„I co z tego, że cały czas lało?”
O koncercie usłyszałem któregoś sierpniowego popołudnia w Antyradio: Sabaton Siemianowice Śląskie, bilety w cenie 20 zł! 20 zł??? Przy obecnych stadionowych cenach biletów powyżej 100 złotych (nie wspominając o tych dla VIPów w okolicach 500 zł) to było albo podejrzane albo cudowne! Pierwszy kontakt z Sabatonem miałem jakiś rok temu, słuchając płyty „Attero Dominatus”. Najnowsza płyta „Art Of War” to głównie utwór „40-1” opisujący postawę polskich żołnierzy podczas bitwy pod Wizną. Nie jestem szczególnie obeznany z działalnością grupy Sabaton, nie znam wszystkich ich utworów jak rasowy fan, niemniej jednak postanowiłem się wybrać i zobaczyć jak na żywo brzmi sekstet ze Szwecji.
O koncercie usłyszałem któregoś sierpniowego popołudnia w Antyradio: Sabaton Siemianowice Śląskie, bilety w cenie 20 zł! 20 zł??? Przy obecnych stadionowych cenach biletów powyżej 100 złotych (nie wspominając o tych dla VIPów w okolicach 500 zł) to było albo podejrzane albo cudowne! Pierwszy kontakt z Sabatonem miałem jakiś rok temu, słuchając płyty „Attero Dominatus”. Najnowsza płyta „Art Of War” to głównie utwór „40-1” opisujący postawę polskich żołnierzy podczas bitwy pod Wizną. Nie jestem szczególnie obeznany z działalnością grupy Sabaton, nie znam wszystkich ich utworów jak rasowy fan, niemniej jednak postanowiłem się wybrać i zobaczyć jak na żywo brzmi sekstet ze Szwecji.
Występy Sabaton w Polsce reklamowane jako ALWAYS REMEMBER TOUR w Warszawie, Bydgoszczy, Zielonej Górze czy Rzeszowie i Górze Strąkowej trochę pomijały Siemianowice. Gdyby nie ów krótki przerywnik w Antyradio pewnie nie dowiedziałbym się w ogóle o tym małym, ale żywiołowym koncercie, (chociaż na oficjalnej stronie Sabaton official headquarters i fanklubu Polish Panzer Batalion informacje o Siemianowicach były). Tak zupełnie na marginesie bilety na pozostałe dni były sprzedawane po 85 zł, a więc różnica w cenie dość znaczna. Coś tu było nie tak. Pełni obaw wyruszyliśmy z Krakowa do Siemianowic, chociaż misternie wydrukowane bileciki nie dawały powodu do rozterek. Ale… czy rzeczywiście przyjadą i zagrają z okazji Dni Siemianowic? Dotarliśmy parę minut po 20.00. Z okolic stadionu Siemion przywitały nas mocne uderzenia. Chwila poszukiwań miejsca do parkowania i idziemy na stadion. Nie dość, że przyjechali, to jeszcze rozpoczęli grać o czasie! Obiekt położony pomiędzy siemianowickimi blokami tętnił życiem, a marszowe akordy gitar wspomagane dynamicznie nagłośnioną sekcją rytmiczną odbijały się od starych zabudowań. Duża część publiczności oglądała koncert zza barierek, a pozostali tłumnie wchodzili jeszcze na płytę.
Lekko spóźnieni, a więc nie zdążyliśmy na suport (Vena Valley) i na pierwsze dwa kawałki Sabaton, umiejscowiliśmy się przed konsolą, gdzie i dźwięk był rewelacyjny, a widoczność dobra, tym bardziej, że po lewej stronie sceny znajdował się całkiem spory telebim pokazujący na żywo wyczyny zespołu przeplatane militarnymi epizodami. Kiedy rozległy się pierwsze dźwięki „Attero Dominatus”, sekcja rytmiczna poruszyła powietrze, a 2 tysiące osób śpiewało razem z Joakim Brodén’em. Tak swoją drogą, facet ma niezły głos! Deszcz przez całe półtorej godziny nie umilał nam zabawy, ale po pewnym czasie przestawało się go zauważać i odczuwać. Dopiero pod koniec przy bisach osłabł, żeby w końcu zniknąć całkowicie. Kilkakrotnie wokalista wyrażał pełen podziw dla polskiej publiczności, która świetnie się bawi pomimo padającego deszczu, konkludując w pewnym momencie, że gdyby taka pogoda była w Szwecji, to wszyscy by poszli do domów, bo Szwedzi to „pussies”. Na scenę poleciała polska flaga, dwukolorowa frotka i jakiś stanik! Skandowane przez publiczność „do dna” i „jeszcze jedno piwo” podczas przerw zmuszało frontmana, by wypijać po całym kubku piwa. Kolejne interakcje z publiką dopełniały całości koncertu. Dowiedzieliśmy się, że kawałek „Union” zagrany jako dziewiąty z kolei też jest o naszych rodakach walczących pod Monte Casino, o polskim fanklubie, który pomagał rozkładać scenę, o fascynacjach wojną i militariami, o dużym szacunku dla Polaków, którzy 70 lat temu przeciwstawili się faszystowskiemu najeźdźcy. Zafascynowany żywiołowym odbiorem muzy Joakim pytał czy chcemy usłyszeć totalny odjazd i utwór na dwie stopy! Yeah! Odpowiedział tłum, a zaraz potem zabrzmiały akordy „Nuclear Attack”. Na koniec wszyscy skandowali „dzię-ku-jemy”, a Joakim kłaniał się składając ręce. Na publiczne skandowanie Sa-Ba-Ton odpowiadał: „You're so fuckin' great!”
Krótko podsumowując: dobra organizacja, fantastyczny klimat koncertu, piknikowa atmosfera, świetne nagłośnienie, dynamiczny i żywiołowy pokaz dobrego muzycznego rzemiosła, genialny kontakt z publicznością. Sabaton bawił się wyśmienicie, publiczność też. Nie zabrakło prostej, ascetycznej, aczkolwiek wystarczającej oprawy koncertowej w postaci słupów ognia i wybuchów sztucznych ogni czy też logo Sabaton na tle biało czerwonej flagi. Był telebim dla tych, którzy mogli nie widzieć sceny i na którym pokazywano tłumaczenie utworu „40-1”. Był to jeden z tych koncertów, które bronią się świetną muzyką (zagrali chyba wszystkie swoje sztandarowe kawałki) i podczas którego czuje się specyficzny „feeling”, a ciarki chodzą po plecach!
Setlista:
Ghost Division
The Art of War
Panzer Battalion
Cliffs of Gallipoli
Attero Dominatus
The Price of a Mile
Into the Fire
Purple Heart
Union (Slopes Of St. Benedict)
Nuclear Attack
Light in the Black
Bisy:
Primo Victoria
40:1
Metal Machine / Metal Crüe
Ryszard Lis