Za nami już trzecia edycja Spring Prog Festival, czyli największej progresywnej imprezy, która odbywa się w Sosnowcu, w lokalnym domu kultury, który funkcjonuje pod pięknym hasłem - Przystanek Otwartej Kultury - Kazimierz. Dwa lata temu miałem okazję uczestniczyć w pierwszej edycji, gdzie obok gospodarzy z ProAge można było zobaczyć na scenie również Less Is Lessie i Hipgnosis. W zeszłym roku, z przyczyn logistycznych, nie dane mi było brać udziału w festiwalu, dlatego tym bardziej cieszę się, że tym razem zawitałem do Sosnowca.
Podczas trzeciej edycji Spring Prog rola tzw. "otwieracza" przypadła grupie Here On Earth. Panowie sami przyznali, że był to ich pierwszy koncert w tym roku, ale z nie byle powodu, bowiem zespół pracuje nad nową, czwartą płytą. Póki co, większość koncertowej setlisty wypełnił materiał z ostatniego jak dotychczas albumu "Nic Nam Się Nie Należy". Oczywiście, nie zabrakło reprezentantów poprzednich płyt, jak znakomity "Time" z debiutu czy flagowego już singla "K.A.T.E", który wreszcie można było nabyć fizycznie. Here On Earth grali w bardzo dobrych warunkach, przy dużej od początku frekwencji i znakomitej grze świateł. Koncert był szczyptę zbyt głośny, ale to towarzyszyło praktycznie wszystkim występom tego wieczoru.
Następnie, na scenie zainstalowali się gospodarze z ProAge, którzy w zasadzie świętowali niedawną premierę swojego nowego wydawnictwa. Album "Purgatorium" miał, co w pełni zrozumiałe, sporą reprezentację w zagranym przez zespół materiale, a co ciekawe, przeplatany był głównie utworami z debiutu zespołu. Nowy krążek utrzymany jest w charakterystycznym dla grupy stylu mrocznego prog rocka z licznymi ukłonami w stronę klasyki gatunku, zwłaszcza w partiach solowych. Tu ProAge błyszczy najjaśniej - długie klawiszowe pasaże Krzysztofa Walczyka i emocjonalne, nieprzesadnie ekwilibrystyczne solówki Sławka Jelonka wnoszą muzykę zespołu na wyższy poziom. Szkoda, że zabrakło saksofonu, który ubarwił występ grupy Mariusza Filoska dwa lata temu.
Trzecim zespołem trzeciej edycji festiwalu była bydgoska Alhena. Mam nadzieję, że obecny skład zespołu, z naciskiem na wokalistkę, utrzyma się na dłużej, ponieważ słychać, że grupa jest wreszcie idealnie zgrana i prezentuje się chyba tak, jak ma w założeniach - potężnie, majestatycznie i z silnie gotyckim posmakiem. Nie jestem wybitnym fanem operowego stylu śpiewania, którego Dominika i tak nie nadużywa, ale przyznaję, że w takiej aranżacji ma to swój klimat. Podobnie jak partie skrzypiec, nastrojowe lub dramatyczne, w zależności od potrzeb, do tego niezwykle oryginalne z wyglądu - przezroczyste. Alhenę w tym składzie widziałem już trzeci raz i zdecydowanie był to ich najlepszy występ, oczywiście spośród tych, w których uczestniczyłem.
Tegoroczną edycję Spring Prog Festival zamknął krakowski Millenium. Nie lubię nazywać ich legendą, bo to słowo kojarzy mi się z zespołami, które już nie istnieją, a grupa Ryszarda Kramarskiego ma się dobrze, rozwija i...tworzy materiał na nową płytę! Ale o tym za chwilę, ponieważ panowie rozpoczęli swój występ od innej niespodzianki. Pierwszym utworem tego wieczoru były instrumentalne "Reinkarnacje cz. 1", które po wielu latach zostały pierwszy raz wykonane na żywo! Następnie do muzyków dołączył wokalista Dawid Lewandowski i ze sceny popłynęła mieszanka ostatniego albumu "Tales From Imaginary Movies" i swoistego "the best of", w tym "A World Full Of Spies", "A Comedy Of Love" i "The Sounds Of War" obok między innymi "When I Fall", "Higher Than Me", "Light Your Cigar", "Born in '67" czy emocjonalnego "Name On The Sand". Millenium to absolutni profesjonaliści, którzy nie pozwalają sobie nawet na jeden fałszywy dźwięk, ale nie brakuje im odrobiny koncertowego luzu (rozbrajający uśmiech Dawida, Ryszard kroczący po scenie z keytarem czy zabawne gesty perkusisty Grzegorza Bauera). Zespół zaprezentował również nowy utwór - "What Doesn't Kill You Makes You Stronger" z płyty, która ma się ukazać jeszcze w tym roku.
I to było na tyle. Festiwal przeleciał niestety dość szybko, bo i sprawnie pojawiały się na scenie kolejne zespoły, czasem z minimalnymi obsuwami, których raczej nikt nie miał za złe, bo przynajmniej można było porozmawiać z przybyłymi naprawdę licznie festiwalowiczami, którzy stworzyli ciepłą, niemal rodzinną atmosferę. Z dużą przyjemnością obserwuję, jak Spring Prog Festival wyrasta na coraz ważniejszy punkt na mapie polskich koncertów progresywnych i mam nadzieję za rok pojawić się tu ponownie.
Gabriel Koleński
Zdjęcia: Michał Majewski / Maj Music (więcej zdjęć na stronie portalu)