Kolejna fala pandemii nieubłaganie wdziera się do kolejnych miast i miasteczek, dlatego staram się korzystać, w miarę możliwości, z dostępnej oferty koncertowej. Tym razem, przywiało mnie do Bydgoszczy na szóstą, metalową edycję festiwalu Progressive Evening, organizowaną jak zwykle przez niezawodne Around Music.
Bydgoskie Miejskie Centrum Kultury słynie z bardzo dobrych warunków akustycznych. Jak na dom kultury, jest to faktycznie ewenement na polską skalę, dlatego bardzo chętnie przyjeżdżam tu, choć z Warszawy mam kawałek drogi. Organizacyjnie, standardowo nie było do czego się przyczepić - koncerty odbywały się punktualnie, bar działał sprawnie, a publiczność, mimo trudnych warunków, naprawdę dopisała.
Wieczór rozpoczął koncert gościnnie występującej, białostockiej kapeli Bright Ophidia. Brzmienie i jakość dźwięku były po prostu szokujące! Pierwszy zespół, wiadomo, trzeba ustawić, dwa pierwsze utwory zwykle można spisać na straty, a tu żyleta od samego początku! No, to mi się podoba. Zespół miałem okazję widzieć trzeci raz na żywo i powiem szczerze, że ten występ podobał mi się z nich wszystkich najbardziej. Grupa jak zwykle rozgrzana i ograna, w doskonałej formie, z dwoma nowymi utworami i dość przekrojowym setem. Od początku wiedziałem, że warto było przyjechać do Bydgoszczy.
Następnym punktem programu był występ gospodarzy. Art Of Illusion widziałem w życiu chyba z dziesięć razy (dosłownie, musiałbym policzyć), z czego drugi raz w tym roku. Koncerty tego zespołu zawsze są dla mnie przyjemnością, zwłaszcza chętnie podziwiam kryształowe solówki gitarowe Filipa Wiśniewskiego, ale od pewnego czasu brakuje mi elementu zaskoczenia. Zdecydowanie, przydałyby się nowe kawałki. Nie zrozumcie mnie źle, panowie jak zawsze wyrywali z butów, ale jednak przydałoby się drobne urozmaicenie. Z drugiej strony, osoby nieco mniej obeznane z działalnością zespołu nie mogły narzekać! A brzmienie? No bajka, bajka po prostu…
Głównym daniem tegorocznej edycji Progressive Evening była gwiazda polskiego death metalu, czyli zespół Decapitated. Powiem szczerze, że nawet w czasach, gdy słuchałem dużo ekstremalnego metalu, rzadko było to akurat Decapitated. Mimo to, do ich występu w MCK podszedłem z otwartym umysłem. W końcu, to zespół ze wszech miar profesjonalny, co widać i słychać na każdym kroku. Jako, że moja znajomość twórczości zespołu jest bardzo skromna, nie będę wdawał się w szczegóły, ale występ zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Potężne brzmienie, ogrom energii i niezły kontakt z publicznością, zwłaszcza w przypadku szalonego wokalisty, który jest dużym atutem grupy. Nie ukrywam, że sam dałem się ze dwa razy porwać tłumowi.
Wieczór upłynął dość szybko, ale w bardzo pozytywnej i kulturalnej atmosferze. Dawno już nie byłem na takim regularnie metalowym koncercie, dlatego fajnie było sobie przypomnieć ten klimat. Trudno powiedzieć, kiedy znowu wybiorę się na jakiś koncert, ale jeśli tylko wszystkie warunki dopiszą, z pewnością zawitam na kolejną edycję Progressive Evening, imprezy, która właściwie już na stałe wpisała się do mojego kalendarza koncertowego.
Gabriel Koleński
Zdjęcia: Jan „Yano” Włodarski