę. Na końcu, obaj wokaliści wykonali wspólnie utwór „Beggar”, z repertuaru Mr Gil. Jak przystało na urodziny, był też tort, szampan i wspólne odśpiewanie „Sto lat”.
Trzynasta edycja Festiwalu Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego w Toruniu dobiegła końca zdecydowanie zbyt szybko, ale za to była wypełniona, jak zawsze, wspaniałymi koncertami, wyjątkową atmosferą i jedyną w swoim rodzaju publicznością. Możemy się różnić pod wieloma względami, ale wszyscy raz w roku przyjedziemy do Torunia, uściskamy się, pośmiejemy, zintegrujemy i zachwycimy dobrą muzyką. Już nie mogę doczekać się kolejnej edycji. Niby to dopiero za rok, ale nie martwcie się, ten czas zleci szybciej niż możecie to sobie wyobrazić.
Przybył, zobaczył, wysłuchał, wrócił i spisał,
Gabriel „Gonzo” Koleński
Zdjęcia: Krzysztof"Jester"Baran





© Copyright 2007- 2023 - ProgRock.org.pl
16 lat z fanami rocka progresywnego!
Ważne! Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci maksymalnego komfortu podczas przeglądania serwisu i korzystania z usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich użyciu.