Skłamałbym twierdząc, że byłem szczególnie zaskoczony wysokim poziomem występu zespołu Gåte w warszawskim klubie „Proxima”, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi, a zwłaszcza te w Internecie, wskazywały na to, że grupa znakomicie odnajduje się na scenie i potrafi nieźle rozkręcić publiczność. I niby mógłbym w tym momencie ogłosić, że moje oczekiwania zostały całkowicie zaspokojone i na tym swoją relację zakończyć. Ale czymś innym jest przecież spodziewać się najlepszego, a czymś innym doświadczyć tych wszystkich niesamowitych wrażeń stojąc kilka metrów od sceny i podziwiając muzyków wykonujących swoją muzykę na żywo.
Przypomnijmy, Gåte to założony 1999 roku norweski zespół grający ciężką odmianę alternatywnego nordyckiego folk-rocka. W pierwszym okresie swojej działalności, do roku 2005, zdobył on znaczną popularność w swojej ojczyźnie, urastając wręcz do miana jednej z bardziej wpływowych grup na lokalnej scenie folk-rockowej. Jednakże poza Norwegią, czy ogólnie poza Skandynawią, pozostawała ona raczej nieznana szerszej publiczności. Miało się to zmienić na początku 2024 roku, gdy głosami publiczności zespół wygrał krajowe pre-eliminacje do festiwalu piosenki „Eurowizja” i wyjechał do Malmö reprezentować Norwegię w finale konkursu. Wykorzystując wzrost zainteresowania swoją twórczością, zespół zorganizował jednomiesięczną trasę po Europie, której ostatnim punktem stał się relacjonowany właśnie koncert w Warszawie. Jeśli wierzyć słowom, które padły na scenie z ust wokalistki Gunnhild Sundli, „ostatni” ma znaczyć w tym wypadku równocześnie „ten najlepszy”. I szczerze wierzę, że jest w tym coś na rzeczy.
Mimo iż, jak wspomniałem, wielkiego zaskoczenia nie było, to jednak nie obeszło się bez kilku drobnych niespodzianek. Choć w materiałach promujących wydarzenie nie było informacji o supporcie, to jednak organizator w ostatniej chwili ogłosił, że koncert gwiazdy wieczoru zostanie poprzedzony solowym występem Johna Stenersena, grającego w Gåte na tradycyjnym ludowym instrumencie zwanym „Nykelharpa”. Warto wspomnieć, że ów muzyk jest także instrumentalistą znanej norweskiej pagan-folkowej grupy Wardruna. Folkowe melodie i mistyczne, a zarazem nieco transowe brzmienie tej specyficznej krzyżówki skrzypiec z lirą porządnie rozgrzały publiczność i wyostrzyły apetyt przed daniem głównym.
Jeśli chodzi o set-listę, to zdecydowanie przeważały mocne i dynamiczne kawałki. I tu druga mała niespodzianka: utwory z nowej płyty, takie jak otwierający występ „Skarvane”, czy „Svarteboka”, które w wersji studyjnej mogą robić wrażenie bardziej „popowych” ze względu na wyraziste partie syntezatorów, na koncercie zabrzmiały dość ciężko i mrocznie, a momentami wręcz mocniej i ciężej od tych stricte „rockowych”. Miłośnicy „eurowizyjnych” pląsów mogliby być zdziwieni takim obrotem sprawy. Przy czym ja osobiście nie zauważyłem takich ludzi wśród publiczności, która składała się raczej z osób w pełni świadomych tego, w jakiej stylistyce zespół się porusza i w pełni gotowych na solidną dawkę mocnych brzmień.
Trzecią bardzo miłą drobną niespodzianką było odegranie dwóch bliskich mojemu sercu utworów z początków działalności grupy. W „Margit Hjukse” ciężkie, niemalże hard-rockowe riffy, zderzyły się z przepiękną tradycyjną ludową melodią, by za chwilę roztopić się w niepokojącym, post-industrialnym zgiełku. Za to przepiękna ballada „Liti Kjersti”, która, jak się dowiedzieliśmy, była kołysanką śpiewaną Gunnhild przez jej mamę, stanowiła z całą pewnością najbardziej wzruszający moment całego spektaklu. Z utworów bardziej oczywistych nie mogło zabraknąć porywającego publiczność swym transowym rytmem „Knut Liten og Sylvelin”, jak i znanego z Eurowizji przeboju „Ulveham”. Wypada też wspomnieć o dwóch utworach, które zespół zagrał na bis. Pierwszy z nich to mocny, dynamiczny „Bannlyst”, a drugi – znakomita ballada „Sjåaren” z przepiękną wokalizą w finale, stanowiąca znakomite zakończenie tego emocjonującego i zapadającego na długo w pamięć występu.
Trudno również nie wyrazić uznania dla absolutnie bezbłędnego wokalu Gunnhild Sundli. I mimo iż byłem świadomy wysokiej formy wokalistki za sprawą śledzenia recenzji jej wcześniejszych występów, to usłyszenie jej mocnego, czystego, przepięknego głosu na żywo pozostawiło nieopisane wrażenie. Naczelny showman w zespole - gitarzysta Magnus Børmark - również nie zawiódł oczekiwań, serwując raz po raz koktajl brudnych, dysonansowych brzmień, jak również wykonując brawurowe akrobacje w stylu wspinania się na głośniki, celem uwydatnienia gitarowych sprzężeń. Jeśli zaś chodzi o nagłośnienie w „Proximie”, odniosłem wrażenie, że w kilku momentach syntezatory i bas nieco zagłuszały wokal i pozostałe instrumenty, ale ogólnie nie było źle a większość utworów zabrzmiała znakomicie.
Trudno też nie pochwalić członków grupy za niesamowitą, jak na gwiazdy rocka, cierpliwość i życzliwość dla swoich fanów. Pod względem relacji z fanami Gåte to wręcz zespół marzeń, na co wielbiciele innych wykonawców mogą spoglądać jedynie z zazdrością. Każdy, kto tylko zechciał, mógł zdobyć autograf, zamienić kilka słów, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Muzycy okazują się w bezpośrednim kontakcie naprawdę miłymi ludźmi, którzy zdają się autentycznie cieszyć z obcowania ze swoimi fanami w kraju, którego nie mieli okazji wcześniej odwiedzić. I choć w Internecie roi się od wywiadów, gdzie widać, z jak otwartymi i serdecznymi ludźmi mamy do czynienia, to jednak doświadczyć ich życzliwości osobiście jest rzeczą absolutnie bezcenną.
Podsumowując, udekorowany autografami muzyków bilet na koncert Gåte w klubie „Proxima” był zdecydowanie najlepszym możliwym prezentem, jak mogłem sobie sprawić pod choinkę w owym przedświątecznym czasie. Za w sumie nie tak znaczną kwotę otrzymałem zarówno solidną dawkę ciężkiego rocka, jak i wyśpiewane przepięknym głosem, chwytające za serce folkowe ballady. I niby spodziewałem się od początku, że będzie dobrze, a i tak opuściłem budynek przy Żwirki i Wigury z niezapomnianymi wrażeniami i z nadzieją, że kiedyś w przyszłości nadarzy się jeszcze okazja, aby zobaczyć grupę ponownie na koncercie w naszym kraju.
Tekst i zdjęcia:
Mikołaj Gołembiowski